Historycy i badacze morskich tragedii od ponad 140 lat starają się rozwikłać zagadkę "Mary Celeste" - owianego złą sławą okrętu, który 4 grudnia 1872 roku został odnaleziony około 600 mil morskich na zachód od Gibraltaru. Brygantyna dryfowała samotnie po oceanie. Na pokładzie nie było nikogo. Kapitan statku, jego żona i córka, a także ośmioosobowa załoga - wszyscy przepadli bez śladu. Doprowadziło to do powstania niezliczonej ilości teorii spiskowych, próbujących wyjaśnić, co tak naprawdę wydarzyło się na pokładzie "Mary Celeste" tamtego feralnego dnia...
Do legendy przeszły opowieści o tym, co znaleziono na pokładzie porzuconego frachtowca - susząca się bielizna, niedopalone fajki, niedopita herbata, ledwie naruszone, jeszcze ciepłe posiłki na talerzach oraz brak śladów jakiejkolwiek walki miały wskazywać, że statek opuszczono nagle i tylko na chwilę, z zamiarem szybkiego powrotu. Los zaginionej załogi stał się jedną z największych zagadek w historii morskich katastrof. Od ponad wieku miłośnicy tajemnic prześcigają się w wymyślaniu coraz to innych hipotez. Trójkąt Bermudzki, wiry wodne, bunt załogi, piraci, potwory morskie, a nawet UFO - to tylko niektóre próby rozwiązania tej zagadki. Jak się okazuje - przyczyna zaginięcia 10 osób może być całkiem prozaiczna i nie taka tajemnicza, jak się to może wydawać...