wtorek, 10 czerwca 2014

Świat w ruinach - Brahehus (Szwecja)

   Ruiny Brahehus wznoszą się dumnie na skraju stromego klifu, 3 km na północ od szwedzkiego miasta Gränna, w gminie Jonköping. Wzorowana na europejskich, średniowiecznych zamkach posiadłość miała być prezentem hrabiego Pera Brahe Młodszego dla jego żony Kristiny Katariny Stenbock, w dowód wielkiej miłości. Dziś pozostałości zamku są jedną z największych atrakcji turystycznych południowej Szwecji. Dla mieszkańców tego kraju Brahehus stał się symbolem zarówno ich XVII-wiecznej potęgi, jak również walki z czasem, którą toczył Per Brahe, by zdążyć ofiarować swojej chorej żonie najwspanialszy prezent. Walki toczonej z trudem... Walki przegranej...




   Brahehus (szwedz. "dom Brahe") nie jest może najbardziej okazałą tego typu budowlą w skali Europy. Nie posiada również mrożących krew w żyłach legend, które przyciągałyby miliony turystów z całego świata. Prawdę mówiąc, niewielu z nas w ogóle słyszało o tym miejscu. Jego sława nigdy właściwie nie wykroczyła poza Szwecję. Jednak niezwykła lokalizacja tego zabytku i jego nieodparty urok sprawiają, że warto choć przez chwilę zatrzymać się tutaj i poznać jego historię.

 
Hrabia Per Brahe Młodszy (1602-1680).
Obraz autorstwa Davida Becka z ok. 1650 r.
  Hrabia Per Brahe Młodszy (1602-1680), podczas swoich licznych podróży po Europie, był pod ogromnym wrażeniem średniowiecznych zamków i prac niemieckich architektów. Po ukończeniu studiów w Strasburgu został szambelanem szwedzkiego króla Gustava II Adolfa, z którym pozostał w wielkiej przyjaźni. Wysłany z misją dyplomatyczną do Prus (w latach 1626-1628), został dwukrotnie ranny. Król mianował Pera (za jego zasługi) pułkownikiem regimentu Småland. Tam też Brahe ożenił się, a roku 1630 zrodził się w jego głowie pomysł na letnią rezydencję, która swoim stylem i majestatem zapierałaby dech wszystkim gościom odwiedzającym te strony. Postanowił, że budowla musi być na tyle duża, aby była widoczna z daleka. Kilka lat zastanawiał się nad godną lokalizacją i znalazł ją na skraju wysokiego, na prawie 90 metrów, klifu przy jeziorze Wetter (gmina Jonköping), z widokiem na wyspę Visingsö. W roku 1638 rozpoczął pracochłonną budowę i niemal od razu pojawiły się trudności. Wielkie kamienie wykorzystywane do budowy murów musiały być wnoszone po skalistym zboczu, co znacznie opóźniało prace. W wyniku wypadków przy transporcie budulca, życie straciło kilkunastu robotników. Zamek miał być prezentem (a zarazem zabezpieczeniem majątkowym na wypadek śmierci Pera) dla jego żony, baronowej Kristiny Katariny Stenbock (1608-1650), którą poślubił 10 lat wcześniej. Małżeństwo przeżywało właśnie trudne chwile - w ciągu 4 lat (1634-1637) zmarło troje ich dzieci - Magdalena Hedvig (1631-1634), Abraham Joakim (1634-1634) i Fredrik (1636-1637). Najstarsza córka Elsa Beata (1629-1653) była natomiast bardzo słabego zdrowia, co dodatkowo przysparzało zmartwień rodzicom. Brahehus miał wynagrodzić Kristinie wszelkie smutki i ciężkie lata. Dzięki listom małżonków wiadomo, że Kristina bardzo cieszyła się z nowego domu i nie mogła doczekać się dnia, w którym tam zamieszka. Często osobiście doglądała postępujących tam z trudem prac.

Makieta przedstawiająca wygląd posiadłości Brahehus z drugiej połowy XVII wieku.

Kristina Katarina Stenbock (1608-1650).
Obraz autorstwa Johana Wernera z roku 1650.
   Najpierw wzniesiono kamienną konstrukcję kwadratowego budynku mieszkalnego, składającego się z dwóch pięter. Rogi domu i okna wyrzeźbiono z piaskowca. Do budowy ścian zewnętrznych użyto cegieł. W tym czasie Per Brahe zaangażowany był również w inne okoliczne prace budowlane. W połączeniu z transportem materiału powodowało to coraz większe opóźnienia. Po 7 latach od rozpoczęcia powstał czterospadowy dach, wyposażony w patio. Rok później wzniesiono mury w ogrodzie, na którego rogach wybudowano dwie wieże z iglicami. Południowa wieża pełniła prawdopodobnie rolę kuchni, północna była zbrojownią.

   Gdy Kristina zaczęła podupadać na zdrowiu, Per postanowił zrobić wszystko, żeby przyspieszyć budowę swojego prezentu dla żony. W tym celu sprowadził mineraloga i alchemika Juliusa Kemmenera oraz nadwornego malarza, rzeźbiarza i budowniczego Johana Wernera (co ciekawe, Werner urodził się na Śląsku, w miejscowości Czarnowęsy). Na specjalna prośbę, z pomocą pośpieszył również członek "loży masońskiej" Hans Andersson. Niestety, obawy Pera Brahe spełniły się 14 czerwca 1650 roku (niektóre źródła podają datę 12 czerwca), kiedy dowiedział się, że przebywająca w Finlandii Kristina zmarła, nie doczekawszy ukończenia Brahehus. Załamany Per postanowił jednak kontynuować prace jako hołd dla swojej zmarłej żony. Dwa lata później założył w okolicy miasto Brahe-Grenna (dzisiejsze Gränna), jednak on sam, po śmierci Kristiny, niechętnie pojawiał się w tych stronach.

Rycina Brahehus z XVII wieku znajdująca się w dziele "Suecia Antiqua et Hodierna".

Najstarsze znane przedstawienie ruin zamku. Rok 1788.
   Gdy w roku 1653 zmarła jego najstarsza córka, pocieszenie znalazł u hrabiny Beaty De la Gardie (1612-1680), która jeszcze w tym samym roku została jego drugą żoną. Dwa lata później Brahehus w końcu ukończono, jednak Brahe za nic nie chciał tam zamieszkać. Być może uznał, że miejsce to będzie mu zbyt mocno przypominać o jego zmarłej Kristinie. Pomimo protestów drugiej żony, postanowił przeznaczyć okazały kompleks na dom dla gości, emisariuszy i królewskich posłańców, którzy znaleźliby się w pobliżu. Bogaty wystrój i zdobienia sprawiły, że wkrótce zaczęło się tam zjeżdżać najokazalsze towarzystwo. Na terenie posiadłości dobudowano wtedy kilka drewnianych domów, stodoły, stajnie i zajazd.

   Brahe nie doczekał się potomka, a gdy zmarł w roku 1680, zamek odziedziczył jego siostrzeniec - Nils Brahe, który od samego początku nie wykazywał żadnego zainteresowania wspaniałą posiadłością. Niezamieszkany Brahehus narażony był na włamania i kradzieże dokonywane pod osłoną nocy przez okolicznych mieszkańców. W ciągu kilku miesięcy zniknęły niemal wszystkie wartościowe przedmioty, a reszta zachowanych dóbr została sprzedana na aukcji w Jonköping w roku 1697. Zaraz po tym Brahehus przeszedł na własność Królestwa Szwecji, na mocy ustawy wydanej za panowania króla Karola XI. Przez kolejnych 10 lat nikt nie znalazł pomysłu na wykorzystanie budowli.

Rysunek z roku 1828. Poniżej, prawdopodobnie pierwsze zdjęcie ruin, wykonane w roku 1877.

   29 września 1708 roku nad pobliską miejscowością rozszalała się ogromna burza. Uderzenia piorunów spowodowały wielki pożar, który szybko rozprzestrzenił się, docierając również do Brahehus. Zamek spłonął doszczętnie, a wraz z nim cała drewniana zabudowa. Gdy ogień ustał, po dachu i całym wnętrzu nie było już śladu. Przez następne sto lat posiadłość, która miała być chlubą okolicy, zamieniała się w zgliszcza. W XIX wieku malownicze ruiny stały się miejscem romantycznych wycieczek. Zaczęły też przyciągać malarzy, uwieczniających na płótnie to, co zostało po Brahehus. A zostawało coraz mniej...

   Pierwszą próbę renowacji szwedzkiego zabytku podjęto się w roku 1910. Wywieziono zalegający tam od stuleci gruz i zabezpieczono mury przed postępującym procesem niszczenia. Kolejne prace w latach 50. XX wieku (a potem 70.), nadały mu dzisiejszy wygląd. W roku 1972 otworzono autostradę biegnącą kilkadziesiąt metrów od zamku, powstał też zajazd i parking. Od tego momentu turyści nie musieli już wspinać się po stromym klifie, by móc podziwiać pozostałości zamku. Sprawiło to, że ruiny Brahehus to dzisiaj jedne z najbardziej znanych i popularnych ruin w południowej Szwecji, z których roztacza się piękny widok na jezioro Wetter i sąsiadującą z nim wioskę u podnóża klifu...

Ściana zachodnia, widok z wewnątrz Brahehus. Za oknami jezioro Wetter i wyspa Visingsö.
(Powyżej) Wejście do wieży południowej, gdzie mieściła się kuchnia.
(Poniżej) Piwnica. Na ścianach zachowane są fragmenty oryginalnego tynku.
Obraz Frederika Södriga "Ruinerne af Brahehus ved Jönköping i Sverige", namalowany 2 listopada 1832 roku.
Brahehus znajduje się w odległości kilkudziesięciu metrów od autostrady E4.
Ostatnie prace konserwatorskie zakończyły się w roku 2013.

Zobacz także:




6 komentarzy:

  1. Zwiedziłem te ruiny i muszę przyznać że są extra a sam widok z ruin na jezioro bajeczny. Ciekawy blog więc czekam na kolejne tajemnice historii;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Z zainteresowaniem czytam wpisy. Artykuł ten skojarzył mi się z wpisem o smokach, a to za sprawą obrazu na którym nad ruinami krążą opisywane w tam smoki. Widocznie w Europie też żyły te baśniowe stwory szybujące w przestworzach. Czekam na kolejne wpisy i dziękuję za to co dotychczas zostało odkryte i wspaniale opisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo smutna historia świadcząca, że nie zawsze mając pieniądze, mamy wszystko. Nieszczęsna kobieta, stracić troje dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia historią. A czy w tych riunach straszy? Ja jestem przekonana , że tak....ktoś może się wypowiedziec?

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłem tam dzisiaj i nic mnie nie wystraszyło, może lepiej jest w nocy... Z zamku jest przepiękny widok na jezioro, szczególnie przy zachodzie słońca. Wystarczy zatrzymać się na stacji Preem i przejść pod autostradą. Polecam Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne miejsca ,czuc klimat skandynawi szczegulnue podziwiajac widok z klifu na jezioro jak I na Jonkoping

    OdpowiedzUsuń