środa, 17 grudnia 2014

Piastowska pogoń za Królestwem - wywiad z Andrzejem Nowakowskim

   Choć polskie średniowiecze nie trafia na pierwsze strony gazet, ostatnio przeżywa prawdziwy "renesans". Powstają kolejne książki o czasach, kiedy Polska była podzielona między Piastów, a pretendentów do miana "odnowiciela" było kilkunastu. Walka o władzę, ludzkie namiętności, rozgrywki polityczne – to wszystko jest aktualne, co udowadnia w powieściach historycznych Andrzej Nowakowski. W rozmowie z nami opowiada o swoich najnowszych książkach, "Krwi Królów" i "Witelo Magu".


   Na okładce "Krwi królów" można przeczytać, że Pana przygoda z pisarstwem zaczęła się od opowiadań publikowanych w trakcie studiów. Później były bajki dla dzieci i opowiadania fantastyczno-naukowe. Co Pana zainspirowało do pisania powieści o czasach rozbicia dzielnicowego?

   Moimi konikami, jeżeli chodzi o historię, zawsze pozostawały średniowiecze i starożytny Rzym. Posiadam sporą bibliotekę na ten temat i przez wiele lat zgłębiałem wspomniane okresy, korzystając z różnych lektur. Z jednej strony pobudzało to wyobraźnię i przybliżało realia tamtych czasów. Z drugiej, tworzyłem opowiadania fantastyczne, w których wykorzystywałem sztafaż starożytno-średniowieczny. W przypadku  "Krwi Królów", zaintrygował mnie główny bohater, wrocławski książę Henryk Probus. Dotychczas pozostawał na marginesie zainteresowań badaczy, więc postanowiłem przypomnieć losy tej postaci, która o mały włos nie figurowałaby dziś w poczcie polskich królów. Kontynuacją "Krwi" stał się "Witelo Mag" – opowieść o pierwszym polskim uczonym, który zdobył międzynarodową sławę, a zarazem był wychowawcą Probusa. Niestety, również  o nim historia zapomniała. Zresztą, cały okres rozbicia jest najmniej znany, a wręcz nielubiany, nawet przez studentów. Tymczasem średniowiecze, które kojarzy się np. z wybijaniem zębów poganom, to okres który może dziwić i fascynować. Nie jest przy tym odległy naszym czasom, gdy spojrzeć na ludzkie działania, emocje czy mechanizmy władzy.

   W opisywanych przez Pana czasach ziemie polskie były podzielone na wiele, mniej lub bardziej samodzielnych, księstw dzielnicowych. Było to zjawisko charakterystyczne dla całej ówczesnej Europy. Jak tamta struktura polityczna wypada na tle dzisiejszej, w której kraje Starego Kontynentu są członkami Unii Europejskiej?

Andrzej Nowakowski - "Witelo Mag".
Wydawnictwo Oskar, 2014.
   Zbieżność czasów późnego średniowiecza i współczesnych widać zwłaszcza w tym aspekcie. Zarówno wtedy, jak i teraz, poszczególne kraje pozostają w ramach pewnej wspólnoty politycznej i gospodarczej. Najważniejsza jest jednak racja stanu czy interes "kameralny", ograniczony do własnego państwa. Rolę władcy, niezależnie od czasów, stanowi dbanie o rozwój kraju w myśl zasady "najmniej stracić, najwięcej zyskać". W średniowieczu dochodził do tego, szeroko przeze mnie opisywany, konflikt między władzą świecką, a duchowną. Na kartach "Krwi" jest on widoczny w rywalizacji Probusa i wrocławskiego biskupa, Tomasza. Obydwaj walczą o wpływy, chcą na siebie oddziaływać, a ich silna osobowość nieuchronnie prowadzi do konfliktu.

   Biskup Tomasz i książę Probus reprezentują dwie przeciwstawne postawy polityczne. Pierwszy z nich ma dość ograniczone horyzonty i swój interes widzi w dbaniu o jak największą władzę Kościoła. Drugi jest przykładem średniowiecznego męża stanu, którego celem jest przezwyciężenie rozbicia i odnowa Królestwa Polskiego. Która postawa była wówczas częstsza?

   Muszę dodać, że również wśród ludzi Kościoła można znaleźć wizjonerów, dobrze rozumiejących rzeczywistość i wyprzedzających swoje czasy. Przykładem arcybiskup gnieźnieński, Jakub Świnka, który przeciwstawiał się rosnącym wpływom niemieckim, dbał o rozwój języka polskiego i był propagatorem wizji Regnum Poloniae. Jeśli chodzi o władców świeckich, to opisuję czasy, w których rozstrzyga się ład polityczny Europy w kolejnych stuleciach. Decydują o tym najbardziej dalekowzroczni władcy i dynastie - na scenę dziejową wkracza wówczas pierwszy Habsburg, Rudolf. Wśród polskich książąt myśl, aby wskrzesić Królestwo Polskie, jako przeciwwagę dla niemieckiej Rzeszy, była obecna w każdym pokoleniu. Tacy władcy, jak Probus czy Przemysł II, mający śmiałe plany wobec przyszłości, musieli jednak uczestniczyć w skomplikowanej grze interesów. Możnym rodom i biskupom, potężnym dzięki swojej pozycji i pieniądzom, nie była w smak silna władza świecka. Zdecydowanie lepiej czuliby się przy słabym księciu lub królu, który wcielałby w życie ich plany i zamiary. Przełamanie ich oporu i bycie rzeczywistym decydentem to jeden z kroków, które Probus realizował na drodze do korony.

   Średniowiecze nie jest najobfitszym w źródła okresem historycznym, nie tylko z uwagi na powszechny analfabetyzm. Ówcześni kronikarze często opisywali dzieje dla potrzeb bieżącej polityki, trudno więc o wiarygodne relacje. Skąd czerpał Pan wiedzę o realiach polskiego średniowiecza?

   Ubóstwo dotyczy źródeł z epoki, ale o średniowieczu mamy sporo prac naukowych, które wypełniają tę lukę. Istnieją publikacje i monografie poświęcone poszczególnym książętom dzielnicowym. W bibliotekach można znaleźć też książki przekrojowe, np. Książęta śląscy między wiekiem XII, a XV. Korzystałem głównie z tych materiałów, ale historia księcia Probusa i Witela jest silnie związana z dziejami innych dzielnic, zwłaszcza wielkopolską. Sięgałem więc do monografii poświęconych historii innych ziem polskich, właśnie Wielkopolski czy Małopolski. Poza tym, odwiedziłem wszystkie miejsca, w których toczy się akcja "Krwi królów" i "Witela", łącznie z zamkiem krumlowskim w Czechach.

   Z Pana książek wyłania się zupełnie inny obraz polityki, niż ten, który obserwujemy współcześnie. W średniowieczu obejmowała ona szerokie spektrum działań, od nadawania przywilejów miastom i budowania wojska do lawirowania między stronnictwami i dynastiami. Dzisiaj jest zdominowana przez patrzenie na sondaże i dbanie o PR.

Andrzej Nowakowski - "Krew królów"
Wydawnictwo Oskar, 2013.
   W średniowieczu także mieliśmy do czynienia z pijarem, tylko nie nazywano takich działań w ten sposób. W "Krwi królów" mamy na przykład rywalizację przedstawicieli biskupa i księcia w Stolicy Apostolskiej. Reprezentujący stronę kościelną Jan Muskata, zostaje "przeciągnięty" na stronę Probusa i zaczyna robić antyreklamę biskupowi. W konsekwencji, nowy papież nie podtrzymuje ekskomuniki nałożonej na księcia przez hierarchę. Gdy  podejmujemy się personalnego porównywania średniowiecznej i współczesnej polityki, na ocenę mogą rzutować sympatie polityczne. Dla kogoś odpowiednikiem Probusa w polityce europejskiej może być Tusk, dla kogoś innego Kaczyński. Natomiast ludzkie namiętności, sposoby osiągania celów, walka o silną pozycję władcy, pozostają niezmienne od lat.

   Fikcja fabularna wymusza pewne uproszczenia i tendencje uwspółcześniające rozgrywające się wydarzenia. Który wymiar swoich książek uznałby Pan za najbardziej "zmodernizowany": słowny, faktograficzny, obyczajowy?

   Starałem się wiernie przedstawić fakty dotyczące bohaterów, gdyż większość z nich to postaci historyczne. Zwracałem też uwagę m.in. na takie aspekty, jak taktyka i strategia wojen czy uzbrojenie. Służyło to uniknięciu anachronizmów, np. umieszczeniu w książce takiego oręża, którego wówczas już albo jeszcze nie używano. W związku z tym, w menu bohaterów nie pojawiają się ziemniaki, bez których nie wyobrażamy sobie dzisiaj stołu. Przybyły one na ziemie polskie wraz z odkryciami Kolumba i siłą rzeczy nie jadano ich w średniowieczu. Zarówno jedzenie, jak i napoje, spożywane przez ludzi średniowiecza, zostały przeze mnie gruntownie przestudiowane. Duże znaczenie przy pracach nad książkami przypisywałem również temu, jak wówczas przeliczano pieniądze i jaka była wartość różnych towarów. Ta "detaliczność" objęła wiele aspektów życia – stroje, obyczaje, nazwy, praktycznie całą średniowieczną faktografię.

   Największym zmianom podlegał jednak język powieści.

   Jest to podstawowe odwołanie do współczesności. Tacy pisarze, jak Antoni Gołubiew, autor czterotomowego cyklu Bolesław Chrobry, starali się pisać lekko uwspółcześnionym językiem staro-cerkiewno-słowiańskim. Nie dało się tego czytać i dlatego przystosowałem język do dzisiejszych realiów. Książka ma być przede wszystkim dla czytelnika, ale chciałbym zwrócić uwagę na pewien fakt. Jeżeli czytamy książki np. o starożytnym Rzymie, to są one pisane zwięźle i zrozumiale. Natomiast powieści o naszej historii często są pełne archaizmów, każdy dąży do sienkiewiczowskiego ideału. Ma to służyć ubarwieniu języka, ale oprócz oddania hołdu autorowi Trylogii, nie ma uzasadnienia dla takiego stylu pisarstwa. Nie służy ono bowiem ani zawartości merytorycznej ani wartości artystycznej danego dzieła.

   Głównym doradcą Probusa jest Witelo, który pełni rolę "szarej eminencji" na wrocławskim dworze. Jest on przewodnikiem księcia po meandrach polityki, dzięki niemu Probus zmienia się z nieco naiwnego młodzieńca w świadomego męża stanu. Czy mógłby Pan powiedzieć o tej postaci coś więcej?

   Witelo był jednym z największych polskich uczonych przełomu XIII i XIV wieku. Napisał m.in. dziesięciotomową Optykę poświęconą fizyce światła, z której korzystał sam Kopernik. Zdobył wykształcenie na Sorbonie, a wśród jego znajomych znajdowali się najwybitniejsi myśliciele, np. Tomasz z Akwinu. Jego imieniem nazwano jeden z kraterów na Księżycu, co najlepiej świadczy o randze tej postaci. Na kartach "Krwi królów" Witelo pozostaje na drugim planie, ale uczestniczy w większości kluczowych decyzji Probusa. Książę Wrocławia traktował go jako jedną z najbliższych osób, wręcz jako przybranego ojca.  "Witelo Mag" to opowieść o życiu tego matematyka i optyka od dzieciństwa do czasu, kiedy po podróży po Europie wraca do Wrocławia. Witelo otrzymuje wówczas propozycję zostania wychowawcą przyszłego księcia, czyli Probusa. To on w znacznej mierze ukształtował charakter Henryka i sprawił, że stał się doświadczonym i dalekowzrocznym władcą. Po więcej szczegółów zapraszam do lektury.

   Przemianę Probusa widać na przykładzie jego stosunku do kobiet. Jego pierwsza miłość, ciotka, Kunhuda, to typowe zauroczenie. Natomiast przy swoich małżeństwach książę uwzględnia już kalkulacje polityczne.

   Żeniąc się po raz drugi, Probus łączył przyjemne z pożytecznym. Potwierdzając swoją miłość do Matyldy, córki brandenburskiego księcia, wchodził zarazem w sojusz z niedawnym wrogiem. Wprawdzie przymierza z Brandenburgią nie były nigdy długotrwałe, ale liczą się dobre chęci [śmiech - przyp.]. O życiu uczuciowym pana Wrocławia wypowiadam się oszczędnie, ale jest to spowodowane niedoborem informacji. Sporo wiemy o pierwszej ukochanej Probusa, żonie króla Ottokara. Była to jedna z najpiękniejszych kobiet swoich czasów, a jej relację z księciem można przyrównać do miłości, jaką licealista darzy swoją nauczycielkę. Natomiast o pierwszej żonie Probusa, córce opolskiego księcia, nie wiemy prawie nic. Nie zachowało się nawet jej imię, a podana przeze mnie Konstancja jest wymyślona. Warto przy tym wspomnieć, że jej ojciec, Wodzisław, wymógł na Henryku, że w przypadku jego koronacji, opolska księżniczka zostanie ogłoszona królową Polski. Świadczyło to o silnej pozycji Probusa w rodzie Piastów.

   Dojrzałość Henryka wyraża się także w przemianach jego relacji z czeskim królem, Przemysławem Ottokarem. Początkowo traktuje go niemal tak samo jak Witela, ale z czasem nabiera do niego dystansu. Do bitwy pod Suchymi Krutami, decydującej o losach Ottokara, wysyła tylko ochotników.

   Przemysław Ottokar był jednym z najpotężniejszych władców ówczesnej Europy, elektorem Rzeszy Niemieckiej. To na jego cześć sambijski gród nazwano Królewcem, Ottokar dzierżył władzę także w Czechach, Austrii i miał dalsze plany ekspansji. W porównaniu z nim Probus był pionkiem i ta dysproporcja musiała wyrażać się w ich stosunkach politycznych. Kontakty Wrocławia z Pragą zacieśniły się, kiedy ojciec Henryka "oddał" księstwo wrocławskie pod opiekę Ottokara. Wysłał także syna na czeski dwór, tam Probus zdobył wykształcenie, a przez pewien czas Ottokar myślał o nim jako swoim następcy. Mimo to, po jakimś czasie zaczął traktować niedawnego faworyta instrumentalnie. Musiało się to odbić na ich relacjach, ale dzięki temu Henryk zaczął patrzeć na swojego mentora krytycznie. Duży udział miał w tym Witelo, który uświadomił księciu, że w polityce liczą się interesy, a nie sentymenty. Probus zaczął się czuć przede wszystkim władcą swojego księstwa, a nie lennikiem Ottokara. Miało to znaczenie, gdy pod Suchymi Krutami wystawił nie wojska, ale ochotniczą drużynę. W ten sposób oszczędził krew rycerzy, którą przelali w bitwie inni śląscy władcy, a w zamian zyskał np. ziemię kłodzką.

   Relacje Probusa z Brandenburgią czy Ottokarem dotyczą polityki zagranicznej. Osią jego polityki wewnętrznej stało się zaś unormowanie stosunków z Kościołem. Prowadzi to do ostrego konfliktu, łącznie z ekskomuniką nałożoną na Piasta. Jak częste były w ówczesnej Europie spory na linii władza świecka – duchowna?

   W książkach wspominam o jeszcze jednym, podobnym konflikcie, którego uczestnikami byli Leszek Czarny i biskup krakowski Paweł z Przemankowa. Średniowiecze to czas w historii, kiedy waży się, kto jest ważniejszy: papież czy cesarz. Spór ten rozciągał się na niższe szczeble władzy i obejmował książąt oraz biskupów w całej Europie, również w Polsce. Najjaskrawszy przykład to Canossa, gdzie król Niemiec i cesarz Henryk ukorzył się przed papieżem Grzegorzem Wielkim. Paradoksalnie, później to on wyszedł zwycięsko z konfliktu i zdjął Grzegorza z urzędu. Niezgoda miedzy władzą świecką, a duchowną znalazła odbicie w wielu księstwach i Wrocław nie różnił się na tym tle. Niektórzy Piastowie prowadzili politykę zgodną z interesami Kościoła, np. książęta krakowscy. Inne dzielnice posiadała ograniczoną niezależność, choćby Wielkopolska, a część władców prowadziła całkowicie suwerenną politykę. Do tej ostatniej grupy zaliczał się Probus, który dążył do zniesienia bezprawnych jego zdaniem przywilejów kleru. Książę trafił jednak na godnego przeciwnika w osobie biskupa Tomasza i starcie było nieuniknione. Ostatecznie to Henryk był górą, ale bez wsparcia, a przynajmniej neutralności hierarchy, nie mógłby się starać o koronę.

   Jakby Pan określił stosunek Probusa do wrogów? Na podstawie wielu przykładów można stwierdzić, że książę starał się raczej odwlekać konfrontację niż dążyć do otwartego starcia. Wystarczy wspomnieć, że nieprzychylnym członkom rodu Nałęczów powierzył miejsce w radzie książęcej.

   Woląc dyplomację od wojny, książę często stosował metodę "kija i marchewki". Gdy przez jednego z Nałęczów wpadł w niewolę u książąt legnickich, nie zdecydował się od razu na rewanż. Czas na zemstę przyszedł później, kiedy wysłał obydwu możnych na pierwszą linię frontu pod Suchymi Krutami. Nałęczowie zginęli, a Probus miał czyste ręce – ich śmierć nastąpiła przecież w bitwie. Pan Wrocławia był przede wszystkim politykiem i władcą, odpowiedzialnym za swoje państwo. Rozumiał to i powstrzymywał swoje ciągoty do szybkiej rozprawy z wrogami. Na uwadze zawsze miał interes księstwa, a jego rozbudowa wymagała umiejętnego poruszania się wśród różnych stronnictw i koterii. Poza tym, Probus miał przed sobą dalekosiężny cel – restytucję Królestwa Polskiego, co pociągało za sobą konieczność pewnych ustępstw na rzecz różnych grup społecznych. W zamian za przywileje dla duchowieństwa i możnych zyskiwał bowiem ich poparcie dla starań o tron. Ta postawa miała może niewiele wspólnego z dzisiejszym patriotyzmem, ale wyrażała dążenia najznakomitszych umysłów epoki. Nazwałbym ją patriotyzmem dynastycznym – chodziło przecież o zjednoczenie ziem polskich pod berłem jej prawowitych władców, czyli Piastów.

   Wiemy już, jak Probus odnosił się do wrogów. Jak zachowywał się wobec przyjaciół? Z jednej strony wywyższał ludzi kompetentnych i lojalnych - przykładem Jaksa, który został wójtem Wrocławia. Z drugiej, nie wahał się uwięzić swoich sojuszników – Henryka Głogowskiego i Przemysła Wielkopolskiego.

   W tym miejscu po raz kolejny dochodzi do głosu polityka i gra interesów. Każdy ze wspomnianych książąt rozgrywał własną partię i nie bał się wykorzystać swoich sprzymierzeńców do własnych celów. Sojusz trójki Piastów miał w znacznym stopniu charakter taktyczny – chodziło o wyłonienie pretendenta do korony królewskiej. Widać to doskonale, gdy Przemysł wchodzi w układ z książętami mazowieckimi oraz Łokietkiem i napada na wojska popierające Probusa, aby uniemożliwić mu wzmocnienie załogi Krakowa. Poza tym, po uwolnieniu z legnickiej niewoli, Probus pozostał z okrojonym państwem i do odbudowania swojej pozycji potrzebował sojuszników. Gdy historia przyspieszyła i zmarł Leszek Czarny, między niedawnymi stronnikami musiała nastąpić rywalizacja o krakowski tron. W polityce sentymenty zawsze przegrywają z interesami i kto tego nie rozumiał, szybko odpadał z walki. Natomiast swoich podwładnych Probus traktował sprawiedliwie, awansując tych, którzy sprawdzili się w służbie. Możemy się tu odwołać do książęcej gwardii, której członkami często zostawały osoby z marginesu społecznego lub skonfliktowane z prawem.

   Koniec powieści jest paradoksalny - Probus finalizujący starania o koronę umiera otruty, a tron zdobywa pretendent z zewnątrz, król czeski Wacław. Dzieła zjednoczenia dokonuje zaś przedstawiony przez Pana, jako awanturnik, Władysław Łokietek.

   U mnie Łokietek pełni rolę szwarccharakteru. W powszechnej świadomości jest to postać zmitologizowana, jako ten który zjednoczył Polskę po rozbiciu dzielnicowym. Zagłębiłem się w fachową literaturę na jego temat i na obrazie Łokietka można znaleźć wiele skaz. Najczęściej stawianym mu zarzutem jest wiarołomstwo – przyszły król potrafił z dnia na dzień zmienić front i z sojusznika stawał się wrogiem. Łokietek był podstępny i nie wahał się skorzystać z każdego potknięcia przeciwników. Popatrzmy na losy jego kontrkandydatów do korony – Probus ginie, Przemysł ginie, czescy Wacławowie również szybko umierają. Robi się tumult, Łokietek cierpliwie zaś czeka na swoją kolej i w końcu wstępuje na tron. Jest to ironią losu, że odnowicielem królestwa został człowiek zdradliwy i zapalczywy, o wiele mniej nadający się do tej roli niż jego poprzednicy. Ale taki był bieg historii.

   Jakby Pan określił obecną popularność powieści historycznej? Wydaje mi się, że wzrasta zainteresowanie tym nurtem literatury. Furorę robi chociażby trylogia Elżbiety Cherezińskiej, notabene, również o czasach rozbicia dzielnicowego.

   O rozbiciu pisze również w swoich Kronikach szalbierskich Tomasz Łysiak, zarówno on, jak i Cherezińska łączą tematykę historyczną z elementami fantasy. Ja nie idę tak daleko, piszę w konwencji odwołującej się do ówczesnych realiów. Większość moich bohaterów to postaci historyczne i staram się przedstawiać ich w zgodzie ze źródłami. Oczywiście, ich opis jest w pewnej mierze podporządkowany fikcji fabularnej. Piszę o wydarzeniach, które z punktu widzenia tamtego społeczeństwa mogły się zdarzyć. Z naszej perspektywy niekoniecznie i w tym wyraża się fikcyjność moich powieści.

   Co do pytania, to uważam, że następuje pewien renesans książek historycznych. Oczywiście, jest on proporcjonalny do ilości osób, które czytają, ale widać, że wracamy do tej tematyki. Jak mówiłem, czasy rozbicia dzielnicowego są takim "wyrzutem sumienia" badaczy i studentów. W związku z tym, każdy sposób popularyzacji tego okresu, w tym książki historyczne, jest wartościowy. Przy okazji, ludzie zaczynają się interesować historią jako taką, co tym bardziej cieszy.

Z pisarzem Andrzejem Nowakowskim rozmawiał Tomasz Czapla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz