Gdy Krzysztof Kolumb 12 października 1492 roku dopłynął do
brzegów Nowego Świata, doszło do nagłego zderzenia dwóch całkowicie odmiennych kultur i cywilizacji. Tego dnia, spokojni i pokojowo nastawieni do przybyszów Arawakowie
przywitali na swojej ziemi aroganckich, okrutnych i żądnych złota Hiszpanów. Gwałty,
grabieże, wyzysk, zniszczenia oraz morderstwa, dokonywane na tubylcach – wszystko
to działo się za przyzwoleniem człowieka, którego nazwisko przeszło do legendy
i jest dziś nierozerwalnie związane z odkryciem Ameryki. Kim był ten człowiek,
skąd pochodził i jakie były jego rzeczywiste intencje? Oprócz wszystkich
niejasności, związanych z prawdziwym nazwiskiem i pochodzeniem Krzysztofa
Kolumba, istnieje jeszcze jedna, dużo bardziej mroczna tajemnica, o której
świat zapomniał…
Spotkanie Arawaków z Hiszpanami stało się początkiem nie
tylko dominacji białego człowieka w Nowym Świecie, ale i wstępem do zagłady
rdzennych mieszkańców nowo odkrytego lądu. Odkrycie Ameryki rozpoczęło erę
podróży morskich do coraz odleglejszych lądów, nieznanych dotąd mieszkańcom starego
kontynentu. Historia wypraw i odkryć Krzysztofa Kolumba przedstawiana jest w
wielu filmach i książkach jako wielka, bohaterska przygoda dzielnych żeglarzy.
Tymczasem prawda o tych wydarzeniach jest znacznie bardziej mroczna niż można byłoby
przypuszczać…
WŁOCH, SZKOT CZY POLAK?
Domniemany portret Krzysztofa Kolumba z roku 1519, autorstwa Sebastiano del Piombo. |
Według oficjalnej historii Krzysztof Kolumb (kat. Cristòfor
Colom lub Cristòfol Colom, wł. Cristoforo Colombo, hiszp. Cristóbal Colón)
przyszedł na świat w Genui, w domu mieszczącym się przy Porta dell’Olivella.
Nie wiadomo dokładnie kiedy – przyjmuje się, że miało to miejsce pomiędzy 25
sierpnia, a 31 października 1451 roku. Jego ojcem miał być genueński tkacz i
drobny kupiec Domenico Colombo. Z tymi faktami nie zgadza się wielu badaczy z
całego świata.
Amerykański profesor i mediewista Charles J. Merrill, na
podstawie wieloletnich badań dokumentów oraz po analizie odręcznego pisma
Kolumba doszedł do wniosku, że pochodził on z Kastylii, a jego prawdziwe
nazwisko to „Colom”. Całkiem inną biografię żeglarza zaproponowała w latach 80.
XX wieku Ruth Durlacher-Wolper. W swojej pracy zatytułowanej „Christophoros
Columbus: A Byzantine Prince from Chios, Greece” udowadnia, że Kolumb był
Grekiem, urodzonym i wychowanym na greckiej wyspie Chios. Z jej teorią zgadza
się polski pisarz i publicysta Jarosław Molenda („Krzysztof Kolumb. Odkrywca z
wyspy Chios”).
Zupełnie odmienne zdanie ma na ten temat hiszpański badacz
Alfonso Ensenat de Villalonga, który kilka lat temu wywrócił dotychczasową
wiedzę o Kolumbie do góry nogami. W jednej z telewizji zaprezentował śmiałą
tezę, że Kolumb mógł co prawda pochodzić z Genui ale nie był synem tkacza tylko
właściciela sklepu, a na chrzcie otrzymał imię Pedro. Jego prawdziwe nazwisko
miało brzmieć „Scotto” i nie było pochodzenia włoskiego tylko szkockiego.
Ostatnia z głośnych teorii na temat pochodzenia genueńskiego
żeglarza pojawiła w roku 2006. Portugalski pisarz i historyk amator Manuel
Rosa, po niemal 20 latach badań i poszukiwań, doszedł do wniosku, że Krzysztof
Kolumb był synem polskiego króla Władysława III Warneńczyka, który miał cudem
przeżyć bitwę pod Warną w roku 1444 i po swojej ucieczce osiąść na
portugalskiej Maderze pod przybranym imieniem „Henryk Niemiec” („Herique Alemao”).
Wszystkie zebrane dowody Rosa opublikował w książce „Kolumb. Historia nieznana”
(2012) i wystąpił nawet do władz katedry na Wawelu o możliwość zbadania
szczątków Władysława Jagiełły (ojca Warneńczyka) w celu wykonania badań DNA,
potwierdzających jego teorię. Badania nad materiałem genetycznym wciąż trwają i
w przyszłości okaże się, czy ta kontrowersyjna teza okaże się prawdziwa.
OBIETNICE BOGACTWA
Krzysztof Kolumb przed królową Izabelą I Kastylijską. Obraz autorstwa Emanuela Gottlieba Leutze z roku 1843. |
Swój pomysł Kolumb przedstawił najpierw królowi Portugalii
Janowi II. Monarcha nie był jednak zainteresowany finansowaniem tak ryzykownej
wyprawy. Odrzucony żeglarz przeniósł się w roku 1485 do Hiszpanii i dzięki
swoim znajomościom dotarł na dwór królewskiej pary. Król Ferdynand II Aragoński
i jego żona, królowa Izabela I Kastylijska byli bardziej otwarci na możliwość
odkrycia nowej drogi do Indii. Pod nazwą „Indie” określano ówcześnie całe
południowo-wschodnie wybrzeże Azji aż po Kataj (dzisiejsze Chiny) i kraj
Cipangu (Japonia).
Niedawne zjednoczenie Hiszpanii uczyniło z królestwa jedno z
nowożytnych państw. Marzenia o byciu potęgą jak Anglia lub Francja przybierały
na sile. Do tego potrzebne były jednak bogactwa w postaci złota, kolonii i
wszystkiego, co można było przywieźć z nowych terytoriów. Powszechne było
przekonanie, że Azja obfituje w złoto, jedwab i bardzo cenne przyprawy
korzenne. Turcy kontrolowali szlaki lądowe do Indii, Portugalczycy płynęli do
Azji okrążając Afrykę. Hiszpania potrzebowała nowej drogi – szybszej, tańszej i
mniej ryzykownej. O tym wszystkim zapewnił królewską parę Kolumb, który
wiedział, że Ziemia jest okrągła i można dotrzeć do Indii, żeglując na zachód.
Plany trzeba było jednak odłożyć na 7 lat, najpierw Hiszpania musiała uporać
się z rekonkwistą…
„TIERRA! TIERRA!”
Rodrigo de Triana, marynarz, który jako pierwszy zobaczył nowy ląd. Pomnik w jego rodzinnej Sewilli. |
Kotwice podniesiono 3 sierpnia 1492 roku. Po postoju w Las
Palmas na Wyspach Kanaryjskich, 5 września eskadra trzech okrętów z 89
członkami załogi wyruszyła na zachód. Kolumb z powodu błędnego oszacowania
wielkości ziemskiego globu mylnie przypuszczał, że podróż nie zajmie mu więcej
niż dwa tygodnie. Po miesiącu żeglugi załoga zaczęła wykazywać
zniecierpliwienie i złość. Kapitan, aby zapobiec buntowi swojej załogi,
zmuszony był to oszukiwania podwładnych odnośnie prędkości i przebytych mil. W
końcu po 33 dniach od opuszczenia Las Palmas, 12 października około godzinny
2:00 w nocy, jeden z marynarzy na „Santa Marii” – 23-letni Rodrigo de Triana z
Sewilli zauważył światło księżyca odbijające się od białych piasków plaży
stałego lądu. Jego okrzyk: „Tierra! Tierra!” („Ziemia! Ziemia!”) zbudził załogę i na okrętach
zapanowała euforia. Krzysztof Kolumb odetchnął w ulgą, w końcu dotarł do Indii.
Nie wiedział jeszcze, jak bardzo się myli…
W momencie odkrycia nowego lądu, Kolumb ukazał swoje
prawdziwe oblicze człowieka pozbawionego wszelkich skrupułów. Marynarzowi,
który jako pierwszy zobaczył ziemię przysługiwała roczna pensja w wysokości 10
tysięcy marevediów (hiszpańskich monet). Rodrigo de Triana nie otrzymał jednak
należnej nagrody. Choć w swoim dzienniku Kolumb uwzględnił de Trianę, jako
pierwszego obserwatora, to tuż po powrocie do Hiszpanii przywłaszczył sobie
wspomnianą zapłatę, twierdząc przy tym, że sam osobiście ujrzał światło już noc
wcześniej…
NIEPROSZENI GOŚCIE ZE WSCHODU
![]() |
Indianka z plemienia Arawaków. Rysunek z roku 1818. |
Nadzy ludzie o ciemniejszej skórze przybiegli, by z bliska
przyjrzeć się niezwykłym statkom, które dobiły do brzegu. Gdy Hiszpanie zeszli
na ląd, miejscowi przynieśli im jedzenie i małe podarunki. Przybysze,
posiadający dziwną broń i mówiący dziwnym językiem, nie byli jednak zainteresowani
prezentami. Chcieli zupełni czegoś innego…
Przyjaźnie nastawieni tubylcy zostali nazwani przez kapitana
„Indianami” i niemal natychmiast zapytani o drogę prowadzącą do źródła tego
pożądanego przez Hiszpanów kruszcu. Wskazali na południe. W tym samym momencie
przed Kolumbem pojawiła się wizja nieograniczonego bogactwa i sławy. Wydawało
mu się, że znalazł to, po co przypłynął z drugiego krańca ziemi. Szybko spostrzegł,
że wykorzystując łagodność Arawaków można odnieść kolejną wielką korzyść –
zdobyć darmowych niewolników. Swoje spostrzeżenia zapisał w dzienniku:
„(...)była to ludność bardzo uboga i pozbawiona wszystkiego. Chodzili zupełnie nago tak jak ich matka na świat wydała, zarówno mężczyźni jak i kobiety... Broni nie mają i nie wiedzą, co to jest, gdyż kiedy im pokazałem miecze, niewiedza ich była taka, że chwytali je za ostrza i pocięli sobie palce. Żelaza nie posiadają. Ich strzały są to dzirity bez żelaznych ostrzy, niekiedy osadzają na ich końcu ości rybne lub inne przedmioty twarde (...) Można by z nich zrobić doskonałych robotników, są inteligentni, widzę bowiem, że powtarzają od razu wszystko co im się mówi. Pięćdziesięciu ludzi wystarczyłoby zupełnie, aby utrzymać ich w ryzach i kazać wykonywać wszystko, cokolwiek by się od nich żądało.”
![]() |
Fotografia z roku 1880, przedstawiająca Arawaków. |
„Aby pozyskać ich przyjaźń - zdawałem sobie bowiem sprawę, że byli to ludzie, którzy poddaliby się nam i nawrócili na naszą świętą religię raczej przez miłość niźli siłą - kazałem rozdać niektórym czapeczki kolorowe oraz naszyjniki szklane, które zawieszali na szyjach, a także inne drobiazgi oraz przedmioty niewielkiej wartości, z czego wielką radość mieli i przywiązali się do nas nad podziw. (...) Widzieliśmy potem, jak podpływali wpław do łodzi okrętowych, w których znajdowaliśmy się, przynosząc nam papugi, kłębki bawełny, strzały oraz wiele innych rzeczy. Wymieniali to wszystko za pewne drobiazgi przez nas ofiarowane jak np. małe naszyjniki ze szkła i dzwoneczki. Jednym słowem brali wszystko, co im ofiarowaliśmy, i na wymianę bez wahania oddawali wszystko co posiadali.”
Ale Hiszpanom nie wystarczały małe ozdoby. Chcieli więcej.
Kolumb nie tracił więc czasu i uprowadził kilku Arawaków na swój statek. Mieli
oni przebywać w niewoli tak długo, aż nie nauczą się porozumiewać z
przybyszami:
„Ledwie przybyłem do Indii, siłą porwałem kilku miejscowych na pierwszej odkrytej wyspie, aby nauczyli się naszego języka i aby udzielili mi wiadomości o wszystkim, co znajduje się w tych stronach.”
PRAWDZIWA TWARZ ODKRYWCÓW
![]() |
Rycina Gaspara Roiga z roku 1851 przedstawiająca budowę osady „La Navidad” na wyspie Hispaniola. |
Gdy „Santa Maria”, jego flagowy okręt, osiadł na mieliźnie
Kolumb nakazał pozyskać z niej wszelkie możliwe drewno, które posłużyło do
wzniesienia pierwszej stałej osady. Nazwano ją „La Navidad” („Boże Narodzenie”),
gdzie pozostawił 39 członków swojej załogi z rozkazem odnalezienia złota, a sam
ze swoimi indiańskimi zakładnikami na pokładzie ocalałych statków („Niny” i „Pinty”)
wyruszył w dalszą podróż. Nic nie szło jednak po myśli Hiszpanów, a ich
zniecierpliwienie, spowodowane brakiem sukcesu w zdobywaniu bogactw zaczęło
wkrótce ukazywać prawdziwą twarz przybyszów.
Coraz częściej dochodziło do konfliktów z miejscową
ludnością. Na jednej z wysp Hiszpanie wdali się w potyczkę z tubylcami, którzy
źle potraktowani odmówili dostarczenia łuków i strzał. Sfrustrowani Europejczycy
zaczęli wymierzać kary za nieposłuszeństwo według własnego uznania. Indianie
zaczęli ginąć od nieznanej sobie wcześniej broni – ostrych, żelaznych mieczy.
Krzysztof Kolumb potrzebował wsparcia, które zamierzał
zdobyć po powrocie do Europy. Pożeglował więc z powrotem do Hiszpanii,
zabierając ze sobą wielu jeńców. Skoro nie zdobył tyle złota, ile zapragnął,
musiał na królewskim dworze pokazać coś w zamian. Ku jego rozpaczy wielu Indian
zmarło jednak w drodze powrotnej z powodu trudów podróży i znacznego
ochłodzenia, na które tubylcy nie byli przygotowani. Ci, którzy przeżyli mieli być
dowodem na możliwość osiągnięcia niewyobrażalnych korzyści, jeśli tylko
królewska para zdecyduje się sfinansować kolejną wyprawę. Aby osiągnąć swój cel,
Kolumb zmuszony został do znacznego zafałszowania relacji na temat swoich odkryć…
![]() |
Rysunek naszkicowany prawdopodobnie przez samego Krzysztofa Kolumba, przedstawiający wyspę Hispaniola. |
„TYLE ZŁOTA, ILE KTO ZECHCE…”
![]() |
Powrót Krzysztofa Kolumba przed oblicze królewskiej pary, po pierwszej wyprawie. Obraz autorstwa Eugene'a Delacroix z roku 1839. |
„Wyspa Hispaniola to istny cud. Wszystko jest tam wspaniałe, łańcuchy górskie i szczyty, a także doliny. Ziemia jest tam doskonała i żyzna, zdaje się nadawać do zasiewów i wszelkiej uprawy. Co się zaś tyczy portów morskich, trudno uwierzyć komuś, kto tego na własne oczy nie zobaczył. Wiele rzek szerokich o wodzie doskonałej, a w większości z nich toczy się złoto, tyle ile człowiek może zapragnąć. Jest tam wiele korzeni, kopalnie złota wielkie i innych kruszców pod dostatkiem.”
Wspomniał także o niezliczonych rzeszach silnych i zdrowych
tubylców, którzy nie znają pieniędzy i za darmo mogą podołać każdej, nawet najcięższej
pracy na rzecz Boga i Hiszpanii. Swój raport Genueńczyk zakończył prośbą o
pomoc w zorganizowaniu kolejnej wyprawy. W zamian za finanse obiecał, że z
następnej podróży przywiezie do Madrytu „tyle złota, ile kto zechce i tylu
niewolników, ilu kto zapragnie mieć”. Słowa odkrywcy zrobiły na królewskiej
parze tak wielkie wrażenie, że już wkrótce Kolumb otrzymał 17 statków i ponad
1200 ludzi, oddanych mu do dyspozycji. Określono też jasny cel drugiej wyprawy:
niewolnicy i złoto. 25 września 1493 roku okręty Krzysztofa Kolumba odpłynęły
za zachód…
ZAGŁADA „LA NAVIDAD”
![]() |
List napisany własnoręcznie przez Kolumba podczas powrotu z pierwszej wyprawy do Hiszpanii w roku 1493. Adresatami listu była królewska para, Ferdynadn i Izabela. |
Po powrocie na Hispaniolę Krzysztof Kolumb odnalazł tylko
niewielkie ślady po byłej osadzie. Szybko domyślił się, co było przyczyna
upadku „La Navidad”, jednak nie wyraził żadnego zaniepokojenia tym faktem. Jego
myśli płynęły w zupełnie innym kierunku i natychmiast przystąpił do realizacji
celów, dla których przypłynął. Wysłał w głąb wyspy ekspedycję, która miała
zapełnić złotem ładownie okrętów. Złota jednak nie przybywało, a tubylcy mieli
coraz bardzie wrogie nastawienie do przybyszów. Rozpoczęły się również wielkie
łowy niewolników. W ciągu kilku kolejnych dni schwytano prawie 2000 Arawaków. Mężczyźni,
kobiety i dzieci zostali zamknięci w specjalnych zagrodach, których strzegli
Hiszpanie i ich psy.
Na okręty zabrano około 500 najsilniejszych jeńców, z
zamiarem dostarczenia ich do Hiszpanii. Prawie połowa z nich zmarła jednak w
drodze powrotnej. Ci, którym udało się przeżyć zostali w Madrycie wystawieni na
sprzedaż przez katolickich archidiakonów.
Zarobek ze sprzedaży ludzi był jednak zbyt mały, a
wierzyciele wciąż czekali na spłatę długu zaciągniętego przez Kolumba. Odkrywca
musiał więc zacząć spełniać swoją obietnicę wypełnienia ładowni złotem. W
miejscach, gdzie spodziewał się złotonośnych pól rozkazał wszystkim Indianom
powyżej 14 roku życia zbierać złoto i co 3 miesiące przynosić mu określoną jego
ilość. Wszyscy ci, którym udało się zebrać wyznaczoną normę, otrzymywali
specjalne odznaki wykonane z miedzi, które musieli nosić na szyi. Jeśli po
określonym terminie któryś z tubylców nie miał takiej odznaki, Hiszpanie
obcinali mu dłonie, a tak okaleczonych mężczyzn pozostawiano samych sobie, aby
wykrwawili się na śmierć.
PRACOWAĆ I UMRZEĆ W „ENCOMIENDAS”…
![]() |
Replika „Santa Marii”, flagowego okrętu Kolumba. |
Mimo przewagi w uzbrojeniu Hiszpanów, którzy dysponowali
zbrojami, muszkietami, mieczami i końmi (Indianie nie znali wcześniej tych
zwierząt), Arawakowie zaczęli stawiać opór swoim prześladowcom. Każda próba
powstania była jednak surowo karana. Buntujących się jeńców publicznie wieszano
lub palono żywcem. Takie barbarzyństwo doprowadziło wielu tubylców do
ostateczności. Arawakowie nie chcąc pogodzić się ze swoim nowym losem masowo zaczęli
popełniać samobójstwa. Używali do tego specjalnej trucizny, przyrządzonej z
manioku. Dochodziło również do makabrycznych sytuacji, w których matki zabijały
własne dzieci i niemowlęta, aby uchronić je przed barbarzyńskimi Hiszpanami. W
ciągu dwóch kolejnych lat, z powodu morderstw, egzekucji, wyniszczającej pracy
i samobójstw, zmarła blisko połowa z 250-tysięcznej populacji rdzennych
mieszkańców Haiti.
Gdy dla Kolumba stało się jasne, że na wyspie nie ma już
więcej złota, utworzono specjalne latyfundia (plantacje i majątki ziemskie),
zwane potocznie „encomiendas”, gdzie zmuszano tubylców do niewolniczej pracy na
rzecz hiszpańskich osadników. Indianie pracowali w morderczym tempie i umierali
tysiącami. Szacuje się, że w roku 1515 populacja Arawaków wynosiła tylko 15
tysięcy ludzi. W roku 1550 było ich zaledwie 500. Według raportu, sporządzonego
100 lat później, na wyspie nie było już ani jednego Arawaka.
HISZPAŃSKIE ZABAWY W ŚMIERĆ
![]() |
Pomnik Krzysztofa Kolumba w Barcelonie. |
Władza absolutna doprowadziła do niespotykanego
okrucieństwa. Życie Indian przestało mieć jakąkolwiek wartość, a Hiszpanie
zabijaniem Indian wypełniali sobie wolny czas. Zdarzały się sytuacje, kiedy po
ostrzeniu kling swoich mieczy najeźdźcy sprawdzali ich ostrość, odcinając
kawałki ciał schwytanych Arawaków. W zapiskach z tego okresu zachował się opis
niezwykle okrutnego wydarzenia – dwóch hiszpańskich marynarzy spotkało na
swojej drodze dwóch małych, indiańskich chłopców niosących papugę. Europejczycy
zabrali im ptaka i dla zabawy obcięli chłopcom głowy.
Podejmowane przez Indian próby obrony przed „okupantami” nie
przynosiły powodzenia. Buntowników i uciekinierów karano z coraz większą surowością. Nie zważano przy tym w ogóle na płeć, ani na wiek mordowanych
Arawaków.
„CZYNY TAK OBCE LUDZKIEJ NATURZE”
Las Casas zwracał uwagę, że Arawakowie byli niezwykle ufnymi
i przyjaźnie nastawionymi ludźmi, co kolonizatorzy bez skrupułów
wykorzystywali. Duchowny badał także relację pomiędzy Indianami, również te
dotyczące podziału roli w plemionach pomiędzy kobietami i mężczyznami. Zauważył
przy tym, że kobiety były w społeczeństwie Arawaków bardzo dobrze traktowane,
co ogromnie zaskoczyło Hiszpanów:
„Prawa małżeńskie nie istnieją. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni wybierają swoich partnerów i opuszczają ich wedle swej własnej woli, bez urazu i żalu, bez zazdrości i gniewu. Rozmnażają się w wielkiej obfitości, a ciężarne kobiety pracują aż do momentu porodu, a gdy rodzą, robią to niemal bezboleśnie. (…) Jeśli im się sprzykrzą mężczyźni, przerywają wtedy ciążę przy użyciu ziół wszelakich.”
Katolicki kronikarz w drugim tomie swojego dzieła opisał to,
w jaki sposób miejscowa ludność była traktowana przez Hiszpanów. Dzięki temu
dziś znana jest cena, jaką Arawakowie zapłacili za niezwykły postęp
cywilizacyjny, jakim bez wątpienia było dla Europy odkrycie przez Krzysztofa
Kolumba Nowego Świata. Bartolomé de Las Casas nie uciekał od bezpośrednich i
szczerych opisów, czym niejednokrotnie narażał się na wrogość swoich rodaków:
„Niezliczone świadectwa dowodzą, że temperament tubylców jest łagodny i spokojny. My natomiast mieliśmy za zadanie nękać ich, grabić, mordować, ranić i niszczyć. Nic więc dziwnego, że Indianie próbowali od czasu do czasu zabić jednego z nas. (…) Prawdą jest, że admirał Kolumb ślepy był równie jak i ci, którzy przyszli po nim. Poza tym tak bardzo obawiał się, że nie zadowoli króla, że dopuścił się wobec Indian zbrodni większych niż jego ludzie i niemożliwych do naprawienia.”
![]() |
Oryginalna mapa Krzysztofa Kolumba z roku 1490. |
„(…) wzgórza plądruje się od góry do dołu i z dołu do góry, tysiące razy. Indianie przekopują zbocza, kruszą skały, przenoszą kamienie, dźwigają na plecach ziemię, aby ją płukać w rzece. Ci zaś, którzy przepłukują złoto, tkwią przez cały czas w wodzie, tak bardzo pochyleni, że plecy mają stale zgięte. A gdy woda wdziera się do korytarzy kopalni, najżmudniejsze ze wszystkich zadań polega na ich osuszeniu poprzez czerpanie wody naczyniami i wylewanie jej na zewnątrz.”
Aby wydobyć odpowiednią ilość złota, wyznaczoną przez
Krzysztofa Kolumba, wyznaczona do tej pracy grupa Indian musiała przepracować w
kopalni od 6 do 8 miesięcy. Po tym czasie śmierć zwykle ponosiło około jednej
trzeciej każdej z grup.
Podczas, gdy mężczyzn wysyłano do pracy w kopalniach,
odległych najczęściej o wiele mil od ich rodzinnych wiosek, ich żony zmuszano
do pracy na roli. Wykonywały niezwykle ciężkie roboty, takie jak kopanie i usypywanie
tysięcy pagórków pod uprawę manioku.
![]() |
Kolumb w otoczeniu przestraszonych Indian w czasie zaćmienia księżyca z roku 1504. Rycina z 1879 roku. |
Tak właśnie na oczach Bartolomé de Las Casasa dochodziło do
wymierania całej społeczności Arawaków. Mężczyźni ginęli w kopalniach, kobiety
przy pracy na roli, a ich dzieci z głodu lub z ręki własnych matek.
„W krótkim czasie ta kraina, niegdyś tak wspaniała, potężna i żyzna wyludniła się. Moje oczy widziały czyny tak obce ludzkiej naturze, że nawet teraz drżę, gdy o nich myślę i piszę.”
Gdy Bartolomé de Las Casas przybył na Haiti w roku 1508,
według jego zapisków na wyspie żyło 60 tysięcy ludzi. Wynika z tego, ze w
latach 1494-1508, w wyniku wojen, niewolnictwa, pracy w ciężkich warunkach i
morderstw dokonywanych przez Hiszpanów zmarło ponad 3 miliony rdzennych mieszkańców
tych ziem. Nawet jeśli liczby te są przesadzone, nie zmienia to faktu, że obraz
wspaniałych odkryć Krzysztofa Kolumba, który zachował się w pamięci kolejnych
pokoleń Europejczyków, daleki jest od tego, jak naprawdę wyglądał podbój Nowego
Świata. Życie rdzennych mieszkańców nie miało dla cywilizowanej Europy żadnego
znaczenie – liczył się tylko zysk. Liczyło się złoto i nowe tereny do
zasiedlenia…
UMRZEĆ W NIEWIEDZY?
![]() |
Śmierć Krzysztofa Kolumba na litografii z roku 1893. |
Z czwartej wyprawy Krzysztof Kolumb powrócił schorowany. Nie przywiózł obiecanego złota,
nie było obiecanych bogactw. Królowa Izabela I już nie żyła, a król Ferdynand
II nie udzielił Kolumbowi audiencji. Opuszczony, rozgoryczony i rozczarowany odkrywca
Nowego Świata zmarł 20 maja 1506 roku w Valladolid. Jego ciało zostało
pochowane najpierw tam, a 3 lata później w Sewilli. Zgodnie z jego ostatnią
wolą, w roku 1537, trumna ze szczątkami Kolumba trafiła do katedry w Santo
Domingo na Dominikanie.
Czy Krzysztof Kolumb umierając zdawał sobie sprawę, ze odkrył
nieznany wcześniej Europejczykom ląd? Zdania na ten temat są wśród historyków i
badaczy podzielone. Częściej uznaje się jednak, że do końca swoich chwil Kolumb
był święcie przekonany, że udało mu się dotrzeć do Indii – tak jak to sobie wymarzył…
POSTSCRIPTUM…
![]() |
Srebrna karawela zawierająca prochy Krzysztofa Kolumba. |
Bardzo ciekawy artykuł i jak dowodzi artykuł historia jest czasami mroczna.
OdpowiedzUsuńkazdy podbój nowego kontynentu/kraju wiązał sie z przemoca i krwawymi wojnami
UsuńBardzo ciekawe wszystkie artykuły...super.
OdpowiedzUsuńHistoria to zbiór bajek pisanych przez zwycięzców.
OdpowiedzUsuńOstatnio także pole zmagań dla różnych internetowych pisarczyków, blogerów, przepisywaczy i kopistów, którzy prześcigają się, aby być oryginalni i chociaż trochę sławni..
W ten sposób uważani do tej pory za złych, jak E. Batory, stają się dobrymi;
uważani za dzielnych i dobrych, jak K. Kolumb, stają się źli i okrutni.
A potem znowu odwrotnie. A potem jeszcze Kopernik to kobieta, a Kolumb to Grek,Włoch,Hiszpan,syn Warneńczyka… i tak bez końca.
Jeden wielki chaos. Wszystko to jest śmieszne. W końcu historia to tylko zbiór bajek, który udaje, że jest nauką ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńOpublikuj, przypisy, udowodnij to co piszesz tutaj w swoim "Krzysztof Kolumb i ludobójstwo Indian" skąd taką wiedzę masz na ten temat. Bo w tamtych czasach Kolumb z załogą ryzykował, życiem, zdrowiem i musiał mieć wiedzę, a taki człowiek nie dąży tylko by mieć. Bo równie dobrze napisać można o "K.K i choroby przywiezione razem z nim wynikiem chorób a tym samym ludobójstwa Indian"
Kolumb dzielny?Nie,to był maniak który chciał sobie popływać za cudzą kasę.Oczywiście maniacy są potrzebni..Dopłynął do nowego lądu a reszta zbrodni opiera się o bodźce ekonomiczne-gdyby dowodził inny chyba nie byłoby lepiej dla rdzennych mieszkańców.Wyprawy były dla zysku,projektowane jako podbój i finansowane przez udziałowców,których nie obchodził los podbitej ludności lub o nim nie wiedzieli.Czy jak kupujesz akcje firmy x to się zastanawiasz kto dla niej pracuje i w jakich warunkach?Nie,interesuje cię tylko kondycja samej firmy.Za holocaust Arawaków i indian odpowiada natura ludzka.Był to holocaust żywiołowy,z chciwości.Trudno odmierzyć osobistą winę Kolumba na tle winy samego projektu..
OdpowiedzUsuńTeksty zrodlowe znajdziesz w ksiazce Bartolomé de Las Casas (1484-1566), naocznego swiadka okrucienstw Kolumba, ktore to opisal w swojej ksiazce: „Historia de la Indias”.
OdpowiedzUsuń