środa, 5 stycznia 2022

Pornokracja - haniebne lata papiestwa


   W pierwszych latach X wieku rozpoczął się najbardziej haniebny okres w długiej historii Watykanu. Przez blisko sześć dekad kolejni papieże byli tylko posłusznymi marionetkami w rękach dwóch groźnych i przebiegłych kobiet, pochodzących z arystokratycznego rodu. Teodora i jej córka Marozja zyskały wówczas złą sławę największych nierządnic Rzymu, które gotowe były na wszystko, aby tylko zaspokoić swoje własne ambicje. Nigdy wcześniej i nigdy później kobiety nie miały tak wielkiej władzy w Kościele. Każdego, kto stanął na ich drodze czekała śmierć.


   Najpierw Teodora, a później jej córka Marozja nie tylko decydowały o wyborze kolejnych papieży, ale także o ich późniejszej detronizacji. Zwykle kończyła się ona nagłym zgonem nieposłusznych im ojców świętych. Obie były kochankami papieży, a nawet rodziły im dzieci, które później same siadały na papieskim tronie. Lata ich haniebnych rządów przeszły do historii Kościoła jako „saeculum obscurum” – ciemne stulecie. Dziś czas ten nazywany jest także okresem pornokracji, czyli epoką, w której Watykanem rządziły ladacznice.



OJCOWIZNA PO ŚWIĘTYM PIOTRZE

   W drugiej połowie IX wieku w Rzymie panował chaos. Od niemal stu lat miasto było stolicą Państwa Kościelnego – zwanym także Patrimonium Sancti Petri, czyli ojcowizną po świętym Piotrze. Władze sprawowali w nim kolejni papieże. Stając się niemal panami feudalnymi, sprawującymi nadzór nie tylko nad wiernymi, ale także nad sprawami świeckimi. W tym nad sprawą najważniejszą – finansami. Ich siedzibą nie był jeszcze wówczas sam Watykan, ale rzymski Lateran.

Bazylika św. Jana na Lateranie była częścią
rezydencji kolejnych papieży od roku 313.
   Wielkie rzymskie rody od dawna patrzyły pożądliwie na papieski urząd. Tron świętego Piotra jawił się im jako kuszący łup. Nie było tajemnicą, że ten, kto w Stolicy Apostolskiej umieścił swojego papieża – zdobywał niemal nieograniczoną władzę. A im mniej religijny był sam papież – tym łatwiej można było nim sterować. Nikogo nie dziwiło, że papiestwo szybko stało się synonimem ogromnych nadużyć i korupcji.

   Obraz ówczesnych papieży całkowicie różnił się od ich współczesnego wizerunku. Co więcej – nawet wymagania stawiane kandydatom na następców świętego Piotra były delikatnie mówiąc – minimalne. Nie wymagano od nich ani religijności, ani przestrzegania przykazań. Nie musieli być nawet osobami duchownymi. Celibat jeszcze nie obowiązywał, a powstrzymanie się od popełniania grzechów nie było koniecznością. Co najwyżej stanowiło to jedynie dobrze postrzeganą zaletę. 

   W zasadzie warunek był tylko jeden – musieli być posłusznie wykonywać wolę swoich mocodawców. Niektórzy papieże z pokorą godzili się na bycie posłusznymi pionkami w politycznej grze o władze i wpływy. Siedzieli cicho i nie rościli sobie praw do podejmowania decyzji. Czasami mianowali nowych biskupów lub poświęcili kolejną świątynię. Zamiast walczyć o zmianę wizerunku papiestwa, woleli zamykać się w swoich komnatach, aby modlitwami zapewnić sobie własne zbawienie. I właśnie tacy mieli dużą szansę na to, aby pożegnać się ze swoim urzędem w sposób godny – czyli po prostu umrzeć śmiercią naturalną.

Pałac na Lateranie, grafika z XVIII wieku.
   Ci dobrzy papieże stanowili jednak zdecydowaną mniejszość. Znacznie większą liczbę stanowili wszelkiej maści rozpustnicy i żądni władzy grzesznicy. Swoim zachowaniem przypominali bardziej wyznawców Szatana niż Jezusa. Cudzołożyli, mordowali, handlowali świętymi sakramentami. O wiele bardziej interesowali się wymyślaniem kolejnych intryg niż religią wspólnotą, na czele której stali. Tak długo, jak byli posłuszni swoim protektorom – mieli pełne przyzwolenie na zaspokajanie wszystkich swoich żądz. Jednak wystarczyło tylko, że jakakolwiek ich decyzja stanęła w jawnej sprzeczności z interesami rzymskiego rodu, który w danym momencie pełnił władzę w Rzymie – a taki papież nagle nie tylko przestawał pełnić swój urząd. Najczęściej przestawał również oddychać. Kiedy wierni dowiadywali się, że panujący papież powrócił do domu ojca – oznaczało to najczęściej, że został po prostu zamordowany. Tych, którzy wypadli z łask truto, podcinano im gardła, katowano lub wrzucano do Tybru. Jeśli mieli szczęście, trafiali do lochu, gdzie czekała ich jedynie śmierć głodowa.

   Śmierć papieży oznaczała zwykle anulowanie podjętych przez nich decyzji. Na ich miejscu szybko pojawiał się nowy kandydat, którzy od swoich poprzedników różnił się jedynie imieniem i dołączonym do niego numerem. Nieustające manewry polityczne rzymskich rodów oraz wielkie niegodziwości popełniane przez kolejnych papieży stały się przyczyną upadku tego urzędu. Gdy wydawało się nie może być już gorzej – na politycznej scenie Rzymu pojawił się ród, którego przedstawicielem został Teofilakt – rzymski konsul pochodzący z etruskiego miasta Tusculum.

BEZWSTYDNA ULICZNICA

   Pod koniec VIII wieku Teofilakt przybył do Rzymu i już w nim pozostał. Niewiele wiadomo o nim samym. W kilku źródłach zachowały się jedynie jego imię i urzędy, jakie sprawował. Był księciem, senatorem oraz jednym z sędziów mianowanych przez cesarza. Nie ulega wątpliwości, że musiał mieć nie tylko odwagę, ale i wielkie cechy przywódcze. Inaczej nie udałoby mu się objąć kontroli zarówno nad Rzymem, jak i urzędem papieskim. Dużo więcej wiadomo natomiast o jego żonie. Bo o ile Rzymem rządził Teofilakt, to nim rządziła Teodora – ambitna i bezlitosna kobieta, która gotowa była dosłownie na wszystko, aby tylko zapewnić swojej rodzinie wszystko to, co sobie zaplanowała. Wraz ze swoimi córkami – Marozją i Teodorą Młodszą – żona Teofilakta raz na zawsze zmieniła oblicze nie tylko wiecznego miasta, ale i papiestwa.

Marozja (po lewej) i jej matka Teodora (po prawej) skutecznie
manipulowały papieżami w okresie pornokracji.
Ilustracja z XIII-wiecznej księgi Marcina z Opawy.
   Okres panowania tych kobiet historycy nazwali „pornokracją”, czyli władzą prostytutek. Jako że same nie mogły pełnić żadnych funkcji w kościelnych strukturach, zaczęły wykorzystywać swoje kobiece wdzięki, aby skutecznie manipulować kolejnymi papieżami. Miały również ogromny wpływ nie tylko na wybór kolejnych papieży i podejmowane przez nich decyzje, ale także na ich późniejsze nagłe zgony. 

   Kronikarz z X wieku Biskup Liutprand z Kremony napisał bez ogródek:

„Pewna bezwstydna ulicznica o imieniu Teodora była wtedy jedynym władcą Rzymu. I choć już samo wspomnienie o tej grzesznicy jest wielkim wstydem – rządziła ona jak mężczyzna. Jej dwie córki – Marozja i Teodora – swoją niegodziwością nie tylko dorównywały matce, ale nawet przewyższały ją w zamiłowaniu do bezwstydnego wykorzystywania swoich ciał do osiągnięcia wszelkich korzyści”


   W roku 897 walka o władze papieską przybrała jeszcze bardziej makabryczny wymiar. Podczas słynnego synodu trupiego – rozpadające się i gnijące ciało zmarłego dziewięć miesięcy wcześniej papieża Formozusa zostało wyciągnięte z grobu, ubrane w papieskie szaty i ponownie posadzone na Tronie Piotrowym. Tylko po to, aby w pokazowym procesie oskarżyć go o herezję oraz o nielegalne przejęcie papieskiego urzędu. Jego pontyfikat unieważniono, podobnie jak wszystkie decyzje, które wówczas podjął. Na koniec obcięto mu trzy palce służące do błogosławienia, a jego szczątki wrzucono do Tybru. Wydarzenie to spowodowało wielkie oburzenie w Rzymie, zwłaszcza wśród duchownych wyświęconych przez Formozusa. Kilka miesięcy później papież Stefan VI, który był pomysłodawcą tego makabrycznego spektaklu został aresztowany i uduszony. Chęć na przejęcie papieskiego urzędu miał jeden z kardynałów biorących udział w procesie Formozusa. Sergiusz już raz próbował siłą zająć Tron Piotrowy, ale szybko został potępiony i wygnany z Rzymu. 

   W tym czasie karty w Stolicy Apostolskiej rozdawała już Teodora. Na papieskim tronie osadziła najpierw łagodnego Benedykta IV, a później Leona V. Dalsze wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie. Kapelan Leona V – Krzysztof zwany także Kristoforusem – także chciał zostać papieżem. Nie miał jednak poparcia Teodory i jej męża. Miał za to ambicje, ogromną żądzę władzy oraz wynajętych przez siebie uzbrojonych najemników. Z ich pomocą we wrześniu 903 roku Krzysztof porwał urzędującego papieża i zamknął go w lochu. Następnie zmusił swojego więźnia do zrzeczenia się godności papieskiej.

UKŁAD Z KOCHANKĄ

Papież Leon V został obalony przez żądnego
władzy antypapieża Krzysztofa. 
   Teofilakt był wściekły. Nikt bez jego wiedzy nie mógł zostać papieżem. Jego piękna żona Teodora szybko znalazła sposób na przywrócenie właściwego porządku. Wybrała również wykonawcę do tego zadania. Przebywający na wygnaniu Sergiusz – od lat bezskutecznie próbował powrócić i zostać papieżem. Gotowy był na wszystko, aby tylko zrealizować swój cel. Liczył na to, że pomogą mu więzy rodzinne. Jednak choć był bliskim kuzynem Teofilakta – wiedział, że ten nic mu nie da za darmo. Najpierw musiał mu wyświadczyć drobną przysługę. Zaproponował więc obalenie papieża Krzysztofa i przywrócenie na urząd Leona V, który wciąż żył w więziennym lochu. Teofilakt za namową żony zgodził się na taki plan. W zamian obiecał Sergiuszowi możliwość powrotu do Rzymu z wygnania oraz przywrócenie go do stanu duchownego. Nie wiedział tylko, że jego kuzyn już wcześniej był dogadany z jego żoną. A znał ją lepiej niż Teofilakt przypuszczał. Był bowiem kochankiem Teodory. Co prawda jednym z wielu – ale na pewno jej ulubionym. A ona obiecała mu znacznie więcej. Sergiusz po uwięzieniu papieża Krzysztofa miał zostać jego następcą.

   Korzystając z poparcia Alberyka I, księcia Spoleto Sergiusz ruszył na pałac laterański, będący wówczas siedzibą papieży. Pod koniec stycznia 904 roku Krzysztof został aresztowany i osadzony w tym samym więzieniu, w którym wciąż przebywał Leon V. Wbrew obietnicy złożonej kuzynowi, Sergiusz nie tylko nie uwolnił prawowitego papieża, ale zgodnie z wolą Teodory – sam ogłosił się następcą świętego Piotra. Za swoją pomoc Alberyk I otrzymał od nowego papieża Sergiusza III arystokratyczny tytuł Markiza Rzymu.

Sergiusz III papieżem został dzięki pomocy
swojej kochanki Teodory, która w takim wyborze
miała swój bardzo osobisty cel.
   Teofilakt nie chciał słyszeć o taki rozwoju wydarzeń. Znał Sergiusza i wiedział, że nie należał on do ludzi pozwalających sobą kierować. A tacy właśnie zdaniem konsula powinni być papieże. Teodora zaczęła więc działać. Wskazała Sergiuszowi sposób na przekonanie jej męża. Nowy papież posłuchał rady swojej wpływowej kochanki. Pierwszą jego decyzją było przekazanie wszystkich swoich świeckich uprawnień Teofilaktowi. Od tego momentu to właśnie on – a właściwie jego żona Teodora – przejęła pełną władzę nad papieskimi finansami. 

   Zdobycie papieskiego urzędu nie należało w tamtym okresie do rzeczy szczególnie trudnych. Znacznie trudniej było go utrzymać. Sergiusz III doskonale to wiedział, więc aby zminimalizować ryzyko utraty stanowiska postanowił pozbyć się obalonego przez siebie papieża. 

   Wkrótce osobiście odwiedził przebywającego w więzieniu byłego papieża Krzysztofa, którego własnoręcznie udusił. Podobnie jak prawowitego ojca świętego Leona V – tak na wszelki wypadek. Gdy Teodora zapytała go o te dwa nagłe zgony – Sergiusz z zatroskaną miną przyznał, że uczynił to z litości, ponieważ jego zdaniem byłym papieżom nie godziło się przebywać w tak nieludzkich warunkach.

   Teofilakt być może uwierzył w dobre intencje nowego papieża. Jego żonie było to zupełnie obojętne. Pierwszy z jej osobistych celów spełnił się. Do zrealizowania pozostały Teodorze jeszcze te związane z zapewnieniem władzy jej córkom i przyszłym wnukom. Najpierw musiała jednak skutecznie kontrolować niepokornego Sergiusza. Znała jego słabość do nieletnich dziewcząt. Wiedziała też jak bardzo pożądliwie 45-letni papież patrzył na jej 14-letnią córkę. W zamian za całkowite podporządkowanie sobie Sergiusza Teodora zgodziła się, aby Marozja została jego papieską kochanką.

JAKA MATKA, TAKA CÓRKA

   Marozja nie protestowała. Co więcej – bardzo podobna do własnej matki doskonale wiedziała, że tylko w taki sposób może zrealizować własne plany na przyszłość. Dwa lata później urodziła papieżowi syna. Jan miał się stać w przyszłości kolejnym papieżem, dzięki któremu Marozja osiągnęłaby pełną władzę w Państwie Kościelnym. Najpierw musiał jednak dorosnąć. Porozumienie pomiędzy matką i córką zakładało, że do tego czasu Teodora zadba o to, aby ojcem świętym nie został nikt, kto mógłby zagrozić ich rodzinie.

   Sergiusz III zmarł w roku 911. Jako jeden z nielicznych ówczesnych papieży swój ziemski żywot zakończył w sposób naturalny. Oznacza to, że musiał wywiązywać się ze swoich obietnic złożonych Teodorze. Marozja była już w tym czasie żoną Alberyka I – książę Spoleto i dzięki Sergiuszowi – Markiz Rzymu. W tym czasie Teofilakt już praktycznie zniknął ze sceny politycznej. Władze w mieście całkowicie przejęły dwie kobiety – matka i córka. Każdy, kto wszedł im w drogę – kończył w podobny sposób. Nagle i boleśnie.

Portret Marozji, wykonany przez Franco Mistraliego w roku 1861.
   W oczekiwaniu na pontyfikat wnuka, Teodora na papieskim tronie umieszczała swoich kolejnych kochanków. Anastazy III z natury był łagodny i uległy. Jako papież wyróżnił się tylko raz, gdy nie zgodził się na czwarty ślub bizantyjskiego cesarza Leona VI Filozofa. Ten poskarżył się Teodorze. Kilka dni później Anastazy został uduszony, a jego następca Lando swój pontyfikat rozpoczął od udzielenia zgody na ożenek cesarza. W zamian otrzymał do swojej dyspozycji własny dom publiczny. 

   Przez kilka kolejnych miesięcy uwielbiające kobiece wdzięki papież praktycznie z niego nie wychodził. Gdy nawet biskupi zaczęli się w końcu dopytywać, gdzie jest papież – Lando został przez żołnierzy siłą sprowadzony do papieskiego pałacu. Wytrzymał kilka dni. Potem uciekł do swoich prostytutek. Kiedy Teodora spośród swoich licznych kochanków wybrała sobie nowego papieża – Lando wylądował w rzece z podciętym gardłem. W Rzymie plotkowano później, że gdy jego zwłoki zostały wyłowione z Tybru, martwy papież wciąż miał erekcję…

   Jan X ojcem świętym był przez 14 lat, co stanowiło wówczas dość spore osiągnięcie. Zawdzięczał to głównie swojej pozycji w łożu Teodory, ponieważ po śmierci Sergiusza III to właśnie on stał się jej ulubionym kochankiem. Co więcej – był ojcem jej drugiej córki Teodory zwanej Młodszą. Gdy w roku 920 zmarł Teofilakt, Teodora przeprowadziła się na stałe do papieskiego pałacu na Lateranie. Starzejąca się seniorka rodu podobno lubiła ubierać się wówczas w papieskie szaty i zasiadać na tronie obok swojego dużo młodszego kochanka. W taki sposób papieska para przyjmowała swoich gości.

   Sześć lat później Marozja uznała, że matka nie jest już do niczego potrzebna. Chciała rządzić Rzymem bez Teodory i mieć osobisty wpływ na wybór kolejnych papieży. Mąż Marozji Alberyk I postanowił działać. Dokonał zamachu na papieża i jego papieżycę. Przejęcie władzy nie powiodło się i Alberyk dostał się do niewoli. Marozja została zmuszona przez matkę i jej papieża do wzięcia udziału w egzekucji swojego męża. Ona sama przeżyła, ponieważ zapewniła matkę, że nie miała pojęcia o planach przeprowadzenia zamachu.

   Dwa lata później Teodora zmarła. Po jej śmierci papież Jan X wiedział, że jeśli nie zacznie działać, jego dni będą policzone. Obawiał się zemsty jej córki za śmierć Alberyka. Wiedział, że Marozja zrobi wszystko, aby go zdetronizować, a wtedy nowym papieżem uczyni własnego syna. Jan X nie chciał stracić pozycji, jaką posiadał. Zawarł więc sojusz z Hugonem z Arles, którego celem było całkowite pozbawienie Marozji wpływów w Rzymie. O planach tych dowiedziała się jednak córka Teodory. I nie zamierzała oddać władzy, jaką odziedziczyła po matce.

GDY WRÓG STAJE SIĘ MĘŻEM

   Hugon z Arles od dawna był skonfliktowany z własnym bratem – Gwidonem z Toskanii. Marozja postanowiła to wykorzystać. Zaproponowała mu małżeństwo i władzę w Rzymie. W zamian oczekiwała pomocy w rozwiązaniu swojego problemu, czyli usunięcia panującego papieża. Gwidon zgodził się, a na swój własny ślub przybył z wielką armią. Tuż po ceremonii wkroczył do papieskiego pałacu, uwięził Jana X, a następnie udusił go poduszką. 

Hugon z Arles najpierw był śmiertelnym wrogiem Marozji.
Później został jej kochankiem i mężem.
   Syn Marozji Jan miał już co prawda 22 lata, ale rzymscy biskupi pomimo starań jego matki uznali, że był zbyt młody na zostanie papieżem. Gwidon zaproponował pozbycie się zbyt konserwatywnych biskupów, ale wkrótce zmarł, a pozbawiona jego wsparcia Marozja nie chciała ryzykować. Takie rozwiązanie mogło doprowadzić do buntu wśród obywateli wiecznego miasta, a w konsekwencji do zamieszek i zamachu na nią. Bojąc się utraty władzy, Marozja postanowiła cierpliwie poczekać na odpowiedni moment. 

   W międzyczasie wybrała Leona VI jako tymczasowego papieża, który miał utorować drogę na ten urząd jej synowi. O jego pontyfikacie nie wiadomo w zasadzie nic. Szybko musiał on jednak podpaść Marozji, bo już po kilku miesiącach na jej wyraźne polecenie Leon VI został otruty. Jego następcą został Stefan VII, który podobno przejawiał wielką pobożność i łaskawość dla biednych. Mniej łaskawy był jednak dla swojej protektorki, więc w lutym 931 roku podzielił los swojego poprzednika.

   Kilka dni później wielkie marzenie Marozji w końcu się spełniło. Nowym ojcem świętym został jej syn, będący owocem romansu z papieżem Sergiuszem III. Swój pontyfikat rozpoczął jako Jan XI. Od samego początku został on zdominowany przez swoja matkę, która za wszelką cenę starała się umocnić władzę w Rzymie. W tym celu zaaranżowała swoje trzecie małżeństwo. Tym razem jej wybrankiem został dotychczasowy przeciwnik polityczny Marozji – Hugon z Arles.

   Brat jej zmarłego męża był już wówczas królem Włoch i Dolnej Burgundii. W roku 932 zamierzał przejąć władzę również nad Państwem Kościelnym. Marozja uznała, że tak groźnego przeciwnika najlepiej jest trzymać blisko siebie. Razem mieliby niemal nieograniczoną władzę oraz dość duże szanse na przejęcie korony Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które od kilku lat pozostawało bez swojego cesarza. Hugon zgodził się na małżeństwo, ale pojawiły się dwa problemy, które rozwiązać mógł tylko przychylny Marozji papież.

   Hugon był już żonaty, więc Jan XI natychmiast jego małżeństwo unieważnił. Jednak Hugon nadal nie mógł poślubić papieskiej matki. Był bowiem jej szwagrem, czyli bliskim krewnym, a to zgodnie z kościelnymi dogmatami stanowiło skuteczną przeszkodę. I wtedy ze swoją pomocą ponownie pośpieszył papież. Zakomunikował, że sam Jezus przekazał mu we śnie swoją zgodę na ślub Marozji i Hugona. Kardynałowie kręcili nosem, ale wiedzieli do czego zdolna była matka papieża, kiedy coś nie szło po jej myśli. Wkrótce małżeństwo stało się faktem.

SENATOR WSZYSTKICH RZYMIAN

   Była jeszcze jedna przeszkoda, w osobie człowieka, który miał z Hugonem własne rachunki do wyrównania. Alberyk II – młodszy syn Marozji i Alberyka I – nie zapomniał o swoim zamordowanym ojcu. Za jego śmierć odpowiadał kochanek jego babki Teodory, papież Jan X oraz sprzymierzony z nim Hugon, mający zostać jego ojczymem. Podczas uczty weselnej doszło pomiędzy nimi do ostrego sporu, podczas którego syn Alberyk II został publicznie spoliczkowany przez Hugona. Ta zniewaga sprawiła, że opuścił Rzym z zapowiedzią dokonania srogiej zemsty.

Po zamachu na Lateran Papież Jan XI został
zatrzymany przez Alberyka II w areszcie domowym.
 
   Cztery miesiące później powrócił do wiecznego miasta. Znalazł sojuszników wśród rzymskiej arystokracji wrogo nastawionej do Hugona. Z ich pomocą Alberyk II wywołał w mieście zamieszki. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 932 roku wdarł się do zamku świętego Anioła, w którym przebywała jego matka z nowym mężem. Hugon zdołał uciec za mury miasta, ubrany jedynie w nocną koszulę. Marozja została aresztowana i osadzona w podziemnym lochu na zamku. Następnym celem Alberyka był pałac na Lateranie. Zjawił się tam w towarzystwie uzbrojonych strażników, a następnie uwięził papieża. Szybko uznał jednak, że jego przyrodni brat może mu się przydać bardziej jako papież niż więzień. Pozwolił Janowi XI na powrót do papieskiego pałacu. Od tego momentu papież znalazł się w areszcie domowym. Jego działalność papieska ograniczała się wyłącznie do udzielania sakramentów i wykonywania poleceń Alberyka II, który ogłosił się księciem i senatorem wszystkich Rzymian. Aby skłonić Hugona do powrotu, Alberyk uwięził w swoim pałacu jego córkę Aldę. Przez trzy kolejne lata bezskutecznie czekał na jej ojca. Efektem tego wyczekiwania okazała się być ciąża Aldy, a później narodziny ich syna Oktawiana, w którym jego ojciec od samego początku pokładał wielkie nadzieje.

   Alberyk rządził Rzymem przez 22 lata. Za wszelką cenę starał się oczyścić miasto z dekadencji i zepsucia, które od lat psuło reputację Stolicy Apostolskiej. Choć osobiście wyznaczył kolejnych czterech papieży, całkowicie pozbawił ich władzy świeckiej. Papieski urząd ponownie został zamknięty dla grzeszników, zboczeńców, morderców i wszelkiej maści zwyrodnialców. Książe Rzymu osobiście pilnował, aby papieże zajmowali się sprawami Kościoła i zbawianiem dusz swoich wiernych. 

   Marozja zniknęła z kart historii. Tak naprawdę nie wiadomo jakie były jej dalsze losy. Nie wspomniał już o niej żaden z ówczesnych kronikarzy. Być może została zamordowana tuż po swoim uwięzieniu. Możliwe jednak, że dożyła później starości zamknięta w wilgotnym lochu, w podziemiach własnego zamku. Alberyk II doskonale wiedział jak bardzo jego matka oraz wcześniej babka Teodora zniszczyły reputację papieskiego urzędu. Postanowił to za wszelką cenę naprawić. Miał nadzieję, że pomoże mu w tym jego własny syn Oktawian.

Zamek Świętego Anioła w Rzymie. W jego podziemnych lochach Alberyk II uwięził własną matkę Marozję.


NAJGORSZY Z PAPIEŻY

   Alberyk II wymusił na nim przyjęcie święceń kapłańskich. W wieku 16 lat Oktawian został duchownym. Nie chciał tego. Dużo bardziej podobało mu się życie, jakie prowadził do tej pory. Jako wyuzdany biseksualista gromadził wokół siebie zarówno rozpustnych młodzieńców, jak i frywolne dziewczęta. Nie zważał na status społeczny swoich licznych kochanków i kochanek. A to bardzo przeszkadzało Alberykowi, który miał wobec syna bardzo konkretne plany. 

Syn Alberyka II - Oktawian ze Spoleto - został papieżem Janem XII.
Jego pontyfikat okazał się jednym z najgorszych w historii Papiestwa.
   Wierzył, że gdy uczyni z niego papieża, Oktawian się zmieni. W tym celu zdecydował się na złamanie najważniejszej kościelnej zasady związanej z wyborem następców świętego Piotra. Krótko przed swoją śmiercią Alberyk w obecności papieża Agapita II zmusił rzymską arystokrację oraz duchowieństwo do złożenia mu przysięgi, że kolejnym ojcem świętym zostanie właśnie jego syn.

   Było to jawnym pogwałceniem dekretu z końca V wieku, który stwierdzał wyraźnie, że za życia obecnego papieża, nie można dokonać wyboru jego następcy. 16 grudnia 955 roku obietnica została spełniona. 18-letni Oktawian ze Spoleto został nowym papieżem, przyjmując imię Jan XII. Jednak wbrew oczekiwaniom jego ojca sprawowanie papieskiego urzędu nie zmieniło jednak jego zamiłowań do rozpustnego życia. Wręcz przeciwnie. Ale tego Alberyk już nie doczekał.

   Pontyfikat Jana XII okazać się miał jednym z najgorszych w długiej historii papiestwa. Cały Rzym aż huczał od plotek na temat jego rozwiązłości. Mówiono o nim, że jako papież wynalazł grzechy, których do tej pory nie znano. Mnisi z wielu klasztorów dniami i nocami modlili się o jego szybką śmierć. Gdy w roku 964 grzeszny papież umarł w wieku zaledwie 24 lat, cały Rzym odetchnął z ulgą. 

POSTSCRIPTUM...

   Śmierć Jana XII zakończyła erę rządów papieży wyznaczanych przez przedstawicieli rodu książąt Tusculum. Tym samym skończyła się jedna z najgorszych epok w historii Kościoła, którą późniejszy historycy zgodnie nazwali „saeculum obscurum” – ciemnym stuleciem. Dziś okres ten częściej nazywa się „pornokracją”, czyli władzą prostytutek. Był to czas, w którym dwie kobiety – matka i córka – sprawowały niemal nieograniczoną władzę polityczną w Rzymie.

Wraz z końcem pornokracji skończyła się najbardziej haniebna
epoka w historii papiestwa. Jednak okres prawdziwych
„Diabłów w Watykanie” miał dopiero nadejść...
   Miały nie tylko wpływ na wybór papieży, ale także na ich detronizację. Zwykle kończyła się ona nagłym zgonem kolejnych ojców świętych. Były ich kochankami i rodziły im dzieci. Nigdy wcześniej i nigdy później kobiety nie wywierały tak wielkiego wpływu na władzę kościelną. Wraz z końcem pontyfikatu Jana XII mroczne czasy pornokracji przeminęły. Rozpoczęły się pierwsze próby zreformowania papiestwa, aby stało się ono w końcu zgodne z nauczaniem Kościoła. I niezależne od świeckiej władzy.

   Jednak rządy złych papieży nie minęły. Wkrótce na papieskim tronie zasiedli kolejni zboczeńcy, rozpustnicy i skandaliści. Nie liczący się z nikim i niczym tyrani oraz despoci, którzy kościelny majątek traktowali jak swój własny. Ich pontyfikaty cechowały się bujnym życiem erotycznym, pychą, nepotyzmem, sprzedażą stanowisk kościelnych, żądzą bogactwa oraz krwawą walką o władzę. Choć lata haniebnej pornokracji były wówczas już tylko wspomnieniem – to epoka prawdziwych diabłów w Watykanie tak naprawdę dopiero się rozpoczynała.










1 komentarz:

  1. Serdecznie polecam sięgnąc po serię Pozłacane wilki, której zakończenie "Bestie z brązu" jest wprost wymarzona!

    OdpowiedzUsuń