poniedziałek, 17 marca 2014

Tragedia na Przełęczy Diatłowa

   W 1959 roku grupa radzieckich studentów Politechniki Uralskiej w Jekaterynburgu wybrała się na zimową wyprawę. Ich celem było zdobycie szczytu góry Otorten, znajdującej się w północnej części okręgu swierdłowskiego na Uralu. Miała to być przygoda ich życia. Jednak cena, którą za to zapłacili, była ogromna. Ich ciała znaleziono na zboczu sąsiedniej góry Cholat Sjakl, co w języku lokalnego ludu Mansów znaczy "Góra umarłych". Okoliczności ich śmierci od ponad 50 lat pozostają jedną z największych tajemnic Związku Radzieckiego.


   Przybyli na miejsce ratownicy odnaleźli pocięty namiot, z pozostawionymi w nim rzeczami osobistymi, oraz ślady stóp, prowadzące kilometr dalej w stronę lasu. Obrażenia ciał nie pozwoliły stwierdzić, co tak naprawdę stało się na przełęczy. Ustalono tylko, że członkowie wyprawy zostali przestraszeni przez coś lub przez kogoś tak bardzo, że pomimo ogromnego mrozu, podjęli decyzję o pośpiesznym opuszczeniu namiotu, będąc częściowo rozebranymi, boso lub tylko z jednym butem. Według oficjalnej wersji sowieckich władz śmierć członków wyprawy była skutkiem "działania nieznanej siły"...