środa, 18 marca 2020

W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska

   Przedchrześcijańskie wierzenia religijne są jednym z najbardziej niejasnych zagadnień naszej rodzimej przeszłości. O religii Słowian nie wiadomo zbyt wiele. Wszyscy jednak znamy takie demony jak strzygi, wąpierze, kikimory, dziwożony i południce. Kim były i co groziło ludziom z ich strony? Jakie były sposoby, by się przed nimi ustrzec? Wybitny znawca tematu Bohdan Baranowski dokonuje szczegółowej analizy wszelkich demonicznych istot występujących w mitologii słowiańskiej. „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska” to wyjątkowe i kompletne źródło ludowych wierzeń i podań zabobonnych mieszkańców wsi.



   We wszystkich częściach ziemskiego globu, w ciągu długich stuleci ludzkie wierzenia ukształtowały mniej lub bardziej bogaty świat wierzeń religijnych. Owocem tego był zbiór istot demonicznych. Linia pomiędzy religią a demonologią zawsze była niewyraźna i zatarta. W wielu religiach ludowych, obok wiary w bóstwa dobre i pomocne człowiekowi, istniała bardzo silna wiara w bóstwa niższego rzędu. Istoty te odgrywały role negatywne i zwane były demonami. Występowały one także w przedchrześcijańskich religiach Słowian.

Kikimora (Sziszimora) była według wierzeń
słowiańskich szkodliwym duchem domowym.
   Dawne polskie wierzenia demonologiczne, wywodzące się ze średniowiecza, kształtowały się w bardzo różny sposób. Z jednej strony kontynuowana była przedchrześcijańska wiara w upiory strzygonie, wilkołaki i inne bliżej nam nieznane istoty demoniczne. Z drugiej zaś strony do kręgów demonologii negatywnej zepchnięte zostały niektóre pomniejsze postacie ze świata słowiańskich wierzeń, która wcześniej uważana była przez prosty lud za istoty pomocne – takie, jak bóstwa opiekuńcze.

   Bohdan Baranowski w książce „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska” (Wydawnictwo Replika) dokonał rzeczy niezwykle trudnej. Zapanował nad chaosem, jaki do tej pory panował we wszelkich publikacjach dotyczących naszej demonologii ludowej. Utrudniało to spoistość zagadnienia. Czytelnikom trudno było zrozumieć skomplikowany mechanizm oddziaływania tych wierzeń na codzienne życie mieszkańców polskich wsi. Aby usystematyzować przedstawione przez siebie zagadnienia, autor wprowadził przejrzysty podział na pewne grupy istot demonicznych.

   Praca ma charakter jak najbardziej popularnonaukowy. Będzie zatem doskonale zrozumiana przez wszystkich czytelników, bez względu na posiadaną przez nich wiedzę. Każdy rozdział opowiada o innym demonie. Dokładnie go charakteryzuje i w dość lekki sposób opisuje wszystkie aspekty z nim związane – jak wyglądał, gdzie i kiedy się pojawiał, jak można było z nim walczyć lub go przebłagać. W większości Baranowski opiera się na swoich wieloletnich badaniach terenowych. Autor przejechał nasz kraj wzdłuż i wszech, rozmawiał z mieszkańcami wsi, zbierał materiały. Dotarł do ostatnich ludzi z pokolenia, które w opisane w książce demony wierzyło całą mocą. Dziś takie badanie nie byłyby już możliwe. Dawna wiara w zabobony odeszła wraz z naszymi przodkami. W epoce nauki i internetu podobne wierzenia nie mają już racji bytu.

   Dziś każdy fan gier komputerowych, miłośni filmów i rodzimej fantastyki doskonale zna wszelkie demoniczne istoty z wierzeń naszych pradziadków. Czytając lub oglądając „Wiedźmina” wielu czytelników i widzów staje oko w oko ze strzygami, kikimorami, dziwożonami, leszymi, południcami, wąpierzami. Wydają nam się jedynie wytworem wyobraźni Andrzeja Sapkowskiego. Tak jednak nie jest – choć Sapkowskiemu zarzucić braku wyobraźnie na pewno nie można, to jednak nie on istoty te wymyślił.  One były wśród ludzi od zawsze. Najsłynniejszy obecnie polski pisarz fantasy jedynie poskładał w całość dawne wierzenia, trochę je ubarwił, nadał im nowe cechy. Na kartach jego powieści Geralt z Rivii walczył z czymś, co istniało naprawdę – przynajmniej w wierzeniach naszych przodków.

Nie tylko wiedźmin walczył z kikimorami, strzygami,
wąpierzami i południcami. Czynili to także nasi przodkowie.
I robili to równie skutecznie jak Geralr z Rivii...
   Czytelnicy podczas lektury książki Bohdana Baranowskiego wiele razy odniosą wrażenie, że Andrzej Sapkowski z książki „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska” korzystał zanim zasiadł do stworzenia wiedźmińskiego świata. Jest to jak najbardziej możliwe, gdyż pierwszy wydanie tej książki miało miejsce już w roku 1981. Dla zagorzałych fanów twórcy „Wiedźmina” pewnym zaskoczeniem, a może i rozczarowaniem, może być fakt, że jeden z najpopularniejszych motywów wiedźmińskiej sagi – dziecko niespodzianka – nie jest wymysłem Sapkowskiego. W podobny sposób zdobywania (kradzieży, podmiany) pożądanego dziecka wierzono na długo przed tym, jak wykorzystał to Geralt z Rivii.

   O tych wszystkich, bardziej lub mniej znanych, elementach naszej ludowej mitologii Bohdan Baranowski pisze w sposób niezwykle interesujący i miejscami bardzo zabawny. Powołuje się na wiele przykładów, przytacza ogromną ilość „prawdziwych historii” opowiadanych ustnie z pokolenia na pokolenie. U dzisiejszych czytelników opisane anegdoty wywołają szczery uśmiech:
„Pewien gospodarz zapadł w letarg i jako zmarły położony został do trumny. Późnym wieczorem, gdy stare kobiety śpiewały przy trumnie pobożne pieśni, nieboszczyk nagle zaczął się poruszać. Baby wyskoczyły z chałupy z przeraźliwym krzykiem, że to strzygoń. Zaalarmowano całą wieś. Początkowo nikt nie chciał wejść do chałupy. Później co odważniejsi mężczyźni, uzbrojeni w drągi, siekiery i widły, wpadli hurmem do izby, gdzie leżał zmarły. Zastali go siedzącego w trumnie i próbującego wydostać się z niej. Uderzony kłonicą w głowę, obsunął się z powrotem do trumny i nie poruszył już więcej. Ciało miał jeszcze ciepłe, a policzki zaróżowione. Nie miano żadnej wątpliwości, że był to strzygoń. Na wszelki wypadek, aby nie zechciał wyjść z grobu, postanowiono obciąć mu głowę. Środek ten doskonale poskutkował, gdyż zmarły nie próbował już więcej wydostać się z trumny.”

Dziwożona, zwana także boginką lub mamuną.
Drzeworyt z roku 1864, według Henryka Pillatiego.
   Podobne historie mnożą się w książce „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska” i sprawiają, że lektura nie nudzi. Barwne opisy i liczne przykłady radzenia sobie z niezrozumiałymi wówczas sytuacjami życiowymi to wielki atut narracji Bohdana Baranowskiego. Czytelnicy wiele razy pokręcą głowami z niedowierzania, a rozbawienie często będzie im towarzyszyć. Pamiętaj jednak należy, że naszym przodkom do śmiechu nie było. I nie jest to wcale historia bardzo odległa. We wschodnich rejonach Polski podobne wierzenia towarzyszyły ludziom jeszcze w latach po drugiej wojnie światowej – a więc wielu naszych dziadków i wiele babć, którym siadaliśmy w dzieciństwie na kolanach, jeszcze kilkadziesiąt lat temu drżało ze strachu przed leśnymi duchami i zmorami.

   Z całą pewnością książka „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska” to jedna z najważniejszych prac na temat słowiańskiej demonologii. Wszystko to, czego bali się nasi przodkowie (nie tak wcale odlegli) zostało tu opisane bardzo szczegółowo przez prawdziwego znawcę tematu. Autor w sposób rzetelny i przejrzysty poddaje analizie demoniczne istoty występujące w mitologii słowiańskiej. Opisuje także wierzenia, które przywędrowały z polskiej prowincji do miast za sprawą emigrujących mieszkańców zabobonnych wsi. Wiele miejsca poświęcone zostało również postaci diabła – znanego i widywanego pod wieloma postaciami. Nie zabraknie także rozdziału opisującego przypadki polowań na czarownice w kraju nad Wisłą.

   Jednym słowem – książka jest pozycją obowiązkową nie tylko dla czytelników interesujących się zagadnieniami słowiańskich wierzeń przedchrześcijańskich, ale również dla wszystkich miłośników „Sagi o Wiedźminie”. Ta ostatnia grupa w książce Bohdana Baranowskiego odnajdzie odpowiedź na pytanie: skąd Andrzej Sapkowski czerpał inspirację do swoich powieści. I pewnie dla wielu czytelników sporym rozczarowaniem będzie końcowy wniosek, że „ojciec” Geralta z Rivii tak bardzo inspirował się niniejszą książką, i tak wiele z niej zapożyczył, by później w wielu wywiadach podkreślać z całą powagą, że wszystkie elementy wykreowanego przez siebie wiedźmińskiego świata wymyślił samodzielnie, a zwłaszcza motyw „dziecka niespodzianki”…

Bohdan Baranowski
„W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska”
ISBN: 978-83-66481-00-8
Liczba stron: 416
Okładka: Twarda
Wymiary: 150x210 mm


2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa recenzja, z pewnością w wolnej chwili sięgnę po książkę Baranowskiego. Mogę dodać, że wierzenia opisywane w artykule były i są nadal obecne nie tylko na wschodzie Polski, ale również na zachodzie i Śląsku. Wiele opowieści o ludowych strachach usłyszałam od rodziców w ramach ciekawostki, natomiast na Śląsku istnieje wiele interesujących miejsc (skanseny, muzea, a nawet kawiarnie), gdzie można dowiedzieć się kilku rzeczy o dawnych upiorach. Być może dlatego (mimo, iż nie jestem wielką fanką "Wiedźmina"), domyślałam się, skąd Sapkowski czerpał inspirację. Jeśli kogoś interesuje tematyka horrorów, zapraszam na mojego bloga, https://o-horrorach.blogspot.com/. Dopiero zaczynam, ale z pewnością poruszę także temat słowiańskich upiorów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń