środa, 12 sierpnia 2015

Elżbieta Batory - ofiara politycznego spisku

  Niemal każdy słyszał legendę o okrutnej hrabinie, która pragnąc zachować wieczną młodość, kąpała się we krwi młodych dziewic. Cechować ją miała zarówno wielka uroda, jak i wielki sadyzm. Węgierska księżna na trwałe zapisała się na kartach historii jako jedna z najkrwawszych kobiet Europy. Jaka jest prawda o Elżbiecie Batory? Czy rzeczywiście dopuściła się wszystkich czynów, o które ją oskarżono? A może stała się ofiarą wyrafinowanego spisku, który jej chciwa rodzina uknuła wspólnie z zadłużonym królem i Habsburgami? Prawda o jej życiu wydaje się być znacznie ciekawsza niż legenda, którą hrabina po sobie zostawiła...


   Nazywana jest dziś "Panią na Cachticach", "krwawą hrabiną" lub "Wampirzycą z Transylvanii", a przez wieki jej imię budziło grozę. Kąpiele we krwi, torturowanie swoich służących, uprawianie czarnej magii, a w końcu proces i zamurowanie żywcem w komnacie swojego zamku - z tym Elżbieta Batory kojarzy się dzisiaj niemal wszystkim miłośnikom horrorów. Jak się okazuje - niesłusznie. Prace węgierskich historyków wskazują jasno, że cachticka księżna padła ofiarą okrutnej manipulacji wymierzonej w nią przez jej kuzyna, palatyna Thurzó. Raz stworzona legenda stała się powodem trwającego kilkaset lat niesłusznego oczerniania kobiety, która była tylko ofiarą męskiego świata polityki z początku XVII wieku...


 BÁTOR ZNACZY DZIELNY

Herb rodu Batory.
   Jednym z najpotężniejszych europejskich rodów przełomu XVI i XVII wieku była bez wątpienia siedmiogrodzka dynastia Batory (węg. Báthory). Ich początki, sięgające XIII wieku, wywodziły się od węgierskiej szlachty, której członkowie otrzymali za swoje zasługi posiadłości w pobliżu miasta Nyírbátor (północno-wschodnie Węgry). Wkrótce nazwa tych dóbr stała się ich nazwiskiem rodowym. Jak każda wielka dynastia, potrzebowali legendy, mówiącej o ich początkach. Do naszych czasów przetrwała opowieść o Hunie Gutkeldzie, który w nierównej walce pokonał potwora (lub smoka), czym zasłużył sobie na przydomek "bátor", czyli dzielny.

   Z głównej linii wyłoniło się kilka gałęzi rodu, wśród których dwie największe nosiły nazwy Somlyó i Ecsed. Przedstawicielem tego pierwszego był Stefan Batory (Báthory István), który w roku  1576 został polskim królem. Jego siostra Anna poślubiła swojego dalekiego kuzyna z linii Ecsed, pastora Jerzego (György). Pierwszym ich dzieckiem był Stefan, po nim na świat przyszła Elżbieta. Jej rodzice nie mieli jeszcze wtedy pojęcia, że ich ukochana córka stanie się częścią jednej z najczarniejszych legend tej części Europy...

PIĘKNA MŁODA GNIEWNA

Elżbieta Báthory (1560-1614).
Jedyny portret namalowany za jej życia,
jaki przetrwał do naszych czasów.
Został skradziony i zaginął w latach 90. XX w.
   Elżbieta Batory (węg. Báthory Erzsébet) przyszła na świat 7 sierpnia 1560 roku w rodzinnym majątku  Nyírbátor, stanowiącym część regionu Ecsed (w komitacie Szabolcs-Szatmár-Bereg). Niewiele wiadomo o jej dzieciństwie i młodości. Na temat jej życia narosło tyle legend, że dziś trudno zweryfikować, co jest prawdą, a co wymysłem. Opierając się na zachowanych opisach można mieć pewność, że od dziecka cechowała ją wielka uroda i duża inteligencja. Bardzo szybko nauczyła się łaciny i języka niemieckiego. Resztę jej młodzieńczej biografii skrywa się w mroku mitów i w opowieściach wyssanych z palca. Jednak dzięki pracom węgierskich historyków oraz odrobinie zdrowego rozsądku można zweryfikować choć niektóre z nich...

   Od najmłodszych lat uchodziła za osobę skłonną do napadów gniewu i ataków furii, które z czasem miały się przerodzić w jej rzekomy sadyzm. Zachowanie takie próbowano tłumaczyć jako objawy choroby psychicznej, wynikającej z wad genetycznych, powstałych z powodu kazirodczych związków zawieranych wewnątrz dynastii. Próby powoływania się na ten argument są jednak całkowicie pozbawione sensu. Linie Ecsed i Somlya, mimo wspólnych przodków, są oddalone od siebie o 7 pokoleń, a od ostatniego wspólnego przodka dzieli je różnica ponad 200 lat. Odrzucając fakt złych genów, odziedziczonych po przodkach, należy pamiętać, że w tamtych czasach dzieciństwo nie należało do rzeczy łatwych i przyjemnych. Gdy dookoła czaili się wrogowie, a panować nad własnym ludem trzeba było silną ręką, charakter dzieci kształtowało codzienne życie. Elżbieta od najmłodszych lat musiała być świadkiem wielu drastycznych scen, które pozostawiały w jej psychice trwały ślad.

  Jednym z takich epizodów mógł być przypadek z roku 1566, gdy miejscowy Cygan został oskarżony (nie wiadomo czy słusznie) o kradzież kilkoro dzieci i sprzedanie ich w niewole Turkom. Szybko został uznany za winnego i publicznie stracony. Elżbieta miała być świadkiem jak pobitego do nieprzytomności mężczyznę, żywcem zaszyto w brzuchu martwego konia. Gdy kilka lat później dowiedziała się, że jej kuzyn, książę Siedmiogrodu, w przypływie gniewu rozkazał stłumić próby powstania okolicznych chłopów. Za bunt skazał 54 osoby. Wszystkim obcięto uszy i nosy. Na pewno już wtedy 13-letnia hrabina wiedziała, że aby skutecznie rządzić należy być twardą i okrutną władczynią.

Podpis Elżbiety Batory. Pomimo tego, że węgierska wersja jej imienia i nazwiska brzmi "Báthory Erzsébet",
ona sama podpisywała się jako "Batorý Ersebet" lub łacińską wersją "Elizabeta de Báthor".


NIELETNIA NARZECZONA

Ferenc Nádasdy
(1555-1604).
  W roku 1573 jej rodzina postanowiła zwiększyć swoje wpływy i majątek, doprowadzając do małżeństwa Elżbiety z członkiem innej bogatej i wpływowej rodziny - Ferencem Nádasdy. Jeszcze w tym samym roku ogłoszono zaręczyny z 18-letnim dziedzicem swojego rodu oraz spadkobiercą rodu Drághaffy. Połączenie tych dwóch rodzin sprawiło, że Batorowie skupiliby w swoich rękach dobra nie tylko w Siedmiogrodzie, ale i znaczną część kraju będącego pod panowaniem wrogiej im dynastii Habsburgów. Huczny ślub odbył się dwa lata później, 8 maja 1575 roku, we Vranovie (dzisiejsza wschodnia Słowacja). Młoda para zamieszkała w zamku Sárvár, należącym do rodziny Ferenca. Całkowicie za fałszywe należy uznać zapiski, mówiące o tym, że już wtedy Elżbieta miała za sobą pierwsze kontakty seksualne, a jej ciąża, mająca być skutkiem romansu z miejscowym chłopem została ukryta przez jej rodzinę. Gdyby tak faktycznie było, młoda hrabina musiałaby urodzić najpóźniej w wieku 12 lat. W takich okolicznościach rodzice nieletniej matki natychmiast oddaliby ją do klasztoru, by oszczędzić swojej rodzinie tak wielkiego wstydu, jakim był związek z kimś znacznie niższego stanu. Poza tym posiadająca tak wielkie wpływy rodzina nie szczędziłaby środków, aby tan haniebny epizod skutecznie ukryć i jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie mówiąc już o tym, że pozwolono by na jakiekolwiek zapiski na ten temat.

   Młodzi od samego początku przypadli sobie do gustu, a ich małżeństwo uchodziło za wyjątkowo udane. Elżbieta w prezencie ślubnym otrzymała zamek w Cachticach (ówczesne Węgry), wraz z kilkunastoma pobliskimi wsiami. Warownia chroniąca granice z Węgrami została wtedy przekształcona w znacznie większe gotyckie zamczysko, ale hrabina spędzała tu mało czasu, gdyż zamek był bardzo skromnie urządzony, zimny i nie nadawał do zamieszkania, zwłaszcza w okresach zimowych. Ferenc, który większość czasu spędzał walcząc z Turkami, nie mógł poświęcać swojej pięknej żonie zbyt wiele chwil. Podczas jego ciągłych nieobecności Elżbieta podróżowała po kraju, odwiedzając swoich krewnych. Podobno w tym właśnie okresie odwiedzała w Wiedniu swoją ciotkę Klarę, która słynęła ze swojego wystawnego życia i organizowanych z rozmachem balów. Miała ona wprowadzić Elżbietę w świat wyuzdania i niekończących się orgii. Nie ma jednak nawet najmniejszych dowodów na to, że takie orgie miały w ogóle miejsce. Sądząc bo liczbie gości, których przyjmowała Klara (a źródła podają, że podczas każdego balu bawić się mogło około tysiąca gości), mało prawdopodobne wydaje się, że żadna osoba nie wspomniałaby w swoim liście lub pamiętniku o rzekomych ekscesach, które według legendy miały miejsce na dworze w Wiedniu.

RODZINA JAKICH WIELE

Najstarszy syn Elzbiety - Pál
(1597-1650).
    Ich małżeństwo uchodziło za zwykłą i typową rodzinę szlachecką. Według zachowanych źródeł nie cechowała się absolutnie żadnymi sadystycznymi skłonnościami. Na podstawie listów i dokumentów można z całą pewnością stwierdzić, że Elżbieta bardzo kochała swojego męża i aktywnie wspierała go w jego misji obrony kraju przed wrogimi Turkami. Ferenc w swoim zamku pojawiał się tylko podczas przerw pomiędzy kolejnymi bitwami, dlatego też pierwsze ich dziecko (córka Anna) urodziło się dopiero po 10 latach. W tym czasie w jego imieniu Elżbieta nadzorowała cały majątek, rozstrzygała miejscowe spory i udzielała się w edukowaniu młodych szlachcianek, które trafiały na jej dwór. Bogate rodziny chętnie oddawały swoje córki pod jej opiekę i z całą pewnością należy wątpić, że na zamku dochodziło do jakichkolwiek aktów sadyzmu i tortur. Gdyby faktycznie cokolwiek złego stało się młodym dziewczętom, magnackie rodziny szybko przestałyby posyłać jej córki na wychowanie. Zamiast tego wybieraliby inne dwory. Legenda mówi także o bestialskim traktowaniu służących z niższej klasy społecznej. Również i to trzeba uznać za nieprawdę. W czasach, gdzie epidemie i zarazy dziesiątkowały ludność, brakowało rąk do pracy, więc każdy kto mógł pracować był dla Elżbiety na wagę złota. Była zbyt inteligentna, by pozwolić sobie na takie straty wśród służby.

   Panuje opinia, że małżonkowie doczekali się czworo dzieci. Jednak źródła węgierskie utrzymują, że dzieci urodziło się sześcioro. Po Annie na świat przyszli: Katalin (Katarzyna, ur. 1594), Pál (Paweł, ur. 1597), András (Andrzej, ur. 1598), a także dwoje dzieci, których daty urodzenia nie zachowały się w dokumentach: Miklós (Mikołaj) i Orsolya (Urszula).

"W MOIM CIELE DRZEMIE MĘŻCZYZNA"

Portret hrabiny namalowany
prawdopodobnie w XVII wieku.
   Na początku roku 1604 nad głową Elżbiety Batory pojawiły się czarne chmury... 4 stycznia zmarł Ferenc Nádasdy. Za oficjalną przyczynę jego śmierci uznano rany odniesione podczas boju kilkanaście dni wcześniej. Miejscowy lud długo jednak spekulował, że do jego zgonu przyczyniła się sama Elżbieta lub ktoś z jej otoczenia. Mówiono, że Ferenc został otruty tuż po przyjeździe do zamku. Ta hipoteza wydaje się jednak być czystym wymysłem. Elżbieta doskonale wiedziała, że na jego śmierci ona sama straci najwięcej. Jej ostatni list do niego przepełniony był wielkim uczuciem i troską o jego zdrowie, które od pewnego czasu podupadało. Zostając sama narażona była na zdwojone ataki wrogich jej rodzinie Habsburgów. Nowe światło na przyczynę zgonu Ferenca rzucili ostatnio historycy z Budapesztu. Dokumenty jednoznacznie wskazują, że na kilka tygodni przed jego śmiercią zaczęto leczyć go poprzez nacieranie rtęcią. Tą niebezpieczną substancję stosowano wówczas jako środek na choroby weneryczne. W przypadku Nádasdy'ego miała to być kiła, której nabawił się podczas jednaj z wypraw wojennych, gdy "smutek rozłąki z żoną" topił w ramionach wziętych do niewoli Turczynek. Kuracja ta, trwająca zazwyczaj około 3 miesięcy, była niezwykle groźna dla zdrowia. Niewielu pacjentów dożywało do końca jej trwania. Wiele wskazuje więc na to, że węgierskiego bohatera nie zabili tureccy żołnierze ale tureckie kobiety...

   Po uroczystym pogrzebie Ferenca Elżbieta Batory postanowiła przeprowadzić się na stałe do Csejte (słowac. Cachtice), zamku położonego w niedostępnych wschodnich Karpatach (dzisiejsza Słowacja). Twierdzę przebudowano tak, by nadawała się do zamieszkania także podczas mroźnych zim, dzięki czemu zamek zyskał nowy, renesansowy wygląd i bogate wyposażenie.

Elżbieta Batory na obrazie z XVII w.
   Wdowa, która została teraz sama z ogromnym majątkiem, rok później przeszyła kolejną tragedię, gdy zmarł jej brat Stefan. Nie zostawił on żadnych prawowitych spadkobierców, więc hrabina Batory przejęła jeden z najbardziej strategicznych punktów na granicy z Austrią - zamek Dévény. Miejsce to było idealne do przeprowadzenia ataku na Wiedeń. Gdy w roku 1606 Elżbieta rozkazała umieścić tam swój oddział do ochrony zamku, zarówno Habsburgowie, jak i mieszkańcy Pozsony (dzisiejsza Bratysława) byli temu stanowczo przeciwni, grożąc nawet wybuchem wojny. Doprowadziło to do sprzedaży zamku, jednak nowy właściciel nigdy za niego nie zapłacił.

   Starała się jednak być silną kobietą i nie pozwalała sobie na żadne ustępstwo wobec nikogo, kto próbował ingerować w jej życie i sprawy prywatne. Na początku roku 1606 pewien szlachcic z Siedmiogrodu, niejaki Jerzy Bánffy zajął i okupował jej włości w pobliżu Lindva. Jeden z poddanych Elżbiety doniósł jej o tym fakcie. Hrabina natychmiast napisała do niego list:
"Magnifice Domine Nobis Observandissime 
Niech Wam da Bóg wszystkiego dobrego. Muszę Wam napisać, czego dowiedziałam się wczoraj od mojego poddanego Jánosa Csimbera. Powiedział mi, że najechałeś moje włości w Lindve. Nie rozumiem zupełnie jak mogłeś zrobić taką rzecz? Nie myśl sobie, Jerzy Bánffy, że stanę się kolejną wdową Bánffy! Uwierz mi, że nie będę milczeć. Nie pozwolę komukolwiek dotknąć mojej najświętszej własności. Chcę jedynie, żebyś o tym wiedział.
Ex arce nobis Kapu, 3 lutego 1606

Elizabeta Comittissa de Báthor
P.S.
Ja wiem, na Boga dobrego, że to twoja sprawka. Próba okupowania moich włości dowodzi tylko, że jesteś biedakiem, lecz nie myśl sobie, że pozwolę ci na cokolwiek. Uważaj, bo przekonasz się, że w moim ciele kobiety drzemie mężczyzna."

Książki i dokumenty należące do Elżbiety.
Dziś można je oglądać w muzeum w Cachticach.
   Nie był to koniec kłopotów "pani z Cachtic". W roku 1608 księciem Siedmiogrodu (Transylwanii) został Gabor Batory, który nie krył swoich planów zagarnięcia dla siebie węgierskiej korony. Habsburgowie zdawali sobie sprawę, że bardzo wiele zależy teraz od postawy Elżbiety. Posiadłość w Cachticach była bowiem punktem ważnym i strategicznym. Elżbieta Batory mogła dzięki niej wesprzeć swojego kuzyna Gabora w jego ewentualnym sięgnięciu po węgierski tron. Gdyby Gabor zdecydował się wysłać swą siedmiogrodzką armię do Węgier przeciw Rudolfowi II, Elżbieta w łatwy sposób mogłaby zapewnić mu bezpieczne przejście, zarówno przez wschodnie Węgry, jak i w drodze do Polski. Oba takie scenariusze byłyby naruszeniem interesów habsburskich w obu tych krajach. Habsburgowie postanowili więc zrobić wszystko, by usunąć z politycznej gry Elżbietę, jako przyszłego sojusznika Gabora. Tym samym księżna stała się pionkiem w grze i ofiarą politycznej strategii, mającej zapewnić Habsburgom kontrolę nad Siedmiogrodem. Misję zdetronizowania hrabiny powierzyli człowiekowi, który pod pozorem ochrony interesów narodu, zręcznie spełnił swoje ambicje. Tym człowiekiem był palatyn Węgier Jerzy (György) Thurzó...

Ruiny zamku Elżbiety wznoszą się dumnie ponad miejscowością Cachtice (Słowacja).


SPISKI CHCIWEGO PALATYNA

György (Jerzy) Thurzó (1567-1616),
największy wróg Elżbiety Batory.
Rycina z roku 1606.
   György Thurzó został Palatynem (komesem pałacowym, odpowiednikiem polskiego wojewody) pod koniec 1609 roku. Tytuł ten dawał mu niemal nieograniczoną władzę we własnym kraju. W marcu 1610 roku Thurzó zaangażował się w spisek, mający na celu wyeliminowanie księcia Gabora. Co ciekawe - w tym samym czasie rozegrały się trzy wydarzenia, które ewidentnie były na rękę Habsburgom. Wspomniany zamach na życie Gabora w Siedmiogrodzie, uwięzienie Zygmunta Batorego w Pradze i pokazowy proces Elżbiety na Węgrzech. We wszystkich tych wydarzeniach palce maczał sam palatyn Thurzó.

   Spisek, mający na celu pozbawienie Elżbiety silnej pozycji, Thurzó od razu zaczął wprowadzać w życie. Miał przy tym swój osobisty powód - pragnął przejąć jej majątek. Na początku XVII wieku to skarbiec królewski przejmował majątki osób skazywanych za zbrodnie, które popełnili. Król Węgier Mátyás II (Maciej II) miał ogromny dług zaciągnięty u Ferenca Nádasdy, więc w przypadku skazania hrabiny nie tylko pozbyłby się wierzyciela, to dodatkowo dysponowałby ogromnym majątkiem skazanej zbrodniarki, którym mógł dowolnie dysponować. Zmowa pomiędzy królem a Thurzó dotyczyła więc podziału między nich dóbr rodziny Batory, z zastrzeżeniem jednak zapewnienia dzieciom Elżbiety środków finansowych do dalszego życia.

Podpis palatyna Thurzó.
   Elżbieta nie cieszyła się dobra opinią wśród swojego ludu w Cachticach. Jako węgierska księżna traktowana była przez Słowaków jako znienawidzony okupant. Dodatkowo, wychowana w wierze kalwińskiej była dla katolickiej ludności złym heretykiem. Na jej obronę nie przemawiała nawet jej hojność dla miejscowego proboszcza i fundowanie najróżniejszych dóbr dla miasta. Thurzó postanowił wykorzystać wrogość mieszkańców i w nocy 29 grudnia 1610 roku wtargnął do jej zamku, po czym aresztował Elżbietę wraz z całą jej służbą. Na temat samego aresztowania, jak i późniejszego procesu powstała legenda, która jest głównie zasługą jednego człowieka - mnicha, który opisał te wydarzenia ponad 100 lat później...

WERSJA JEZUICKIEGO MNICHA

Jeden z zachowanych do naszych czasów listów hrabiny.
   W roku 1729 węgierski jezuita László Túróczy napisał  "Ungaria suis cum regibus compendio data". W założeniu miała to być ostrzegawcza powiastka o Elżbiecie Batory, prezentująca wszystkie okropności jakich dopuściła się hrabina. Według jezuity powodem takiego wynaturzenia była reformacja protestancka. Ród Batorych, jako protestanccy arystokraci w kraju opanowanym przez katolików, byli głównym celem propagandy. Túróczy pomylił jednak religię hrabiny, opisując ją jako renegata katolickiego, która stała się morderczynią zaraz po tym jak przeszła na luteranizm. W rzeczywistości Elżbieta, podobnie jak reszta jej rodziny, była kalwinistką przez całe swoje życie i nigdy nie zmieniła swojej wiary. Nawet wtedy, gdy poślubiła luterańskiego męża. Túróczy zaślepiony wrogością do wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa nie zważał na prawdę, wskutek czego stworzył kipiący wrogością i pomówieniami tekst, który przez 130 lat stopniowo zmieniał się w legendę o krwawej księżnej. Praca to odcisnęła swoje piętno na ludowym folklorze do tego stopnia, że na stałe zakorzeniła się w świadomości ludzi, dla których księżna pozostała jedną z największych seryjnych morderczyń wszechczasów.

Motyw kąpieli we krwi jest nierozłącznym elementem legendy.
Zdjęcie z filmu Juraja Jakubisko - "Bathory" (2008).
   Jak dzięki XVIII-wiecznemu mnichowi dziś wygląda legenda o "krwawej Pani na Cachticach"? Otóż, według Túróczy'ego, mieszkańcy Cachtic długo skarżyli się palatynowi Thurzó na porzucone wokół zamku zwłoki młodych dziewcząt. Twierdzili też, że nie było tygodnia, podczas którego nie znikałyby z wioski ich córki i wnuczki. Thurzó obiecał zbadać sprawę i udał się do hrabiny w celu wyjaśnienia pogłosek. To, co odkrył na zamku przeraziło go i jego ludzi. Miał bowiem zastać Elżbietę podczas mordowania kolejnej ofiary. Przyłapana na gorącym uczynku księżna została natychmiast aresztowana, a w trakcie przeszukania odnaleziono w podziemiach cachtickiego zamku setki rozkładających się zwłok. Aresztowani pomocnicy "krwawej" hrabiny podczas przesłuchania do wszystkiego się przyznali i ze szczegółami opisywali wszystkie tortury, które stosowała Elżbieta. Swoje służące oblewała zimną wodą i wystawiała je na mróz, spokojnie patrząc jak powoli zamarzają. Inne ofiary kazała smarować miodem, po czym kazała im stać na dworze, gdzie żądliły je pszczoły. Chłosty, okaleczenia i bicie miały miejsce codziennie. Uprawiała czarną magię, sporządzała eliksiry i trucizny, rzucała uroki. Największą jednak obsesją Elżbiety były kąpiele we krwi swoich ofiar. Spowodowane to było jej strachem przed nieuchronną starością. Czarownica Anna Darvulia przekonała ją, że tylko krew młodych dziewic zatrzyma starzenie, dzięki czemu księżna pozostanie na zawsze piękna i młoda.


MODLITWA DO CHMURY

Odrestaurowana suknia hrabiny z Cachtic.
   Tyle mówi legenda, tak chętnie powtarzana przez wszystkich. Mnich zręcznie prześcigał się w wymyślaniu kolejnych tortur i urządzeń, które miały do tego służyć. Nie przeszkadzało mu nawet to, że niektóre z nich nigdy nie weszły do użytku na tych terenach. Fakty historyczne i zachowane dokumenty z procesu całkowicie temu jednak przeczą. Elżbiety nigdy nie oskarżono o czary i rzucanie uroków. W akcie oskarżenia nie ma ani słowa o kąpielach w ludzkiej krwi i kontakty z diabłem. Gdyby tak było, to w myśl ówczesnego prawa - cały jej majątek przeszedłby w ręce Kościoła, tak jak działo się to w przypadku innych heretyków oskarżanych o czary. Na to jednak nie mogli (i nie chcieli) pozwolić ani król Węgier, ani Thurzó...

   Elżbietę oskarżono wyłącznie o przestępstwa natury kryminalnej - morderstwa szlachcianek (morderstwami chłopek nie bardzo się wtedy przejmowano), bicie i tortury. A zeznania świadków wymuszono... torturami właśnie. Dorotea Szentes (Dora) i Ilona Jo oraz karzeł Johannes Ujvary (zwany Ficko) przyznali się do wszystkich zarzucanych im czynów. Podczas tortur Ujvary zeznał:
"Kazała nam związywać dłonie i ramiona ofiary bardzo ciasno, po czym biła dziewczynę na śmierć, dopóki całe ciało nie zrobiło się czarne niczym węgiel, a skóra tej nieszczęsnej pokryła się ranami i rozerwała się na kawałki. Jedna z dziewczynek cierpieć musiała więcej niż dwie setki uderzeń, zanim wyzionęła ducha"

   Kobiety zostały spalone żywcem, natomiast karzeł, ze względu na swoją chorobę i młody wiek najpierw został ścięty, a potem wrzucony do ognia. Duchowni wciąż jednak próbowali wymusić na palatynie dodanie do aktów procesowych oskarżenia o czary. Ksiądz Janosz Ponékinus napisał nawet do niego list, w którym opisał jak, jego zdaniem, powinni zeznawać świadkowie podczas tortur. Według Ponékinusa śledztwo powinno być tak przeprowadzone, aby odkryto, że oskarżona była wiedźmą i zmuszała swoją służbę do jedzenia ludzkiego mięsa. Poza tym sugerował, że liczba ofiar wśród młodych dziewcząt (szlachcianek i chłopek) powinna(!) wynieść nie mniej niż 300. W dodatku zaznaczył, że jest pewny, iż oskarżona w nocy zamieniała się w czarnego kota i pod taką postacią spacerowała po dziedzińcu swojego zamku...

Pamiątki po Elżbiecie Batory ze zbiorów muzeum w Cachticach.
   Opowieść jakoby Elżbieta Batory miałby zostać skazana na zamurowanie żywcem w swojej komnacie, a jedzenie podawano jej wyłącznie przez niewielki otwór w ścianie też nie jest prawdziwa. Thurzó po aresztowaniu zarządził wobec niej areszt domowy i nakazał przetrzymywanie hrabiny w jej zamku pod czujnym okiem strażników, jednak według źródeł księżna poruszała się po swoim domu dość swobodnie. Dostarczane jej były wszystkie potrzebne rzeczy, których sobie zażyczyła, specjalny oddział kucharzy gotował posiłki specjalnie dla niej, a dostęp do oskarżonej mógł mieć każdy, kto o to poprosił. Z dokumentów wynika jednak, że odwiedzały ją tylko dwie osoby - jej syn i spowiednik. Z czasem jednak przestano dbać o wygody więźniarki, która wciąż czekała na swój proces. Pisała listy do króla z prośba o uniewinnienie, oskarżała także palatyna Thurzó o spisek na jej życie i majątek. Mijały miesiące i lata, a palatyn mimo zapewnienia króla o niezbitych dowodach, wciąż nie zdecydował się na rozpoczęcie procesu hrabiny. Dr Irma Szádeczky-Kardoss w swojej książce "Báthory Erzsébet igazsága" ("Prawda o Elżbiecie Batory") z 1993 roku twierdzi, że takie zachowanie palatyna było spowodowane po prostu niewystarczającymi dowodami jej winy. Thurzó wiedział, że w przypadku rozpoczęcia procesu Elżbieta łatwo się obroni i jego plany przejęcia majątku rodziny Batory się nie powiodą. Już sam fakt uwięzienia szlachcianki bez wyroku sądu był przestępstwem, za który Thurzó z całą pewnością by odpowiedział.

Wnętrze cachtickiego muzeum, poświęconego w całości Elżbiecie Batory.

   Szádeczky-Kardoss zwraca również uwagę, że Elżbieta zabezpieczyła się na ewentualny wyrok skazujący, spisując w ostatnich dniach życia testament, w którym cały swój majątek podzieliła na trzy części i przekazała swoim dzieciom. W ten sposób sama pozbawiła się wszelkich środków do życia, więc ani król, ani palatyn nie mogli już liczyć na jej pieniądze. Historyczka dotarła też do dokumentów, mówiących o tym, że król Maciej II zaczął tracić cierpliwość i wymuszał na Thurzó jak najszybsze rozpoczęcie procesu. Zaznaczał przy tym, że ze względu na szlacheckie pochodzenie oskarżonej, proces ten powinien być jak najbardziej sprawiedliwy. Bardzo dziwna była odpowiedź palatyna na ten list. Stwierdził on, że nie może dostarczyć Elżbiecie wezwania na proces, gdyż jest już ona w areszcie i należy ją traktować jako osobę zmarłą(!).

Kościół w Cachticach. W jego podziemiach miała
zostać pochowana "krwawa księżna".
 Czy to Thurzó przyczynił się do śmierci Elżbiety Batory? Biorąc pod uwagę fakt, że odwlekał rozpoczęcie jej procesu, o który dopominał się sam król - wydaje się to wielce prawdopodobne. O jej śmierci wiadomo tylko tyle, że w dniu 21 sierpnia 1614 roku ciało Elżbiety Batory znalezione zostało na podłodze jej komnaty przez jednego ze strażników. Stan jej zwłok, który opisano jako "nienadający się do oglądania i nie przypominający hrabiny" sugeruje, że śmierć nastąpiła co najmniej tydzień wcześniej. Przy jej ciele znaleziono medalion z jej ulubioną modlitwą:
"Pomóż mi o Boże i ty także wszechmocna chmuro.
Strzeż mnie Elżbietę i daj mi długie życie.
O obłoku - jestem w niebezpieczeństwie.
Ześlij mi dziewięćdziesiąt kotów które są twoją domeną.
Rozkaż im przybyć z ich wszystkich legowisk
Z gór, z wody, z rzek, z rynsztoków i oceanów.
Powiedz im aby przybyły szybko
I niech wyszarpią i rozedrą serce Megyery.
I strzeż Elżbietę od wszystkiego co złe."

   Jak zmarła "Pani na Cachticach"? Tego nie wiadomo. Jak zwykle pojawiło się wiele hipotez, lecz nie jest pewne, która z nich może być bliższa prawdy. Samobójstwo, otrucie, pożar w zamku - to tylko niektóre z przypuszczeń. Pochowano ją dopiero trzy miesiące później, 25 listopada 1614 roku, w krypcie kościoła w Cachticach. Jednak mieszkańcy, którzy szczerze nienawidzili i zarazem bali się morderczej hrabiny zażądali usunięcia jej ciała. Pochowano ją ponownie w roku 1617 w Nagyecsed, w północno-wschodnich Węgrzech, gdzie znajdowała się rodowa siedziba rodziny Báthory. Kiedy w roku 1995 otworzono rodzinną kryptę, nie znaleziono w niej szczątków Elżbiety. Niektórzy historycy twierdzą, że jej kości pochowano gdzieś na cmentarzu w Budapeszcie, nie ma jednak żadnych dowodów, że tak się stało. Jej szczątków do dzisiaj nie odnaleziono.

SZPITAL ZAMIAST SALI TORTUR

Rzeźba hrabiny w Cachticach.
W tle cachticki kościół.
   Wspomniana już Dr Irma Szádeczky-Kardoss w swojej książce "Báthory Erzsébet igazsága" zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny element. Według niej wielką pasja Elżbiety Batory było leczenie i uzdrawianie. Zajmowała się nie tylko chorymi szlachcicami, ale również najbiedniejszą częścią społeczeństwa. W swoim zamku zatrudniała najlepszych specjalistów, potrafiących diagnozować choroby i rany oraz je leczyć. Na przełomie XVI i XVII wieku medycyna nie stała na wysokim poziomie, a takie praktyki budziły powszechną podejrzliwość. Zwłaszcza jej wrogów, którzy bacznie jej się przyglądali. Każda szlachcianka przyjmowana do służby w jej zamku musiała uczyć się podstaw anatomii i podstawowych technik uzdrawiania.Wiedza Elżbiety o metodach leczenia oparta była na siedmiogrodzkich praktykach jej przodków. Niektóre zioła i metody były zupełnie nieznane wśród Słowaków, więc bardzo łatwo było posądzić hrabinę o produkcję trucizn i praktykowanie magii.

   Działania medyczne prowadzone w Cachticach spowodowały jeszcze większe podejrzenia, gdy Elżbieta sprowadziła z Wiednia pochodzącą z Chorwacji położną i uzdrowicielkę Annę Darvulię (Szádeczky-Kardoss dotarła do dokumentów, w których widnieje ona jako Anna Darbúlia). Chorwatka praktykowała sztukę uzdrawiania całkowicie obcą dla miejscowych. Jej specjalnością były zabiegi chirurgiczne, takie jak upuszczanie krwi, przypalanie ran rozgrzanym żelazem, wycinanie guzów i znamion. Gorączki leczono tam naprzemiennymi, zimnymi i gorącymi kąpielami, stawiano bańki, usuwano zainfekowane tkanki, czyraki i ropnie. Pacjenci często pochodzili z pobliskich wiosek, więc gdy po kuracjach zastali odwiezieni do domostw, oczom pozostałych mieszkańców ukazywał się widok okaleczonych, posiniaczonych i czasami pociętych ciał. Łatwo było w pierwszej chwili pomylić te ślady z oznakami niedawnych tortur.

Testament uwięzionej Elżbiety, napisany przez nią krótko przed śmiercią.
  Na takie rewelacje tylko czekał palatyn Thurzó, który zręcznie wykorzystał opowieści o okaleczonych ciałach, by podsycić w niektórych umysłach strach przed hrabiną. Ludzie zaczęli wierzyć, że księżna (z pomocą Darvulii) dokonuje przerażających zbrodni na terenie swojej posiadłości. Fakt odnotowania w kronikach zgonów młodych osób zbiegł się z dobrze udokumentowanymi przypadkami lokalnych epidemii dżumy i tyfusa. W ciągu jednego tylko tygodnia w październiku 1610 roku (dwa miesiące przed aresztowaniem Elżbiety) w Cachticach zmarło 8 kobiet. Prawdopodobnie to wydarzenie dało palatynowi pretekst do zatrzymania hrabiny. Jeden z listów z tego okresu dowodzi niezbicie, że w tym czasie Elżbieta wraz z córką przebywała w Wiedniu. Nikt nie uznał tego za jakąkolwiek okoliczność łagodzącą... Zachęcony Thurzó sam miał rozkazać podrzucenie dodatkowych martwych ciał w okolicznym lesie, a po ich odnalezieniu oskarżył kuzynkę o kolejne morderstwa.

   Według aktu oskarżenia, w dniu aresztowania palatyn przyłapał Elżbietę na gorącym uczynku podczas próby morderstwa. Jak dowodzi Szádeczky-Kardoss, w tym czasie Darvulia leczyła młodą kobietę, która dzień wcześniej została zaatakowana przez dzikie zwierzę. Pacjentka przeżyła (wyleczył ją później miejscowy lekarz), jednak jej zeznania nie znalazły się w dokumentach z przesłuchań świadków. Jest to o tyle dziwne, że w przypadku ewentualnej próby morderstwa na tej kobiecie, jej świadectwo byłoby niepodważalnym dowodem przeciwko Elżbiecie. Zostało jednak pominięte, gdyż świadczyło o próbie jej wyleczenia, a nie zabicia. Gdyby było inaczej, Palatyn Thurzó na pewno nie zmarnowałby takiej okazji na pogrążenie swojej kuzynki.

Wizerunki hrabiny obecne są
nawet na słowackich winach.
   Jak nie trudno się domyślić - to wszystko sprowadziło się do powstania plotek o wszelkich okrucieństwach, jakich dopuszczała się hrabina w podziemiach swojego zamczyska. Na dodatek, w piwnicach zamku odnaleziono kilkanaście ciał pacjentek, które nie przeżyły zabiegów. Było to zjawisko zupełnie naturalne w ówczesnej medycynie, a odsetek zgonów pacjentów u innych lekarzy był taki sam (jeśli nie wyższy). Martwe ciała zabrano i ułożono na zamkowym dziecińcu. Ściągnięto mieszkańców wioski i kazano im je obejrzeć, jednak tylko z dalszej odległości. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że ciała, noszące ślady zabiegów chirurgicznych wyglądają jak po torturach. Zeznania tych właśnie świadków były kluczowe w trakcie późniejszego śledztwa. Jednak dokumenty jasno stwierdzają, że żaden zeznający mieszkaniec Cachtic nie przyznał, iż był naocznym świadkiem dokonywanych przez Elżbietę Batory (lub jej sług) zbrodni. Wszyscy twierdzili zgodnie, że tylko o tym słyszeli. Elżbiecie, nie pozwolono złożyć wyjaśnień i zeznań. Król Maciej II odrzucił również jej prośbę o możliwość dopuszczenia osoby, która zeznawałaby w jej imieniu...

   Hrabina nigdy nie przyznała się do żadnego zarzucanego jej czynu. Do końca swoich dni pisała listy do króla z prośba o uniewinnienie. Bez rezultatu...

NOWE SPOJRZENIE NA LEGENDĘ

Kadr z filmu "Bathory" (2008) w reżyserii Juraja Jakubisko.
W postać Elżbiety wcieliła się brytyjska aktorka Anna Friel.
   Legenda o "krwawej hrabinie" przez kolejne wieki była przekazywana z ust do ust, stając się elementem ludowego folkloru. Na przełomie XIX i XX wieku opowieść o jej okrucieństwie doskonale dopasowała się do słowackiego nacjonalizmu - oto przedstawicielka znienawidzonej węgierskiej szlachty terroryzowała uciśnionych Słowaków. Długo trzeba było czekać na pierwsze obiektywne potraktowanie tej historii. Dopiero w latach 80. XX wieku wybitny węgierski historyk László Nagy napisał dwie książki, które sprawiły, że świat zaczął oddzielać prawdę od mitów - "A rossz hírű Báthoryak" ("Niesławna Batory") z roku 1984 i "Az erős fekete bég: Nádasdy Ferenc" ("Wielki Czarny Bej: Fenenc Nádasdy") wydana w 1987. Zapoczątkowały one rehabilitacje Elżbiety i stały się przełomowym krokiem na drodze do odkrycia prawdy o "Pani na Cachticach". Również Słowaccy historycy, którzy bardzo niechętnie przedstawiają Elżbietę Batory w dobrym świetle, potrafili kilkukrotnie pozbyć się uprzedzeń. Do najciekawszych książek naszych południowych sąsiadów zaliczyć można z całą pewnością "Krvavá grófka: Alžbeta Bátoryová, fakty a výmysly" Pavla Dvořáka oraz "Alžbeta Báthoryová a palatín Turzo" Jozefa Kočiša. Można żałować tylko, że w naszym kraju nie zdecydowano się przetłumaczyć ani jednej rzetelnej pozycji, która mogłaby dać polskim czytelnikom możliwość zweryfikowania swojej wiedzy na temat węgierskiej hrabiny.

Francuzka Julie Delpy jako Elżbieta w
filmie "Krwawa hrabina" z roku 2009.
   Współcześnie postać Elżbiety na stałe zadomowiła się w kulturze popularnej. Liczne odniesienia do opowieści o jej życiu znaleźć można w niezliczonej ilości filmów. Historia "krwawej księżnej" stała się wdzięcznym tematem tanich horrorów, które garściami czerpią z najbardziej fantastycznych mitów, a żadna pozycja nie może obejść się bez obowiązkowej sceny kąpieli w wannie wypełnionej świeżą krwią. W 2008 roku słowacki reżyser Juraj Jakubisko postanowił zerwać z wizerunkiem sadystycznej hrabiny. Film "Bathory" to jedna z najdroższych europejskich produkcji, której budżet szacuje się na około 10 milionów Euro. Nakręcone z wielkim rozmachem dzieło chyba po raz pierwszy przedstawia Elżbietę (w tej roli brytyjska aktorka Anna Friel) jako ofiarę męskiego świata polityki. Mimo, że reżyser nie ustrzegł się błędów i scen sprzecznych z faktami historycznymi, to zręcznie udało mu się przedstawić niektóre hipotezy i wyjaśnić co (jego zdaniem) mogło doprowadzić do zrodzenia się legendy, którą dziś wszyscy znają. Rok później swoją premierę miał kolejny film o "Pani na Cachticach". Francusko-niemiecko-amerykańska produkcja "Krwawa hrabina" ("The Countess") z roku , w przeciwieństwie do filmu Juraja Jakubisko, jest dramatem pozbawionym elementów komediowych. Aktorka i reżyserka Julie Delpy również nie ustrzegła się błędów i przeinaczeń, zupełnie jakby twórcy filmu uznali, ze prawdziwa historia Elżbiety Batory okaże się dla widzów zbyt nudna...

   Hrabina obecna jest również w muzyce. Szwedzki zespół metalowy Bathory, założony w roku 1983, w swojej nazwie nawiązał do węgierskiej księżnej. Kapela została rozwiązana w roku 2004 po tym, jak Quorthon Seth (lider zespołu) został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu w Sztokholmie.

POSTSCRIPTUM...

Dennis Báthory-Kitsz (ur. 1949),
żyjący potomek Elżbiety Batory.
   Kilka lat temu potomek rodu Batorych odwiedził Cachtice. Słowacka telewizja wyemitowała, krótki film z okazji tej podróży. Dennis Báthory-Kitsz (ur. 1949) podczas spotkania z panią burmistrz wygłosił krótkie przemówienie, podczas którego przeprosił wszystkich mieszkańców za całe zło, jakie wyrządziła ich przodkom Elżbieta Batory. Z wielkim przejęciem zapewniał, że czyny hrabiny piętnuje i składa na ręce mieszkańców Cachtic wyrazy wielkiego współczucia. Jednocześnie zdawał się nie dostrzegać, że już 20 lat wcześniej, po wnikliwych badaniach węgierskich historyków, ustalono ponad wszelką wątpliwość, że proces przeciwko Elżbiecie był w rzeczywistości pokazowym widowiskiem, mającym na celu zniszczenie potęgi i wpływów jednej z najpotężniejszych kobiet ówczesnej Europy Środkowej. W wywiadach stanowczo zaprzecza, że hrabina została niesłusznie oskarżona. Twierdzi, że w jego mniemaniu, dowody przeciwko niej są niepodważalne, a jemu samemu sumienie nie pozwala na wyparcie się wszystkich okrucieństw, których dopuściła się jego przodkini.

    Jak powszechnie wiadomo - na niczym nie zarabia się tak dobrze, jak na czarnej legendzie. On sam stworzył operę o losach Elżbiety i jej zbrodniczej działalności. Projekt ten nie odniósł oszałamiającego sukcesu, pozwolił jednak Denisowi wieść spokojne i dostatnie życie w cieniu swej słynnej pra...babki. Można się spodziewać, że nawet jednoznaczne i niepodważalne dowody niewinności księżnej nie przekonają go do zmiany swojego stanowiska. Przecież nie zabija się kury znoszącej złote jaja...

12 komentarzy:

  1. Super! nie mogę się doczekać następnego artykułu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Postać Elżbiety Batorówny fascynowała mnie od dawna, od momentu, kiedy przeczytałam pierwszą powieść o niej...
    Dzisiaj jestem przekonana, że padła ofiarą spisku....

    Ciekawe podsumowanie i zaskakujący stosunek Dennisa Báthory-Kitsz'a jej żyjącego potomka, ale czego nie robi się dla pieniędzy... Często zastanawiam się czy historia zna sprawiedliwość...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, kolejny dowód na to ,iż mężczyzni boją się silnych, niezależnych kobiet. Szkoda tylko że nawet po tylu latach nie mają odwagi przyznać się do błędnego, niesprawiedliwego myślenia.
    Dziękuję za kolejny fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisany artykuł, zresztą jak wszystkie inne na tym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najbardziej silną i niezależną kobieta w historii był wielki mistrz templariuszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieprawda - najbardziej silną i niezależną kobietą w historii był Kopernik!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze chciałem służyć silnej i niezależnej kobiecie pokroju Elżbiety Batory! Niech żyje hrabina!

    OdpowiedzUsuń
  8. Historia jak i matematyka. Uczą logicznego myślenia i wiązania faktów. Matematyki nie oszukasz ;P Historię się próbuje - efektem są legendy o Hrabinie Batory.

    Tak trzymać! Pisać więcej i więcej! Powinno się te materiały omawiać w szkołach :P

    OdpowiedzUsuń
  9. tak to można manipulować historią,kłamstwo ciągle powtarzane staje się prawdą i wciąż mamy z tym do czynienia ,smutna historia :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowita historia, smutna ale pokazująca skalę i znaczenie rozgrywek politycznych wśród arystokracji, i równie niesamowity (choć przygnębiający) epilog w postaci dorobkiewicza pra...wnuka. Za tę nienawiść i wykorzystywanie kobiet życzę mu, żeby zbankrutował i (w swoim czasie) umarł samotnie w przytułku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekaw jestem co miał by do powiedzenia gdyby jakimś zadziwiającym cudem spotkał by się z żywą prababką.

    OdpowiedzUsuń
  12. W każdym kłamstwie zawiera się trochę prawdy... A jak było naprawdę? Chyba nigdy się nie dowiemy.

    OdpowiedzUsuń