W nocy z 31 października na 1 listopada 1980 roku doszło do tragicznego pożaru w szpitalu psychiatrycznym w Górnej Grupie. Brak wody do gaszenia ognia, zamurowane wyjścia ewakuacyjne oraz pacjenci, uciekający i chowający się przed pijanymi strażakami - to wszystko sprawiło, że szanse na ratunek były niewielkie. W płomieniach zginęło oficjalnie 56 osób. Komunistyczna propaganda mówiła o bohaterskiej walce straży pożarnej z żywiołem, jednak to członkowie personelu medycznego okazali się prawdziwymi bohaterami. Narażając własne życie, wracali po swoich pacjentów tam, gdzie strażacy bali się wejść...
Szpital w Górnej Grupie, należący do Wojewódzkiego Zespołu Psychiatrycznego w Świeciu, nie cieszył się dobrą opinią. Złe warunki sanitarne oraz wykorzystywanie pacjentów do pracy w sąsiednich gospodarstwach rolnych to nie jedyne mroczne sekrety tego miejsca. Podobno nie wszyscy pacjenci, zamknięci w murach szpitala, byli chorzy psychicznie. Część z nich stanowili ludzie, których nie udało się wtłoczyć w ramy, panującego ówcześnie, systemu. Władze PRL robiły wszystko, aby opinia publiczna nie poznała wstydliwych szczegółów na temat funkcjonowania placówki oraz chaotycznie przeprowadzonej akcji ratowniczej.