poniedziałek, 7 marca 2016

Prawdziwy Zorro - historia Joaquina Murriety

   Zorro - zamaskowany mściciel, który walczy w imieniu biednych i pokrzywdzonych ludzi - to jeden z najsłynniejszych bohaterów rodem z Hollywood. Wbrew pozorom, nie jest to fikcyjna postać. Człowiek, który stał się pierwowzorem szlachetnego „czarnego rycerza” istniał naprawdę. Joaquin Murrieta był uwielbiany przez biednych Meksykanów i znienawidzony przez amerykańskich stróżów prawa, jednak daleko mu było do człowieka, którego znamy z kinowych ekranów. Historia jego życia stała się legendą, choć on sam w ogóle na to nie zasłużył…


   Nazywano go "największym z buntowników", "mścicielem z Kalifornii" i "meksykańskim Robin Hoodem". Jako Zorro stał się symbolem walki z niesprawiedliwością społeczną, choć jako Murrieta wcale z nią nie walczył. Jego banda siała postrach w XIX-wiecznej Kalifornii. On sam chętnie kradł, napadał, podpalał i mordował, a mimo to na trwałe zapisał się w historii popkultury XX wieku. Gdzie kończy się prawda o Murriecie, a zaczyna legenda o Zorro? Czy Joaquin Murrieta zasłużył na miano szlachetnego mściciela?


KALIFORNIA - ZIEMIA OBIECANA

Joaquin Mirrieta na rysunku z roku 1848.
   W pierwszej połowie XIX wieku Kalifornia była tylko dziką i słabo zaludnioną krainą. Nieurodzajna ziemia sprawiała, że nikt nie chciał się w tym miejscu osiedlać. Do roku 1821 rządzili nią Hiszpanie, potem Meksykanie. W roku 1845, po przyłączeniu zbuntowanej meksykańskiej prowincji Teksasu do Stanów Zjednoczonych (jako 28 stan), pomiędzy Amerykanami, a ich południowymi sąsiadami wybuchł konflikt, który zmienił granice między tymi państwami. Wojna amerykańsko-meksykańska (1846-1848), sprawiła, że Meksyk utracił znaczną część swojego terytorium. Na mocy traktatu pokojowego, podpisanego w Guadalupe Hidalgo, Stany Zjednoczone zyskały Kalifornię, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę, Nevadę, Utah, Kolorado i Wyoming. W zamian anulowano Meksykowi wszystkie długi i dopłacono 15 milionów dolarów. Od tej chwili, granica pomiędzy skłóconymi sąsiadami przebiegała na rzece Rio Grande. Na wojnie najwięcej stracili meksykańscy chłopi, dla których Jankesi stali się najbardziej znienawidzonym wrogiem. Rozpacz po utraconych terenach, pogłębił fakt, że tuż po zakończeniu wojny, w Kalifornii (jeszcze do niedawna należącej do Meksyku) odkryto złoto.

   Cenny kruszec podziałał na ludzi jak magnes. W ciągu najbliższych lat do Kalifornii zaczęli ściągać wszyscy, którzy marzyli o odmienieniu swojego życia. "Gorączka złota" sprawiła, że populacja na zachodnim wybrzeżu USA wzrosła z 15 tysięcy do ponad 300 tysięcy. Każdy chciał się szybko wzbogacić - Amerykanie, Irlandczycy, Anglicy, Niemcy, Francuzi i Polacy. Z najdalszych zakątków świata ściągały całe zastępy Azjatów i Australijczyków. Swoje marzenia mieli także Meksykanie, którzy natychmiast wyruszyli na północ w poszukiwaniu lepszego życia. Tam, gdzie jeszcze do niedawna byli gospodarzami, teraz stali się obcymi. W sercach dumnych Meksykanów rodziło to nieodpartą chęć odwetu na Jankesach - zemsty za poniesioną krzywdę, niesprawiedliwość, porażkę i hańbę. Wśród meksykańskich imigrantów był również 18-letni Joaquin Murrieta - człowiek, którego życie stało się inspiracją do powstania postaci Zorro - jednego z najpopularniejszych bohaterów w popkulturze XX wieku...

ZŁODZIEJSKI ŻYWOT JOAQUINA

Oryginalny portret Joaquina Murriety, namalowany
przez księdza z Carmel Mission, któtko przed
śmiercią sławnego bandyty w roku 1853.
    O jego życiu wiadomo niewiele. Prawda na temat Joaquina Murriety miesza się dzisiaj w dużym stopniu z fikcją literacką, powstałą na początku XX wieku. Wątpliwości budzi już samo nazwisko, które w różnych źródłach podawano inaczej (Murrieta, Murieta lub Murrietta). Zapiski o jego chrzcie w roku 1830 sugerują, że Joaquin Murrieta Carrillo urodził się w roku 1829 w meksykańskim mieście Hermosillo, w południowej części stanu Sonora. Jego rodzicami byli Joaquin Murrieta i Rosalia Carrillo. Razem ze swoimi braćmi (Jesus i Antonio) dorastał w biedzie. Gdy zachodnie wybrzeże ogarnęła gorączka złota, postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wraz ze swoją żoną Rosą Feliz (w niektórych źródłach pada imię Rosita Carmela lub Rosita Carmel Feliz) oraz jej trzema braćmi przybył do Kalifornii, by się wzbogacić. Wkrótce dołączył do nich Jesus Murrieta.

   Złota szukali w okręgu Stanislaus, było to jednak ciężkie i żmudne zajęcie, które nie przynosiło żadnych korzyści. Bogactwo nie przychodziło. Dodatkowo ich pochodzenie sprawiało, że amerykańscy osadnicy byli do nich wrogo nastawieni. Joaquin chcąc zarobić na jedzenie i sprzęt potrzebny do poszukiwać drogocennego kruszcu, w roku 1849 podjął pracę jako "ujarzmiacz dzikich mustangów" w mieście Brentwood. Brat jego żony, Claudio Feliz pracować nie chciał. Postanowił napadać na innych poszukiwaczy i rabować im to, co udało im się znaleźć. Najczęściej jego ofiarami stawali się Azjaci i Hiszpanie. Szybko jednak został schwytany przez miejscowych stróżów prawa i osadzony w więzieniu Stockton. Z pomocą przyszedł mu wtedy Joaquin Murrieta i dziesięciu innych młodych Meksykanów, którym "gorączka złota" nie przyniosła spodziewanego bogactwa. Pod osłoną nocy uwolnili Claudia. Duże zyski, jakie przynosiły kradzieże sprawiły, że od tego dnia, już jako banda, postanowili razem prowadzić złodziejski żywot. Joaquin został prawą ręką swojego szwagra...

"TRUPY NIE ZEZNAJĄ..."

Joaquin Murrieta. Obraz z końca XIX wieku.
   Pierwszy znany napad gangu Feliza miał miejsce 5 grudnia 1850 roku w hrabstwie Contra Costa. Celem złodziei było ranczo bogatego Anglika. Tuż po zmierzchu grupa 12 zamaskowanych i uzbrojonych w rewolwery oraz własnoręcznie zrobione włócznie, napadła na posiadłość Johna Marsha. Jeden z gości, niejaki William Harrington, został postrzelony i przebity włócznią, gdy próbował bronić własności swojego gospodarza. Zaskoczony Marsh, wraz ze swoją służbą, szybko został spacyfikowany i okradziony. Lokalna prasa donosiła o tajemniczej literze "M" wyrytej na drzwiach wejściowych. Podekscytowany Murrieta, pozostawił swój podpis.

   10 dni później (15 grudnia) doszło do kolejnego ataku, tym razem na ranczo Digby Smitha w pobliżu San Jose, które po ataku zostało całkowicie spalone. Następnego dnia, w zgliszczach domostwa odnaleziono zwęglone szczątki rodziny Smith. Okazało się, że zanim doszło do morderstw, wszyscy domownicy zostali starannie związani. Czaszkę Digby'ego zmiażdżono, prawdopodobnie za pomocą kamienia. Głowy pozostałych osadników rozbito toporem. 

   Na początku lutego 1851 roku banda uderzyła ponownie. Osada rodowitego Kalifornijczyka Anastasio Chabolli, znajdowała się 2 mile od San Jose. Tam gang po raz pierwszy natrafił na zbrojny opór. Strażnicy ranczera byli dobrze uzbrojeni, przez co zmusili bandytów do wycofania się. Po tym nieudanym ataku, Claudio Feliz, wraz ze swoim gangiem, schronił się na wzgórzach Sierra, skąd nocą dokonywał ataków na samotnych podróżnych. Grupa okradała i mordowała swoje ofiary, dokładnie pilnując, by nie pozostawiać żadnych świadków swojej działalności - w myśl zasady, że "trupy nie zeznają..."

M JAK MURRIETA

Tablica pamiątkowa w miejscu, gdzie prawdopodobnie
pochowany został kapitan Harry Love.
   Po nieudanym ataku na ranczo Chabolli, Joaquin Murrieta niespodziewanie opuścił swoich towarzyszy i udał się do Nowego Meksyku, by rozpocząć nowe życie u boku młodej kobiety - Any Benitez. Bez niego banda Feliza nie była już tak skuteczna. We wrześniu 1851 roku niepowodzeniem zakończyła się próba ataku na dom Johna Kottingera, którego dzielnie wspierała żona. Następnie Claudio popełnił swój największy błąd. Podczas próby napaści w hrabstwie Monterey, pozostawiono przy życiu jedną z obrabowanych ofiar - mężczyznę zwanego Agapito, który był rdzennym Kalifornijczykiem i członkiem bardzo wpływowej rodziny, powiązanej z politycznymi kręgami. Jego zeznania doprowadziły do wydania listu gończego za członkami bandy. Przestraszeni współtowarzysze opuścili Claudia, który po kilku dniach został otoczony przez stróżów prawa i zastrzelony.

   Gdy Murrieta dowiedział się o śmierci swojego szwagra, postanowił zastąpić go i jako nowy przywódca bandy namówił do przyłączenie się do niego Reyesa Feliza, brata Claudio. Niedługo potem razem wzięli udział w strzelaninie, podczas której zginął generał Joshua Bean, szef milicji stanowej. Murrieta uciekł, zostawiając Reyesa samego. Otoczony Feliz został schwytany, oskarżony o morderstwo i powieszony w styczniu 1853 roku. Od tego czasu imię Joaquina Murriety stało się sławne w całej Kalifornii. Im więcej złego mówili o nim Amerykanie, tym bardziej był on chroniony przez meksykańską ludność. Miejscowi chłopi, którzy nienawidzili Jankesów, twierdzili zgodnie, że każdy Meksykanin, który występuje przeciwko amerykańskiemu prawu, musi być patriotą. Joaquin skwapliwie korzystał z ochrony, jaką zapewniali mu jego rodacy. W ciągu dwóch miesięcy zastrzelił 22 obcokrajowców, głównie Azjatów. Do Murriety zaczęli ściągać inni lokalni bandyci. W marcu 1853 roku nowy gang "meksykańskiego patrioty" działał bez przeszkód na dzikich terenach doliny San Joaquin. Przychylni mu Meksykanie tłumaczyli sobie, że Joaquin Murrieta dopuszcza się swoich zbrodni, tylko po to, aby wymusić na Amerykanach zwrócenie terenów, utraconych przez Meksyk po wojnie. W oczach miejscowych chłopów takie działania były całkowicie usprawiedliwione. Właśnie w tym okresie powstała słynna legenda o tym, jakoby zuchwały Murrieta ośmieszał stróżów prawa, pozostawiając swój znak w postaci wyciętej litery „M” wszędzie tam, gdzie się pojawił. Czy w istocie tak było? Źródła milczą na ten temat…


Lista kalifornijskich stróżów prawa pod dowództwem kpt. Harry'ego Love z dnia 20 lipca 1853 roku.
W rubryce po prawej stronie widoczna jest notatka mówiąca o schwytaniu i zabiciu bandyty Joaquina Murriety.

ZASADZKA KAPITANA LOVE

Kapitan Harry Love (1810-1868).
   Im bardziej rosły zachwyty nad Murrietą, tym bardziej obawiano się buntu meksykańskiej ludności. Postanowiono więc temu zaradzić. 11 maja 1853 roku władze Kalifornii utworzyły specjalny oddział złożony z najlepszych stróżów prawa. Dowództwo nad nimi objął kapitan Harry Love, zaprawiony w boju „łowca głów”, który kilka miesięcy wcześniej zastrzelił groźnego bandytę Pedro Gonzalesa. Cel był jeden – schwytać Murrietę żywego lub martwego.

   Harry Love dowiedział się od swoich informatorów, że grupa Murriety nazywana jest teraz gangiem "Pięciu Joaquinów", ponieważ wszyscy jej członkowie noszą te same imiona. Poza przywódcą byli to Bottelier, Carillo, Ocomorenia i Valenzuela. Wkrótce dołączył do nich Manuel Garcia, zwany "Jack Trzy Palce" ("Three-Fingered Jack").  Pierwszy sukces oddział kapitana Love odniósł bardzo szybko. Po niespełna tygodniu w ich ręce wpadł młodszy brat Reyesa Feliza - Jesus. W zamian za uwolnienie zgodził się zdradzić kryjówkę swojego szwagra. Być może dodatkową motywacją Jesusa był fakt, że obwiniał on Joaquina o pozostawienie Reyesa na pewną śmierć. Co ciekawe, kapitan Love dotrzymał słowa i rzeczywiście puścił Jesusa wolno. Ten osiedlił się w miasteczku Bakersfield, gdzie zmarł w roku 1910.

   Na podstawie zdobytych informacji strażnicy przejechali ponad 160 km od Przełęczy Panoche w hrabstwie San Benito, 25 lipca 1853 roku zastawili pułapkę na gang Joaquinów w miejscowości Arroyo de Cantuna (dzisiejsze Cantua Creek w pobliżu skrzyżowania drogi międzystanowej nr 5 i autostrady 33 w Kalifornii). Tam wywiązała się strzelanina, w wyniku której zastrzelono Joaquina Murrietę, Joaquina Valenzuelę i Manuela Garcia. Tak zakończył swój żywot jeden z najsłynniejszych meksykańskich bandytów XIX wieku…

Replika słoja z głową Murriety. Oryginalny zaginął
w roku 1906, podczas trzęsienia ziemi w San Francisco.
   Aby odebrać nagrodę za zabicie Murriety kapitan Love musiał udowodnić, że wykonał zadanie. W epoce, w której nie znano testów DNA, a wykonywanie fotografii nie było powszechną praktyką, Harry Love znalazł rozwiązanie, pozwalające mu na dostarczenie dowodów. Najpierw odciął dłoń Manuela Garcii, potem głowę Murriety i umieścił te części ciała w osobnych słojach wypełnionych alkoholem. W ten sposób zakonserwowane dowody obwiózł po kilku miastach Kalifornii. W Stockton, San Francisco i w hrabstwie Mariposa miejscowi chłopi płacili po jednym dolarze, aby móc zobaczyć szczątki sławnych bandytów. Love zebrał zeznania 17 osób, które potwierdziły, że w słoju faktycznie znajduje się głowa Murriety. Z tymi świadectwami udał się do biura szeryfa, po odbiór nagrody w wysokości 5000 dolarów. Pojawiły się również głosy, mówiące, że Love dopuścił się mistyfikacji, a w słoju spoczywała głowa nie Murriety, lecz Joaquina Valenzueli. Natychmiast pojawiły się pogłoski o tym, jakoby Murrieta miał uciec i ukrywać się w Meksyku. W 1879 roku reporter jednej z gazet w Los Angeles, niejaki O.P. Stidger podobno spotkał siostrę Murriety, która przekonywała go, że Joaquin żyje nadal i ma się świetnie. Dziś nie można już potwierdzić żadnej z wersji, gdyż oryginalny słój z głową meksykańskiego bandyty zaginął w San Francisco podczas trzęsienia ziemi w roku 1906.

   Do końca XIX wieku pojawiło "świadków", którzy znali osobiście Murrietę. Jedni twierdzili, że go widzieli - inni, że zostali przez niego okradzeni. Kalifornijski etnograf i historyk Frank Latta dotarł nawet do członków rodziny Murriety w Meksyku, która w roku 1920 przedstawiła mu niejakiego Avelina Martineza – starca, który twierdził, że był przyjacielem Murriety. Nie przyznał się do członkostwa w gangu, jednak z całą stanowczością twierdził, że ostatni raz rozmawiał z Joaquinem Murrietą w roku 1877, a więc 24 lata po jego rzekomej śmierci!

Okolice Arroyo de Cantua. W tym miejscu kapitan Harry Love schwytał i zastrzelił legendarnego meksykańskiego bandytę.

BANDYTA BOHATEREM, CZYLI NARODZINY ZORRO

Plakat informujący o wystawieniu głowy
Joaquina Murriety na widok publiczny
w Stockton, 19 sierpnia 1853 roku.
   Rok po śmierci Joaquina Murriety ukazała się 90-stronicowa książka "The Life and Adventures of Joaquin Murrieta, The Celebrated California Bandit" ("Życie i przygody Joaquina Murriety, przesławnego bandyty kalifornijskiego") autorstwa Indianina z plemienia Walla - Henry’ego Rollina Ridge’a (znanego także jako Yellow Bird), która przyczyniła się do rozpowszechnienia legendy meksykańskiego bandyty w Stanach Zjednoczonych. Była to jednak wymyślona historia rozmowy pomiędzy Joaquinem, a jego ludźmi, którzy wspominają swoje pełne przygód i niebezpieczeństw życie. Książka odniosła wielki sukces i 5 lat później została wykorzystana w "California Police Gazette" pod tytułem "The Life of Joaquin Murrieta, Brigand Chief of California" ("Życie Joaquina Murriety, największego bandyty w Kalifornii"). Wtedy właśnie pojawiła się opowieść o tym, jak żona Murriety – Carmela została zgwałcona i zabita przez białych osadników podczas kalifornijskiej "gorączki złota". Wraz z nią miał zginąć Alejandro Murrieta, brat Joaquina. Po tym dramacie Meksykanin został bandytą i szukając zemsty za najbliższych, przemierzał Kalifornię chcąc odnaleźć winnych ich śmierci. Nie ma, co prawda, żadnych źródeł potwierdzających prawdziwość tej historii, jednak biorąc pod uwagę fakt, że po chwilowym odejściu z gangu (w roku 1851) Joaquin spędzał czas nie z niejaką Aną Benitez, nie można wykluczyć, że w opowieści tej jest ziarno prawdy. Z jakiegoś powodu Joaquin nie wrócił do swojej żony. Czy już wtedy Rosa Carmela Feliz Murrieta nie żyła? A może sama odeszła, bo miała dość życia u boku poszukiwanego bandyty? Tego już nie wiadomo.

"The Curse of Capistano" - powieść, która
dała początek legendzie o Zorro.
   Wizerunek książkowego Murriety coraz bardziej oddalał się od prawdy. Opowieści o nim zyskiwały coraz większą popularność zarówno w Hiszpanii, jak i we Francji. W Chile legenda zakorzeniła się tak silnie, że Joaquina zaczęto nazywać tam "chilijskim bandytą" ("El Bandito Chileno"). Kolejni autorzy pisali bardziej lub mniej udane powiastki o legendarnym Meksykaninie. Charles Howe dodał wątek 10 tysięcy dolarów za głowę Murriety, natomiast Cincinnatus Miller "dorobił" mu bliznę po nożu, idącą od czoła do podbródka. Herbert Howe Bancroft zaczął nazywać bandytę "meksykańskim Robin Hoodem", aż wreszcie w roku 1919 amerykański pisarz Johnston McCulley, zainspirowany legendą o Murriecie, na łamach magazynu literackiego "All-Story Weekly" opublikował powieść w odcinkach, noszącą tytuł "The Curse of Capistrano". Opowiadała ona o szlachetnym XIX-wiecznym banicie nazywanym Zorro, który pod osłoną nocy walczy z czarnymi charakterami - kapitanem Ramonem i sierżantem Gonzalezem. W dzień Zorro wiódł spokojne i beztroskie życie, jako szlachcic Don Diego de la Vego. Powieść McCalleya odniosła ogromny sukces i już rok później została zekranizowana jako niemy film "Znak Zorro" ("The Mark of Zorro"). Na fali popularności pisał wydał jeszcze kilka powieści o przygodach Zorro, który w krótkim czasie stał się jedną z najpopularniejszych postaci w kulturze XX wieku. Pojawienie się kolejnych produkcji filmowych było tylko kwestią czasu. Na początku lat 90. XX-wieku wielkim sukcesem cieszył się również 88-odcinkowy serial telewizyjny "Zorro" (1990-1993), w którym postać Don Diego zagrał Duncan Regehr. Obok niego niezapomniane kreacje stworzyli również - Patrice Martinez, jako zakochana w Zorro Victoria oraz James Victor, grający zabawną postać "gamoniowatego" sierżanta Mendozy.

   Losy dwóch postaci, Zorro i Murriety, przeplatały się ze sobą jeszcze kilka razy. W filmie "Mściciel" z roku 1931 zachowano legendę o bandycie – zemsta na wrogach za zabicie żony i brata, ale zmieniono mu pochodzenie. Teraz Zorro był synem hiszpańskiego szlachcica, a do boju rusza odziany w czarną maskę. Jeszcze większą syntezę ukazano w hollywoodzkim filmie "Maska Zorro" ("The Mask of Zorro") z roku 1998 w reżyserii Martina Campbella. Prawdziwy Zorro to szlachcic Don Diego de la Vego (grany przez Anthony’ego Hopkinsa), jednak jego pomocnikiem i zastępcą zostaje Alejandro Murrieta (Antonio Banderas). Alejandro ma jednak do wyrównania osobiste rachunki z wrogiem Zorro – kapitanem Harrym Love, który wcześniej zabił jego brata, Joaquina Murrietę, pozbawiając go głowy i umieszczając ją w słoju z alkoholem. W filmie pojawia się również postać "Jacka Trzy Palce". Twórcy umiejętnie połączyli prawdę historyczną z elementami meksykańskiej legendy o słynnym bandycie. Film doczekał się nawet kontynuacji, w której Zorro nie tylko jest dzielnym bohaterem, ale również kochającym mężem i ojcem…

POSTSCRIPTUM…

Oryginalny słój z dłonią
"Jacka Trzy Palce",
zakonserwowaną w alkoholu.
   Kapitan Harry Love rok po schwytaniu legendarnego bandyty ożenił się z Mary McSwain. Małżonkowie zamieszkali w miasteczku Santa Clara. Ich związek nie był jednak udany i kilka lat późnej rozwiedli się, a Mary przeniosła się do Mission City. Love, który zaczął nadużywać alkoholu, nachodził byłą żonę grożąc, że ją zabije jeśli do niego nie wróci. Po jednej z takich awantur, w obronie Mary stanął jej pracownik. Między mężczyznami wywiązała się bójka, podczas której kapitan został ranny. Wskutek odniesionej rany Harry Love zmarł 29 lipca 1868 roku.

   Potomkowie rodziny Joaquina Murriety żyją do dzisiaj w Meksyku i z pokolenia na pokolenie wciąż przekazują sobie opowieści o ich słynnym przodku. Często udzielają wywiadów dziennikarzom lokalnej prasy. Murrietę nazywają "El Patrio" ("Patriota") i w każdej rozmowie podkreślają, jak wiele zrobił on dla biednego meksykańskiego ludu.

   Trudno im się dziwić. Przecież tak długo jak ludzie będą potrzebować bohaterów, tak długo będzie istniał Zorro, nieskazitelny bohater ludowy, który niczym Janosik i Robin Hood, zawsze staje w obronie słabszych i pokrzywdzonych. I nie ważne, że jego pierwowzorem był jeden z najgroźniejszych bandytów tamtych czasów. Liczy się tylko legenda, jaka pozostawił po sobie Joaquin Murrieta. Gdyby nie on nie byłoby hollywoodzkiego bohatera w czarnej masce. Nie byłoby konia o imieniu Tornado, który przybywał na każde gwizdnięcie swojego jeźdźca. I nie byłoby słynnej litery „Z”, wycinanej na tyłku "gamoniowatego", serialowego sierżanta Mendozy…




Patronite

6 komentarzy:

  1. Pan Łukasz jak zawsze nie zawodzi. Bardzo ciekawy artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny artykuł. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się czytało, ale ominął Pan serial z 1957 roku o Zorro. Pozdrawiam.Emil

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do serialu, to dużo bardziej popularnym i wręcz "kultowym", przynajmniej w Polsce, był serial "Zorro" z lat 1957-1959, wyświetlany w polskiej TV w latach 70. Ten z lat 90., o którym pisze autor, raczej wzbudził niezbyt wielkie zainteresowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. SIerżant Garcia w nim był zaiste gamoniowaty.
      No i autor zapomniał o Zorro z Alainem Delonem z bodaj 1976, granym u nas w kinach.

      Usuń
  5. Zorro emocji bedzie sporo gdy w akcje wkracza zorro zorro zorro tak sie spiewalo w polowie lat 60tych. Dzieciaki w tamtym czasie z patykow robili sobie szpady a kapelusze z papieru. Wczesniej popularny byl wilhelm ze swoja kusza. A byl i robin w kapturku i ser lanse lotnik. Oj stare to byly czasy a ja chodzilem do podstawowki. Te filmy to byly przeboje. Dodac trzeba jeszcze bonanze wyswietlana co niedziela

    OdpowiedzUsuń