Żadna z polskich formacji zbrojnych w okresie sowieckiej okupacji naszego kraju nie toczyła walk z tyloma przeciwnikami naraz, co żołnierze wyklęci tuż po wojnie. Bywało, że gdy stawali do boju na śmierć i życie, na jednego z nich przypadało niekiedy po trzystu zbirów z formacji wojskowych NKWD, z sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”, KBW, LWP, MO, UB czy ORMO. Nie było dla nich przebaczenia i litości, nie było prawa łaski. Czekał tylko bezimienny grób. O żołnierzach wyklętych i ich walkach z KBW opowiada najnowsza książka Lecha Kowalskiego „Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci”.
Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – zwany niekiedy polskim NKWD i przyrównywany do SS - został powołany 26 marca 1945 roku przez Rząd Tymczasowy. Ze składu Wojska Polskiego Wydzielono wtedy 4 Dywizję Piechoty, na czele której stanął generał Bolesław Kieniewicz. Od marca 1946 terenowe jednostki KBW wraz z UB, MO, ORMO podporządkowane były wojewódzkim komisjom bezpieczeństwa, podległym Państwowej Komisji Bezpieczeństwa.
Pomnik w Augustowie, poświęcony żołnierzom Polski Podziemnej poległym na Kresach II Rzeczypospolitej w walce z Sowietami w latach 1944-1954. |
Celem KBW była walka z przeciwnikami nowego systemu, który zagościł w naszym kraju po zakończeniu II wojny światowej. Wroga szybko zdefiniowano i nazwano go „podziemiem reakcyjnym”. Każdy, kto stawiał opór sowietyzacji Polski, zostawał uznany za zdrajcę. Oprócz bandyckich organizacji, takich jak UPA, OUN lub Werwolf, do wrogów ojczyzny zaliczono także polskie podziemie zbrojne, które tuż po wojnie stawiało opór Sowietom i rodzimym komunistom, by nie dopuścić do zrusyfikowania kraju.
Termin "Żołnierze Wyklęci" zostało po raz pierwszy użyte w 1993 roku, w tytule wystawy Żołnierze Wyklęci – antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku, organizowanej przez Ligę Republikańską na Uniwersytecie Warszawskim. Inspiracją do niego miał być list, jaki otrzymała wdowa po jednym z żołnierzy podziemia. Piszący go oficer ludowego Wojska Polskiego wzywał ją do wyrzeczenia się pamięci o skazanym i zabitym mężu.
Żołnierzy wyklętych tropiono dniami i nocami zawiązując kolejne koalicje i zgrupowania operacyjne, nieustępliwie i metodycznie pacyfikując, mordując skrycie w lochach więziennych i zabijając w nierównej walce. Ciała porzucano w leśnych jamach, przydrożnych rowach, chaszczach i kniejach. Wielu z nich kończyło żywot w bezimiennych dołach cmentarnych z wapnem. A oni trwali w oporze, niczym Spartanie pod Termopilami. Ostatniego z nich wytropiono i zabito na początku lat sześćdziesiątych minionego wieku.
Dlaczego akurat nazwano ich „wyklętymi”? Bo komunistyczna władza robiła wszystko, aby pamięć o nich zginęła wraz z nimi. Mieli zostać zapomniani, przeklęci na wieki. Ich rodziny zmuszano do wyrzekania się swoich bliskich, którzy (według komunistów) stali się „członkami bandyckiego podziemia”. Nie tylko ich mordowano. Dodatkowo starano się nie pozostawiać żadnych śladów ich pochówków. Do rodzin wysyłano jedynie proste listy, zawierające ogólne stwierdzenia, że zabici byli zdrajcami i od tej chwili pozostają przeklęci:
„[…] Okrył siebie, Was i Wasze dziecko hańbą. Zdradził sprawę narodową, naród i ojczyznę. Pomógł najgorszemu wrogowi Hitlerowi przez dywersję w naszych szeregach. Ziemię nad jego grobem wyrównano i niech nie szpeci ziemi ojczystej naszej grób zdrajcy. Wieczna hańba i nienawiść naszych żołnierzy i oficerów towarzyszy mu i poza grób. Kto czuje w sobie polską krew, przeklina go. Niech więc wyrzeknie się go własna żona i dziecko.”
Autor bardzo wnikliwie ukazuje jak doszło do powstania KBW, którego początki sięgają października 1943 roku. Następnie czytelnicy poznają sposób w jaki komuniści przygotowywali się do objęcia władzy w Polsce. Krok po kroku, szczegółowo, długo – ale nie nudno. To jest siła Lecha Kowalskiego, który doskonale wprowadza czytelników w świat ponurych powojennych lat, gdy bycie bohaterem oznaczało bycie wrogiem ojczyzny.
Najbardziej fascynująca część książki „Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci”, ukazującej się właśnie nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka, to rozdziały poświęcone grupom partyzanckim, z którymi walczyły jednostki KBW. Poznamy wiele rodzajów takich walk, a także sposoby preparowania dowodów, które miały wykazać ponad wszelką wątpliwość, kto jest po dobrej stronie, a kto po tej złej…
Historyk Lech Kowalski. |
Jest to pierwsza książka, wydana w wolnej Polsce, która w tak dokładny sposób opisuje struktury i metody działania Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz jego walkę z polskim podziemiem. Nie każdy się z autorem zgodzi, bowiem wielu jest przeciwników traktowania żołnierzy wyklętych jako bohaterów. Nie milkną przecież głosy, że byli to zwykli bandycie i mordercy. Prawda jest bardziej złożona. Bez wątpienia jest to jednak praca ważna i potrzebna, z którą powinien zapoznać się każdy miłośnik historii, szczególnie historii Polski powojennej.
Lech Kowalski to polski historyk wojskowości, pracujący w latach 1986-1999 w Wojskowym Instytucie Historycznym Akademii Obrony Narodowej. Lech Kowalski jest autorem następujących prac: „Generałowie” (1992), „Kryptonim Dunaj. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 roku” (1992), „Generał ze skazą. Biografia wojskowa generała armii Wojciecha Jaruzelskiego” (2001), „Komitet Obrony Kraju (MON-PZPR-MSW)” (2011) i „Cze.Kiszczak. Biografia gen. broni Czesława Kiszczaka” (2015). Ponadto publikował artykuły m. in. w „Polityce”, „Rzeczpospolitej”, „Arce”, „Arcanach”, „Karcie”, „Gazecie Polskiej” i paryskich ”Zeszytach Historycznych”. Był głównym narratorem filmu „Towarzysz generał" (2009), a za książkę o W. Jaruzelskim otrzymał Nagrodę Fundacji im. Jerzego Łojka przy Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku.
Lech Kowalski
„Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci”
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2016
ISBN 978-83-7785-956-8
Liczba stron: 872
Oprawa twarda
Format: 165x235 mm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz