niedziela, 16 września 2018

Rozstrzelani za uratowanie kobiety - Krzysztof Kaźmierczak

   O incydencie na dworcu kolejowym w Lesznie najpierw polskie władze kłamały. Potem starano się ukryć niewygodną prawdę. Na końcu o wszystkim zapomniano. W roku 1947 naprzeciw siebie stanęli żołnierze dwóch zaprzyjaźnionych narodów – Polski i ZSRR. A wszystko z powodu uprowadzenia Polki przez radzieckich sołdatów. Za swoją odwagę i bohaterstwo Polacy zapłacili życiem. Krzysztof Kaźmierczak poświęcił sporą część swojego życia, by dojść do prawdy o tamtym wydarzeniu. W książce „Rozstrzelani za uratowanie kobiety” jako pierwszy przedstawia prawdziwą historię potyczki w Lesznie. I oddaje cześć bohaterom, z których we własnym kraju zrobiono pospolitych bandytów…


   Jak można pozbyć się niechcianej żony w sposób najprostszy, a przy tym odnieść drobną korzyść? Zwłaszcza kiedy nie można wziąć rozwodu? Można ją sprzedać. Tak w roku 1947 postąpił mieszkaniec Ziem Odzyskanych na Pomorzu. A że kupców znalazł tylko w grupie wiecznie pijanych radzieckich żołnierzy, sposób zapłaty mógł być tylko jeden – butelka wódki.

Zofia Rojuk, kobieta którą mąż sprzedał
Rosjanom za butelkę wódki.
   21-letnia Zofia Rojuk została rozdzielona ze swoją córeczką i siłą zabrana przez żołnierzy w podróż pociągiem do Legnicy, gdzie znajdowała się ówcześnie jedna z największych baz Armii Czerwonej w Polsce. Prawdopodobnie miała posłużyć samotnym sołdatom jako kobieta do towarzystwa. I pewnie spotkałby ją najokrutniejszy los, gdyby nie przedłużony postój na dworcu kolejowym w Lesznie, w nocy z 27 na 28 maja 1947 roku. Wykorzystując dogodną okazję, przerażonej Zofii udało się skontaktować z byłym żołnierzem, uczestnikiem kampanii wrześniowej z roku 1939 roku. Feliks Lis postanowił kobiecie pomóc.

   Mężczyzna wiedział, że sam nie da sobie rady z pijanymi Rosjanami. Postanowił więc w największej tajemnicy zwrócić się do obecnych pociągu kolejarzy. Dalej już ruszyła niespodziewana lawina zależnych od siebie wydarzeń, które doprowadziły do tego, że wieści o losie nieszczęsnej kobiety trafiły do pobliskiej jednostki wojskowej.

   W leszczyńskim garnizonie Wojska Polskiego służbę pełnił wówczas młody, zaledwie 22-letni podporucznik Jerzy Przerwa. Znał Rosjan i doskonale wiedział do czego są zdolni. Postanowił kobiecie pomóc. W tym celu ogłosił w jednostce alarm i zarządził wymarsz całego, szesnastoosobowego plutonu. Dowódca nie był pewny tego, co się wydarzy, jednak na wszelki wypadek żołnierze uzbrojeni zostali w załadowaną broń.

    Na miejscu, po nieudanych próbach negocjacji z dowódcą Rosjan, doszło do potyczki, w wyniku której śmierć poniosło trzech żołnierzy Armii Czerwonej – na miejscu zginął szeregowiec, po przewiezieniu do szpitala jego los podzielili również dwaj oficerowie (major i kapitan). Po stronie polskiej nie było żadnych strat, jeśli nie liczyć przestrzelonego rękawa w mundurze.

Podporucznik Jerzy Przerwa.
Bohater, z którego zrobiono bandytę.
   To, co wydarzyło się później niczym nie różniło się od sfingowanych procesów stalinowskich. Kłamstwo goniło kłamstwo. Z Czerwonoarmistów prokurator zrobił bohaterów. Polacy stali się bandytami i terrorystami, którzy mieli zastrzelić śpiących w przedziale pociągu przyjaznych Rosjan. Już dziesięć dni później zapadły haniebne wyroki. Kilku polskich żołnierzy, w tym Jerzego Przerwę, skazano na kare śmierci. Wyroki wykonano w stylu „katyńskim” – gdzieś w głębi lasu, nad wykopanym dołem, polscy bohaterowie zostali zamordowani strzałem w tył głowy. Tak, zdaniem władz komunistycznej władzy, zakończyć się miała historia potyczki w Lesznie. O prawdzie chciano zapomnieć jak najszybciej. I zapomniano na sześć dekad.

   Jest jednak osoba, która nie tylko nie chciała zapomnieć, ale za wszelką cenę postanowiła zebrać wszystkie fakty, aby raz na zawsze ukazać całą prawdę o tym nie znanym szerzej wydarzeniu. Tą osobą jest Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz i pisarz, który poświęcił blisko piętnaście lat na dojście do prawdy. Z drobnych, często nie pasujących do siebie fragmentów leszczyńskiej układanki, krok po kroku starał się ułożyć całość. Wyniki swojej tytanicznej pracy zamieścił w książce, która ma szansę stać się jedną z najlepszych książek tego roku. „Rozstrzelani za uratowanie kobiety” to pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Vesper. Można powiedzieć, że ukazała się nareszcie. Wiele miał bowiem autor kłopotów, by swoją pracę wydać. Powodów było kilka. 

  Krzysztofowi Kaźmierczakowi nie udało się uzyskać dofinansowania na swój projekt z Ministerstwa Kultury (zabrakło jednego punktu). Dlaczego? Sam autor zastanawia się, czy przypadkiem komuś mogło zależeć, aby prawda o potyczce w Lesznie nie ujrzała światła dziennego. Czy to, że wśród oficerów Ludowego Wojska Polskiego (kojarzącego się przecież z okresem złego komunizmu), byli bohaterowie gotowi zginąć za swoją rodaczkę nie było czasem prawdą zbyt niewygodną? A może komuś przeszkadzało to, że wśród bohaterów z pociągu był jeden milicjant, w dodatku gorliwy komunista? Zwłaszcza dla kogoś, kto historię Polski postrzegał wyłącznie w barwie czarnej i białej?

Zofia Rojuk z córką. Kobiety spotkały się dopiero w roku 1968,
po 21 latach od chwili przymusowego rozstania.
   Dzięki swojej wielkiej determinacji, autorowi udało się w końcu wygrać. Dzięki jego niezłomności, uporowi i także odwadze, dziś czytelnicy otrzymują książkę niezwykłą. Pełną dramatycznych zwrotów akcji. Pełną bólu i smutku. Z pozornym „happyendem” dla sprzedanej i uprowadzonej kobiety, który jednocześnie okazał się jej przekleństwem. W końcu książkę wypełnioną tak skrajnymi emocjami, że nikt nie przejdzie obok tej historii obojętnie. Bo przecież jak można zareagować na to, co spotkało podporucznika Jerzego Przerwę, który wcale nie musiał ogłosić alarmu? Do podobnych incydentów z żołnierzami Armii Czerwonej, najczęściej pijanymi, dochodziło w pierwszych powojennych latach bardzo często. Jerzy Przerwa znał takie przypadki z własnego doświadczenia. Wiedział do czego zdolni są Rosjanie. Wiedział, czym mogą grozić wszelkie interwencje przeciwko obywatelom bratniego ZSRR, stacjonującym w naszym kraju. A mimo to zdecydował się zaryzykować. Dla jednej, zupełnie mu obcej młodej kobiety. Postawił na szali nie tylko swój los, ale również los szesnastu młodych ludzi – żołnierzy plutonu z leszczyńskiej jednostki. I wszyscy oni, bez zbędnych pytań, przejęci losem swojej rodaczki ruszyli jej na ratunek. Za jej życie trzech z nich zapłaciło swoim, reszta trafiła do więzienia. Trzy polskie życia za trzy radzieckie. Tak wyglądała sprawiedliwość w Polsce końca lat 40. XX wieku.

   Krzysztof M. Kaźmierczak dziś przywraca pamięć o bohaterach. Sprawia, że ich imiona dochodzą w końcu do uszu współczesnych czytelników. I znajdują w polskiej historii należne im miejsce. Aby tego dokonać, autor przebył długą drogę. Odnalazł ostatnich żyjących świadków tej opowieści. Rozmawiał z nimi. Zbierał z ich głów resztę wyblakłych wspomnień. I układał w całość, mozolnie, ostrożnie, długo – przez kilkanaście lat. Nie ułożył wszystkiego. Sam przyznaje, że zostało mu jeszcze to zapełnienia kilka białych plam, takich jak losy dziecka Jerzego Przerwy, które urodziło się już po jego egzekucji.

   Książkę „Rozstrzelani za uratowanie kobiety” trzeba przeczytać. Bez względu na to, jakie zdanie ma się o tamtej epoce. To nie jest historia o Ludowym Wojsku Polskim, nie o milicjantach, nawet nie o radzieckich sołdatach. To historia o tym, że w każdej epoce, w każdym systemie byli ludzie, którzy żyli ponad polityczne i społeczne uwarunkowania. Ludzie, dla których los bliźniego był ważniejszy niż ówczesne zależności (dzisiaj mówilibyśmy o poprawności politycznej). Zwykła ludzka odwaga nie ma ojczyzny i nie należy do żadnego ustroju. Ona istniała w sercach i umysłach tych kilkunastu młodych ludzi, którzy uzbrojeni i zdeterminowani wyruszyli na pomoc. Bez pytań, bez strachu, bez myśli o konsekwencjach. Tak żyją bohaterowie. I tak umierają. Jednak dzięki takim osobom, jak Krzysztof M. Kaźmierczak, oni wciąż żyją w naszej pamięci. Cześć i chwała bohaterom!

Krzysztof M. Kaźmierczak
„Rozstrzelani za uratowanie kobiety”
ISBN: 978-83-773-1314-5
Liczba stron: 256
Okładka: Miękka
Wymiary: 145 x 205 mm

3 komentarze:

  1. Może miasto Leszno powinno w jakiś sposób uczcić pamięć tych bohaterskich żołnierzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miasto Leszno bezwzględnie powinno uczcić tych wspaniałych bohaterów!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale napisane! Ostatni akapit powala...

    OdpowiedzUsuń