Gdy pod koniec XIX wieku Brytyjczycy postanowili wybudować w Afryce
linię kolejową, łączącą Mombasę z Ugandą, byli świadomi trudności, z którymi
przyjdzie im się zmierzyć. Jednak wydarzeń z roku 1898 nie mógł przewidzieć
nikt. Przez dziewięć miesięcy dwa lwy-ludojady siały strach i panikę wśród
robotników budujących most na rzece Tsavo. Aby zapobiec opóźnieniom w pracach
budowlanych, Brytyjczycy wysłali jednego człowieka. Podpułkownik John Henry
Patterson chciał szybko rozwiązać problem. To co miało być dla niego łatwym
polowaniem na dzikie koty, okazało się najtrudniejszą walką, okupioną wieloma
ofiarami, po której brytyjski inżynier został okrzyknięty lokalnym bohaterem i przeszedł
do legendy jako samotny wyzwoliciel Tsavo.
WYŚCIG O AFRYKĘ
Park Narodowy Tsavo z zaznaczoną linią kolejową i mostem na rzece Tsavo. |
Hinduscy robotnicy podczas budowy linii kolejowej, łączącej Mumbasę z Ugandą. |
Praca przy budowie kolei była bardzo niebezpieczna. Mnożyły się
wypadki przy pracy, robotnicy chorowali i umierali na malarię niemal każdego
dnia. Dochodziło do częstych bójek pomiędzy hindusami, a miejscowymi
robotnikami, co opóźniało harmonogram prac. Największym przeciwnikiem okazała
się jednak przyroda. Po dotarciu nad rzekę Tsavo (w dzisiejszej Kenii) prace
zwolniły. Konieczna okazała się budowa mostu. Prasa brytyjska była coraz
bardzie sceptycznie nastawiona do całego projektu i już wkrótce nazwała
powstającą linię kolejową "Szalonym Ekspresem donikąd". Czas naglił,
więc postanowiono sprowadzić dodatkowych robotników, a do Tsavo wysłano
inżyniera podpułkownika Johna Henry'ego Pattersona, który dostał rozkaz
dopilnowania, aby już nic więcej nie zakłóciło prac. Urodzony w roku 1867
Patterson przybył do Tsavo w marcu 1898 roku. Największą pasją inżyniera były
polowania na dzikie zwierzęta. Przed pojawieniem się w Afryce stacjonował w
Indiach, gdzie uczestniczył w łowach na tygrysy. Już wkrótce miał się przekonać, że jego łowiecki talent bardzo mu się przyda...
INŻYNIER, ŻOŁNIERZ, MYŚLIWY...
Ppłk John Henry Patterson. |
Dwa dni później okazało się, że Hindus mówił prawdę. W środku nocy
rozległ się potworny krzyk z obozowiska zamieszkałego przez kulisów (tragarzy).
Śpiący Patterson niczego jednak nie słyszał. Gdy pierwsze promienie słońca
oświetliły Tsavo, wystraszeni świadkowie przyszli do inżyniera, aby opowiedzieć
mu co wydarzyło się kilka godzin wcześniej. Przekrzykujący się wzajemnie
robotnicy relacjonowali jak wielki lew bez grzywy rozszarpał namiot, w którym
spało kilkunastu kulisów, po czym wyciągnął jednego z nich na zewnątrz. Ofiara
za wszelką cenę próbowała się uwolnić z pyska dzikiego kota, jednak
bezskutecznie. Pozostali towarzysze, sparaliżowani strachem, obserwowali jak
wrzeszczący nieszczęśnik zostaje pożarty żywcem. Gdy krzyki ucichły, lew
zaciągnął swoją zdobycz w pobliskie zarośla.
Patterson nie czekał na koniec opowieści. Wziął strzelbę i wybiegł ze
swojego namiotu. Na miejscu niedawnej uczty jego oczom ukazał się makabryczny
widok. Od strony namiotu do zarośli oddalonych o kilkaset metrów widoczna była
czerwona ścieżka. Na jej końcu, w promieniu kilku metrów, wysoka trawa miała
brudnoczerwoną barwę. Dookoła znajdowały się porozrzucane fragmenty ludzkiego
ciała. Z kawałków mięsa wystawały połamane kości, wnętrzności i jelita
znaleziono na pobliskich kamieniach. Po środku makabrycznego okręgu leżała
nietknięta głowa zjedzonego Hindusa. Pomimo tego, że Patterson był
doświadczonym myśliwym, widok resztek zdobyczy ogromnie nim wstrząsnął.
Wystraszonym robotnikom kazał rozpocząć pracę i obiecał, że w ciągu kilku dni
upora się z ludożercami. Wiedział już, że takiej uczty nie urządził jeden lew.
Drapieżników musiało być dwóch...
Dworzec kolejowy Tsavo. Fotografia z początku XX wieku. |
ZAPACH LUDZKIEGO MIĘSA
Ranny kulis (tragarz) w rozerwanym przez lwy namiocie. |
Ppłk John H. Patterson (trzeci od lewej) przed swoim namiotem w Tsavo. |
Nagle ciszę nocy przerwał potworny dźwięk. Zupełnie inny od tego,
którego spodziewał się Patterson. Kilkaset metrów dalej przeraźliwy ludzki
krzyk uniósł się ponad w powietrze. W swoim dzienniku myśliwy zapisał później,
że w tym momencie przerażony, prawie wypuścił swoją strzelbę z rąk. Wkrótce
dotarło do niego, co się stało. Lwy zaatakowały drugi obóz - znajdujący się tuż
przy niedokończonych jeszcze torach linii kolejowej. Gdy zszedł ze swojej
"grzędy" i pobiegł w kierunku ludzkich wrzasków, okazało się, że lwy rozszarpały
namiot i porwały jednego z Hindusów. Rano nie odnaleziono nic oprócz śladów
krwi, tworzących makabryczną ścieżkę w stronę zarośli. Ślad urywał się pół mili
dalej, jednak nigdzie nie było ciała ofiary.
DEMONY BEZ GRZYW
Patterson (na wózku) doglądający prac przy budowie mostu. |
W ciągu następnych tygodni do ataków dochodziło niemal każdej nocy. Na
ludzi mieszkających w namiotach padł blady strach. Patterson postanowił
wybudować ogrodzenie dookoła obozu. Z kolczastych gałęzi powstał dwumetrowy
płot. Z piasku usypano wały, stworzono też ziemianki, które miały pełnić
funkcję fortyfikacji. Podpalano stosy suchego drewna w nadziei, że ogień
odstraszy zwierzęta. Każdej nocy wyznaczano osoby do trzymania warty. Z racji
braku broni palnej, tubylców uzbrojono we wszelkie możliwe narzędzia, służące
im wcześniej do pracy. Lwy jednak okazały się inteligentniejsze niż ktokolwiek
przypuszczał... Głodne koty nie miały żadnych problemów ze sforsowaniem
stworzonych zabezpieczeń. Skutecznie przeskakiwały płomienie palącego się
ogrodzenia. Fragmenty płotu, który się nie palił, lwy niszczyły łapami.
Rozkopywały ziemianki i bez trudu wdrapywały się na niższe drzewa, z których
obserwowały swoje przerażone ofiary. Nie każdej nocy udało im się coś upolować,
jednak ciągle próbowały. Co kilka dni ginęła jedna lub dwie osoby.
Ukończony most nad rzeka Tsavo. Zdjęcie z roku 1899. |
Most nad rzeką Tsavo. Widok współczesny. |
CISZA PRZED BURZĄ
Patterson (z prawej) pozujący przed pułapką na lwy-ludojady. |
Hindusi przekonani, że zagrożenie minęło, przestali przestrzegać
wprowadzonych przez inżyniera zasad bezpieczeństwa. Nie budowali już kolczastych płotów, zrezygnowali ze spania na drzewach. Końcówka lata była
bardzo upalna, więc część z nich spała pod gołym niebem, poza swoimi namiotami.
Myśliwy spędzał w swojej klatce każdą noc. Wciąż jednak bez rezultatu i gdy
wydawało się, że horror skończył się na dobre - w połowie września 1898 roku nad
rzeką Tsavo rozległ się głośny wrzask, wydobywający się z ludzkiego gardła. Lwy
postanowiły powrócić...
Wejście do jaskini, w której mieszkały lwy-ludożercy z Tsavo. |
Tym razem ataki były jeszcze bardziej brutalne i niespodziewane. Do
tej pory lwy atakowały w pojedynkę. Drugi osobnik czekał ukryty w zaroślach na
zdobycz, dostarczoną przez jego kompana. Teraz drapieżniki polowały już razem.
Oba samce w tym samym czasie rozrywały jeden namiot, po czym każdy z nich
wywlekał swoją ofiarę za zewnątrz. Lwy nie atakowały już codziennie jak
wcześniej. Jednak kiedy już się pojawiały, siały spustoszenie w granicach
obozu, do tego stopnia, że Hindusi zdecydowali się na masowe ucieczki wszelkimi
możliwymi sposobami. Żaden lew nie pokusił się, by wejść do przypominającej
namiot klatki, w której czekał
Patterson, zupełnie jakby zdawały sobie sprawę z tego, że to pułapka.
Sława ludojadów z Tsavo dotarła aż do stolicy Protektoratu Brytyjskiej
Afryki Wschodniej - Mombasy. Wkrótce do obozu Pattersona dotarło kilkunastu
myśliwych, chcących zdobyć sławę i uznanie. Inżynier przywitał ich z radością,
licząc na pomoc. Jednak myśliwym nie udało się wytropić żadnego z lwów.
Ludojady, jakby prowadzone niebywałym instynktem, unikały kolejnych pułapek.
Żaden z przybyłych łowców nawet przez chwilę nie zobaczył żadnego z
drapieżników. Zawiedzeni myśliwi opuścili Tsavo w połowie listopada. Nie
zdobyli upragnionej sławy, więc Patterson ponownie został sam. Nie na długo...
FARQUHAR I PANIKA SIPAJÓW
Ppłk. John H. Patterson. |
Niemal od razu Sipajowie wzięli się do pracy. Farquhar zamieszkał
w namiocie Pattersona, a do każdego namiotu przydzielony został jeden uzbrojony
żołnierz. Dwóch z nich ukryło się w klatce, czekając na lwy. Mieli szczęście,
gdyż jeszcze ten samej nocy drapieżniki postanowiły zapolować na ludzkie mięso.
Krótko po godzinie 22:00 z miejsca, gdzie stała klatka usłyszano głośny
trzask. Ciężka krata zatrzasnęła się za jednym z lwów. Patterson i Farquhar wybiegli uzbrojeni
z namiotu. Gdy dobiegli do klatki, zobaczyli jak oświetleni przez lampę naftową Sipajowie ostrzeliwują ryczącą bestię. Lew wił się w klatce i rzucał na jej
ściany. Kłami i łapami próbował rozerwać kratę oddzielającą go od sipajów. Ci
jednak, wskutek paniki, strzelali fatalnie i na oślep. Kilka pocisków zraniło
co prawda zwierzę, jednak na tyle lekko, że lew nie przestał próbować dostać
się do strzelających w jego stronę żołnierzy. Nagle jeden z pocisków uszkodził
zawias przedniej kraty, która przekrzywiła się, uchylając wyjście. Wściekłe
zwierzę uderzyło w nią i krata całkiem opadła na ziemię. Ranny drapieżnik
wybiegł z pułapki i zniknął wśród wysokiej trawy...
Patterson był wściekły na
Farquhara. Zrugał go za sprowadzenie niedoświadczonych żołnierzy, nie
potrafiących zachować zimnej krwi. Kłótnia doprowadziła do tego, że już kilka
dni po tym incydencie obrażony Farquhar wraz ze swoim oddziałem wrócił do
Mombasy. Życząc inżynierowi powodzenia, zostawił mu swój sztucer. Podpułkownik
ponownie został sam...
WADLIWY PREZENT POŻEGNALNY
Kryjówka na drzewie, z której korzystał inżynier podczas zasadzki na mordercze lwy. |
Patterson wiedział dobrze,
że takiej okazji nie może zmarnować. Polecił wezwać jak największą ilość
kulisów, po czym kazał uformować im wielkie półkole w miejscu, gdzie lew
zniknął w zaroślach. Tragarze mieli za zadanie, zabrać wszystkie przedmioty
mogące spowodować hałas. Myśliwy pobiegł w przeciwną stronę, licząc na to, że
wystraszony hałasem lew wyjdzie wprost na niego. Ukrył się za kopcem ziemi i
czekał...
Val Kilmer jako John Patterson w filmie "Duch i Mrok" z roku 1996. |
Podpułkownik spodziewał się, że ludojad, który wypłoszony nie skończył
uczty, wróci tutaj wieczorem, aby dokończyć posiłek. Rozkazał kulisom wybudować
wysokie rusztowanie, a niedojedzonego osła przywiązał sznurem do wbitego w
ziemię pala. Gdy zapadł zmrok, wszedł na wzniesioną konstrukcję i czekał. Tym
razem zabrał ze sobą swoja strzelbę, która nie zawiodła go jeszcze nigdy.
GDY ŁOWCA STAJE SIĘ ZWIERZYNĄ...
Głowa pierwszego zabitego lwa z Tsavo. |
Nastała głucha noc. Złowrogą ciszę przerwał nagle znajomy ryk. Ludojad
wrócił i zbliżał się w stronę przywiązanej przynęty. Nie zatrzymał się jednak,
przy resztkach niedojedzonego osła. Szedł dalej, prosto pod drewnianą
konstrukcję, na której czekał Patterson. Myśliwy szybko domyślił się, ze tym
razem zwierzę nie przybyło, aby dokończyć posiłek. Bestia przyszła zapolować na
niego...
"Bezgrzywny" samiec obszedł wolno rusztowanie, po czym zaczął uderzać
łapami w drewniane belki, na których ustawiona była wieżyczka. Konstrukcja
trzęsła się i myśliwemu wydawało się, że lada moment cała się rozleci. Nie
spodziewał się takiego zachowania u lwa, więc nie kazał budowli odpowiednio
wzmocnić. Pomiędzy jednym a drugim uderzeniem łapy, Patterson zdołał wycelować
i wystrzelił. Zwierzę zaryczało przeraźliwie. Padł drugi strzał. Seria krótkich
pomruków brzmiała coraz ciszej. Strzelec zauważył jak lew zaczął się wić
dookoła własnej osi. Wystrzelił kolejny raz, a ranne zwierzę cicho zasyczało, po
czym wczołgało się w wysoką trawę i zniknęło z pola widzenia Pattersona.
W tym momencie robotnicy z namiotów znajdujących się najbliżej,
przybiegli robiąc głośny hałas. Inżynier zakazał wszystkim szukania ciała
postrzelonego lwa. Nie miał pewności, że zabił ludożercę, a poza tym na
wolności pozostawał jeszcze drugi samiec. Wszyscy robotnicy głośno śpiewali i
gratulowali myśliwemu. Byli pewni, że lew został zabity i nie mogli doczekać się świtu, aby iść poszukać ciała martwego zwierzęcia. Rano szybko znaleziono
zabitego drapieżnika. Leżał kilka metrów od miejsca, w którym został
postrzelony. Postanowiono przetransportować ciało do obozu. Wielki kot był tak
ciężki, że musiało go ciągnąć 8 osób.
Wiadomość o udanym polowaniu szybko rozniosła się po kraju. Już
następnego dnia Patterson otrzymał mnóstwo telegramów z gratulacjami. Nawet
obrażony Farquhar osobiście wysłał gratulacyjną depeszę. Podobne słowa uznania
napłynęły z Protektoratu Brytyjskiej Afryki Wschodniej i z firmy "Uganda
Railways Company", odpowiedzialnej za budowie linii kolejowej. Sam Patterson nie
był jednak uszczęśliwiony. Wszyscy, poza nim, zdawali się zapomnieć, że na
wolności pozostał jeszcze jeden lew...
Ppłk John Henry Patterson pozuje do zdjęcia z ciałem pierwszego zabitego ludożercy. |
PO ŚLADACH KRWI...
"The Man-Eaters of Tsavo", książka, w której Patterson opisuje swoje zmagania z ludożercami z Tsavo. |
Czaszki lwów z Tsavo. Obecnie znajdują się w Muzeum Historii Naturalnej w Chicago. |
Zwierzę nie pojawiło się przez kolejnych 16 dni. Patterson miał
głęboką nadzieję, że lew zdechł, jednak nie zaniedbał środków bezpieczeństwa.
Poinstruował wszystkich robotników, że dopóki nie znajdą martwego ciała, muszą
traktować zagrożenie jako prawdopodobne i zachowywać się tak, jakby drapieżnik
wciąż był żywy. Jego obawy sprawdziły się 27 grudnia 1898 roku, kiedy wśród
gęstych traw usłyszano pomruki lwa, czekającego na swoją kolejną ofiarę. Gdy na
miejsce przybył Patterson, lwa już nie było. Następnej nocy ponownie zabrał
Mahinę - razem usadowili się na drzewie i czekali. Ludojad zjawił się ponownie...
CENNE TROFEA, CZYLI KONIEC KOSZMARU
Drugi upolowany lew-ludożerca. |
Rano zauważyli, że śladów krwi było znacznie więcej niż poprzednim
razem. Rannego lwa znaleziono leżącego wśród zarośli, niecałą milę od obozu. Na
widok inżyniera bestia podniosła się i ruszyła do ataku. Brytyjczyk natychmiast
wystrzelił. Trafił! Ranny lew cofnął się, po czym upadł. Podniósł jednak łeb i
zaczął czołgać się w kierunku myśliwego, groźnie rycząc. Patterson wystrzelił
dwa kolejne razy. Obie kule trafiły, ale nie zabiły lwa, który nie przestawał
czołgać się w stronę strzelca. Widząc to Mahina uciekł w popłochu na pobliskie
drzewo. Patterson ruszył za swoim tragarzem. Drapieżnik był już tak blisko, że
zdołał szarpnąć go za nogawkę spodni. Już na drzewie podpułkownik przeładował
broń. Zwierzę próbowało w tym czasie wdrapać się na drzewo, jednak jego rany
nie pozwoliły mu na to. Padł kolejny strzał i zwierzę zwaliło się nieruchomo na
ziemię. Mężczyźni ostrożnie zeszli z drzewa. Gdy przechodzili obok lwa, ten
ostatkiem sił podniósł łeb i podniósł się na przednich łapach. Brytyjczyk
odskoczył, oddając dwa strzały. Trafił w głowę. Teraz ludojad nie żył na
pewno...
Film "Duch i Mrok" (z roku 1996) nakręcono na podstawie pierwszej książki Pattersona. |
Podpułkownik John Henry Patterson
stał się sławny, więc postanowił zarobić na swojej przygodzie. Na podstawie
dziennika, który prowadził podczas swojej misji w Tsavo napisał książkę
"The Man-Eaters of Tsavo" ("Ludojady z Tsavo"), która
ukazała się w roku 1907. Na jej podstawie nakręcono kilka filmów - "Bwana
Devil" (1952) oraz "Killers of Kilimanjaro" (1959). Jednak
najbardziej znanym filmem, opowiadającym o wydarzeniach z Tsavo jest bez
wątpienia amerykański film "Duch i Mrok" ("The Ghost and the Darkness") z roku 1996, w którym
inżyniera Pattersona zagrał Val Kilmer. Film nie jest jednak wierną adaptacją
książki i jak to zwykle bywa, hollywoodzcy twórcy nieco podkoloryzowali
wydarzenia. W roku 1909 Patterson napisał drugą książkę "In the
Grip of the Nyika: Further Adventures in British East Africa", która
jednak nie odniosła już takiego sukcesu, jak jego pierwsza książka.
LUDOJADY POD LUPĄ BADACZY
Ppłk. John H. Patterson. |
Jakiś czas temu grupa
naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego, pod przewodnictwem profesora
antropologii Nathaniela Dominy'ego postanowiła raz na zawsze rozwiać wszelkie
wątpliwości dotyczące faktycznej liczby ofiar lwów-ludojadów. Dzięki analizie
izotopów zawartych w skórach i kościach drapieżników z Tsavo ustalili, czym
żywiły się zwierzęta zanim zostały zabite przez Pattersona. Według badaczy
pierwszy osobnik zjadł fragmenty 11 osób, drugi 24. Dało to łącznie sumę 35
ofiar na przestrzeni 9 miesięcy. Dodatkowo odkryto, że dieta jednego z lwów
składała się w tym czasie zaledwie w połowie z ludzkiego mięsa. Resztę diety
stanowiło mięso gazeli. Drugi lew niemal wyłącznie żywił się mięsem zwierząt
roślinożernych. Oznacza to, że lwy współpracowały podczas polowanie, jednak nie
dzieliły się zdobyczą. Stwierdzono również, że jeden z osobników miał ułamany
kieł i pękniętą żuchwę, co w znacznym stopniu utrudniało mu spożywanie posiłków
oraz polowanie na szybkie i zwinne zwierzęta i prawdopodobnie to własnie
skłoniło go do rozpoczęcia polowań na wolniejszych i mniej zwinnych ludzi,
którzy okazali się nad wyraz łatwą zdobyczą.
W trakcie badań naukowcy
odpowiedzieli również na pytanie dlaczego lwy nie posiadały grzyw. Jest to
cecha charakterystyczna dla populacji lwów zamieszkujących tereny rzeki Tsavo.
Wpływ na to ma rodzaj pożywienie i temperatura otoczenia.
Zastanawiano się także
dlaczego dwa samce polowały razem, co jest niespotykane wśród lwów. Na ogół to
samice zdobywają pożywienie, jednak w Tsavo samce trzymały się razem i pomagały
sobie wzajemnie. Ma to mieć związek ze spadkiem poziomu testosteronu u
osobników zamieszkujących tamte tereny, na których przypada wyjątkowo duża
liczba samic na jednego samca - około 8, podczas gdy w innych stadach liczba ta
wynosi zwykle 5 lub 6 samic. W Tsavo samce nie były zmuszone do wzajemnej
rywalizacji o względy samic i nie czuły do siebie wrogości. Podczas, gdy jeden
samiec miał problem z polowaniem, drugi postanowił mu towarzyszyć i pomagać...
Wypchane okazy dwóch ludożerców z Tsavo stały się jedną z największych atrakcji chicagowskiego Muzeum Historii Naturalnej. Rząd Kenii od dawna żąda ich zwrotu. |
POSTSCRIPTUM...
Słynny most na rzece
Tsavo ukończono 7 lutego 1899 roku. Podczas I wojny światowej szyny zostały
zniszczone przez niemieckich żołnierzy. Po wojnie zostały jednak naprawione.
Kamienne fundamenty mostu są oryginalne i do dziś można je podziwiać, jako
część konstrukcji mostu w Tsavo.
John Henry Patterson
zmarł 18 czerwca 1947 roku. Po zakończeniu swojej kariery wojskowej czynnie
wspierał ruchy syjonistyczne, a jego ostatnią wolą było to, aby pochowano go w
Izraelu. Jego syn Bryan Patterson (1909-1979) został paleontologiem w Muzeum
Historii Naturalnej w Chicago - w tym samym muzeum, w którym znajdują się dwa
trofea lwów-ludojadów, upolowane przez jego ojca...
Ciekawa historia :)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł
OdpowiedzUsuńKolejny świetny artykuł!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i mrożąca krew w żyłach historia :)
OdpowiedzUsuńUFF! Skonczylem ,bardzo ciekawa historia.
OdpowiedzUsuń