26 października 1440 roku, w Nantes, będącym wówczas stolicą Księstwa Bretanii, miała miejsce ponura egzekucja. Mieszkańcy miasta w milczeniu obserwowali trzy ciała, kołyszące się na szubienicach ustawionych na stosach drewna. Jednym ze straconych był Gilles de Rais, bohater wojny stuletniej i marszałek Francji, który wsławił się męstwem i odwagą, walcząc u boku słynnej Joanny d'Arc. Na arystokracie ciążyły bowiem bardzo poważne zarzuty. Udowodniono mu tak straszliwe zbrodnie jak seryjne morderstwa dzieci, herezję, sodomię oraz uprawianie czarnej magii. Za takie przestępstwa w średniowieczu obowiązywała tylko jedna kara. Śmierć!
Gilles de Rais na wieki stał się symbolem okrucieństwa i zwyrodnienia moralnego. Był nawet pierwowzorem dla okrutnego Sinobrodego, z bajki Charlesa Perrrault. Czy jednak ten rycerz, zaliczany w poczet bohaterów narodowych Francji, naprawdę był winien? A może po prostu stał się ofiarą podstępnego spisku, u podstaw którego, jak to zwykle bywa, leżała ludzka chciwość?
MŁODOŚĆ ZE SKANDALEM W TLE...
Herb Gilessa de Rais. Warto zwrócić uwagę na obramowanie z kwiatami lilii na błękitnym tle. Udostrojenie te przyznano Gillesowi w dowód uznania za jego męstwo na polu bitwy. |
Gilles de Rais urodził się prawdopodobnie we wrześniu lub październiku 1405 roku (niektóre żródła podają dzień 4 września) jako Gilles de Montmorency-Laval, w należącym do jego rodziny zamku Champtocé-sur-Loire, jako syn Guya II de Montmorency-Laval oraz Marii de Craon. Już od dzieciństwa wykazywał się szczególną inteligencją oraz talentami. Szybko nauczył się czytać i pisać, znał bardzo dobrze łacinę, iluminował manuskrypty oraz pogłębiał swoją edukację, ucząc się taktyki i strategii. Pobierał także nauki o moralności. W roku 1415 zmarli jego rodzice, a on i jego młodszy brat, René de La Suze, zostali nagle sierotami. Dwójką chłopców zaopiekował się wtedy ich dziadek ze strony matki, Jan de Craon. Mężczyzna okazał się być wyjątkowym intrygantem.
Gdy Gilles miał 12 lat, dziadek próbował go wyswatać z Joanną Paynel, jedną z najbogatszych dziedziczek Normandii. Fakt, że dziewczynka miała wówczas zaledwie 4 latka, nie zdawał się jednak specjalnie przeszkadzać opiekunowi chłopca. Kiedy plany małżeństwa spaliły na panewce, kolejnym obiektem swatów Jana stała się Béatrice de Rohan, bratanica księcia Bretanii, ale i tu poniósł klęskę. Matrymonialne zabiegi Jana Craona powiodły się 30 października, kiedy de Rais poślubił swoją kuzynkę, Katarzynę de Thouars, dziedziczkę La Vendée oraz Poitou. Małżeństwo budziło jednak liczne kontrowersje. Katarzynę i Gillesa łączyło bowiem dość bliskie pokrewieństwo, przez co do zawarcia małżeństwa niezbędna była kościelna dyspensa, o którą nawet nie zabiegano, przez co związek był uważany za kazirodczy. Ślub nie został dodatkowo poparty wcześniejszymi zapowiedziami i odbył się poza parafią, do której należała panna młoda. Małżeństwu był przeciwny także sam ojciec dziewczyny, Miles Thouars II, który wprost stwierdził, że jego córka została uprowadzona i zmuszona do poślubienia de Raisa. Z tych powodów Kościół oficjalnie nie uznał aktu zawarcia małżeństwa, a Gilles i Katarzyna żyli ze sobą bez ślubu, co w owych czasach było skandalem na niespotykaną skalę. Sytuacja zmieniła się dopiero po śmierci Milesa. 24 kwietnia 1422 roku, legat papieski i biskup Angers, Hardouin de Breuil, nałożył na Gillesa i Katarzynę pokutę, która miała ich rozgrzeszyć z zawarcia kazirodczego związku. Dzięki temu mogli się ponownie pobrać, tym razem już oficjalnie. Z tego związku pochodzi też Maria de Rais, jedyne znane dziecko Gillesa.
Ruiny zamku Champtocé-sur-Loire, miejsca urodzenia Gillesa de Rais. |
BOHATER Z WYBORU...
Pieczęć Gillesa de Rais. |
Mimo iż od wojny o sukcesję w Bretanii minęły już dziesięciolecia (toczyła się ona w latach 1341–64), pokonana frakcja Oliviera de Blois, księcia Penthièvre, wciąż miała swoje zatargi z księciem Montfort. Ród de Blois wciąż wysuwał swoje roszczenia odnośnie sprawowania władzy nad Księstwem Bretanii. Posunęli się nawet do tego, że uprowadzili księcia władającego Bretanią, Jana VI, łamiąc tym samym postanowienia traktatu z Guérande, zawartego w 1365. 16-letni wówczas Gilles opowiedział się po stronie rodu Montfort i pomógł w odbiciu pojmanego księcia, za co został hojnie nagrodzony nadaniami ziemskimi. Parlament Bretanii zamienił je jednak na wysokie nagrody pieniężne.
W 1425 roku, de Rais został zaprezentowany na dworze Karola VII w Saumur, gdzie uczył się dobrych manier i dworskiej etykiety. Później, podczas bitwy o zamek Lude, wziął do niewoli jednego z angielskich dowódców, kapitana Blackburna. Jego dalsza kariera potoczyła się błyskawicznie. Dwa lata później został jednym z dowódców armii królewskiej, podczas trwającej wówczas wojny stuletniej i sprawował tą funkcję przez 7 kolejnych lat. Wykazał się wtedy niezwykłym męstwem, czasem wręcz graniczącym z szaleństwem. W 1429 roku walczył u boku Joanny d'Arc, przeciwko Anglikom i ich burgundzkim sojusznikom, biorąc między innymi udział w oblężeniu Orleanu, podczas zdobywania którego został poważnie ranny oraz w bitwie pod Patay, gdzie poprowadził do ataku ciężkozbrojną jazdę francuską.
W niedzielę, 17 lipca 1429 roku, Gilles był jednym z czterech możnowładców, których wybrano, aby przewieźli "Świętą Ampułkę" z opactwa Saint-Remy, w której mieścił się święty olej służący do namaszczania królów Francji. Tego samego dnia Karol VII został koronowany na króla Francji, a Gilles otrzymał tytuł marszałka. W maju 1431, podczas nieobecności Gillesa na froncie, Joanna d'Arc została spalona na stosie. Jego dziadek zmarł 15 listopada 1432 roku. Umierając wyraził niechęć wobec swojego wnuka, który rozrzutnie wydawał zebraną przez przodków fortunę. W dowód tego zapisał swoją zbroję i miecz młodszemu bratu Gillesa, René de La Suze.
ŻYCIE BANKRUTA
Zamek Ingrandes, jedna z posiadłości Gillesa. |
W 1432 roku, z powodu rozrzutnego stylu życia, był już prawie bankrutem. W marcu 1433 roku wysprzedał niemal wszystkie swoje posiadłości w Poitou, poza tymi, które były prywatną własnością jego żony oraz wszystkie swoje dobra w Maine. W jego posiadaniu pozostały tylko dwa zamki w Anjou, Champtocé-sur-Loire i Ingrandes. Większość wydatków Gillesa szła na wystawianie jego hucznych spektakli teatralnych. Przy okazji zapewniał też wszystkim widzom, niezależnie od stanu społecznego, obfity i darmowy bufet. W latach 1434-1435, Rais zaczął stopniowo wycofywać się z życia publicznego i wojskowego, poświęcając się swoim własnym zamiłowaniom. Zbudował okazałą kaplicę Świętych Młodzianków, którą wyposażył w bardzo bogate naczynia i szaty liturgiczne, też zresztą zaprojektowane wedle jego własnego pomysłu.
Członkowie rodziny Gillesa postanowili w czerwcu 1435 roku okiełznać jego wydatki. Zwrócili się z prośbą do papieża, Eugeniusza IV, aby dezawuował kaplicę Świętych Młodzianków, na co ten jednak nie przystał. Wtedy zwrócili się z tą samą prośbą do króla. 2 lipca w Orleanie, Tours, Angers, Pouzauges i Champtocé-sur-Loire, został ogłoszony królewski edykt, który ogłosił Gillesa utracjuszem i zabronił mu wyzbywania się kolejnych włości. Nikt nie mógł ich od niego kupić, a ci którzy rządzili jego zamkami, dostali zakaz dysponowania nimi. Wiarygodność kredytowa de Raisa spadła, a jego wierzyciele zaczęli go ostro naciskać. Zapożyczył się wtedy, zastawiając swoje dzieła sztuki, manuskrypty, książki oraz szaty. Kiedy opuszczał Orlean pod koniec sierpnia (lub na początku września) 1435 roku, miasto było pełne kosztownych przedmiotów, które był zmuszony oddać. Królewski edykt nie stosował się jednak do Księstwa Bretanii, a rodzina Gillesa bezskutecznie próbowała go wyegzekwować u władającego tam Jana VI.
GILLES DE RAIS I "KAMIEŃ FILOZOFICZNY"
Gilles de Rais w towarzystwie diabła. Ilustracja autorstwa Pierre'a Christiana z roku 1870. |
Według późniejszych akt procesowych, w 1438 roku Gilles de Rais wysłał swojego sługę, niezbyt religijnego księdza, Eustachego Blancheta, aby znalazł kogoś, kto zna się na alchemii i przyzywaniu demonów. Liczył bowiem, że dzięki alchemii i kontaktom z nieczystymi siłami, uda mu się odkryć sekret "kamienia filozoficznego" i za jego pomocą wyprodukuje złoto. Blanchet skontaktował się we Florencji z alchemikiem i czarnoksiężnikiem, Franciszkiem Prelatim, który opowiadał sam o sobie, że jest kapłanem szatana. Udało mu się go przekonać, aby przyjął służbę u Gillesa. Po przejrzeniu grymuarów (ksiąg wiedzy magicznej) Prelatiego, który przybył do Bretanii, de Rais postanowił rozpocząć eksperymenty. W zamku w Tiffauges, Prelati podjął pierwszą próbę przyzwania demona o imieniu Barron, która jednak zakończyła się fiaskiem. Prelati przypisał to postanowieniu de Raisa, który będąc gorliwym katolikiem, nie miał zamiaru oddawać duszy szatanowi. Mag zwrócił wtedy uwagę, że demon może zechce przybyć, jeśli zaoferuje mu się krew dzieci i kawałki ich ciał. Jednak pomimo spełnienia i tych warunków, demon wciąż się nie pojawiał, a ubytki w skarbcu de Raisa stawały się coraz bardziej widoczne.
ZBRODNICZY ŻYWOT MARSZAŁKA
Kościół Saint-Étienne-de-Mer-Morte, z którego de Rais uprowadził księdza. |
W 1440 roku Gilles de Rais popełnił niewybaczalny błąd. Sprzedał swój zamek Saint-Étienne-de-Mer-Morte skarbnikowi księcia Bretanii - Jana VI, który był suzerenem ich obydwu. Z czasem Gilles postanowił jednak odzyskać posiadłość i 15 maja tego samego roku przypuścił atak na zamek. Podczas "odbijania" posiadłości, na rozkaz de Raisa, jego żołnierze wtargnęli do kościoła, z którego wywlekli brata nabywcy, będącego księdzem, mocno go skatowali i uwięzili. De Rais dopuścił się w ten sposób podwójnego świętokradztwa, bezczeszcząc świętość sakralnego miejsca, w którym obowiązywało prawo azylu oraz dopuszczając się rękoczynów na osobie duchownej. W tej sytuacji biskup Nantes, Jan de Malestroit, wszczął śledztwo, podczas którego na jaw wyszły zbrodnie Gillesa. 29 lipca biskup przedstawił swoje odkrycia Janowi VI, który udzielił mu stosownych pełnomocnictw, potrzebnych do prowadzenia odpowiedniego dochodzenia. 15 września 1440 roku de Rais oraz jego podwładni, Poitou i Henriet zostali aresztowani, gdyż świeckie dochodzenie potwierdziło wcześniejsze ustalenia biskupa Nantes. Gilles nie stawiał oporu podczas aresztowania. Kiedy prowadzono go, sprawiał wrażenie spokojnego i dumnego. Później wyznał, że tuż po aresztowaniu zamierzał podciąć sobie gardło. Nie ze strachu przed karą, lecz dlatego aby nie opowiadać o czynach, które popełnił.
Podczas swojego procesu Gilles zeznał, że pierwsze jego ataki na dzieci miały miejsce pomiędzy wiosną 1432 a wiosną roku następnego. Do pierwszych zabójstw miało dojść w Champtocé-sur-Loire, jednak liczba ofiar nie jest znana. Wkrótce potem de Rais przeprowadził się do zamku Machecoul, gdzie (według jego własnych zeznać), zamordował lub kazał zabić nieznaną liczbę dzieci, które wcześniej zgwałcił. Szczątki 14 dziecięcych ciał odnaleziono w Machecoul w roku 1437. Tylko w wieży zamku Champtoce (jedna z posiadłości marszałka) znaleziono szczątki około 40 ciał. Jeden z przeszukujących zamek śledczych zeznał:
"W warowni leżały ciała i kości dużej ilości niewiniątek, które mieliśmy w wielkim sekrecie przewieść do Machecoult. Znaleźliśmy 36 lub 46 zamordowanych dzieci. Ich liczbę ustaliliśmy w ten sposób, że liczyliśmy tylko głowy."
Riuny zamku Tiffauges. To właśie tam Gilles dokonał pierwszych prób przywołania demona. Jest to również miejsce jego pierwszych zbrodni. |
Pierwszy udokumentowany przypadek porwania i zamordowania dziecka dotyczył 12-letniego Jeudona, który był czeladnikiem kuśnierza Guillaumea Hilaireta. Dwaj kuzyni i kompanii Gillesa de Rais - Gilles de Sillé i Roger de Briqueville, poprosili rzemieślnika o użyczenie im chłopca w celu przesłania wiadomości do Machecoul. Gdy Jeudon nie wrócił, Hilairet zaczął dopytywać się obu szlachciców o los chłopca. Ci odparli, że o niczym jednak nie wiedzą, a jego czeladnik padł zapewne ofiarą zbójców grasujących w okolicznych lasach. Podczas procesu Gillesa de Rais, zaginięcie 12-latka zostało poświadczone przez ojca chłopca i jego żonę oraz pięciu innych mieszkańców Machecoul. W 1971 roku, biograf Gillesa de Rais, Jean Benedetti, opisał, jak mniej więcej mogły wyglądać losy dzieci, które wpadły w jego ręce:
"Dziecko było rozpieszczane i ubierane w najlepsze ubrania, jakie kiedykolwiek nosiło. Prowadzono je na ucztę, gdzie dużo jedzono i pito, zwłaszcza grzanego wina, które działało jak środek pobudzający. Potem Gilles zabierał je do sali, do której wstęp miał tylko on i ludzie z jego najbliższego otoczenia. Tam dopiero dziecko zdawało sobie sprawę z całej sytuacji. Jego szok był również źródłem przyjemności dla samego Gillesa."
Gilles de Rais dokonujący swoich zbrodni. Rycina Jeana Antoine'a Valentina Foulquiera z roku 1862. |
Osobisty sługa Gillesa, Étienne Corrillaut, znany jako Poitou (kilkunastoletni pomocnik i kochanek Gillesa) zeznał, że de Rais wieszał swoje związane ofiary na haku, aby zapobiec ich ucieczkom oraz kneblował im usta, by nie płakały, po czym gwałcił je lub tylko masturbował się na ich brzuchy i uda. Potem odcinał swoje ofiary mówiąc, że tylko chciał się z nimi zabawić. W tym też momencie dzieci były zabijane przez samego de Raisa. Zbrodni dopuszczać mieli się także jego kuzyn Gillesa de Sillé, Poitou oraz inny sługa o nazwisku Henriett. Ofiary ginęły najczęściej przez odcięcie głowy, poderżnięcie gardła, poćwiartowanie lub przetrącenie karku kijem. Morderstw miano dokonywać za pomocą obosiecznego krótkiego miecza, o nazwie "braquemard". Poitou zeznał również, że de Rais często pastwił się nad swoimi ofiarami (niezależnie od ich płci) zarówno po, jak i przed ich śmiercią. Jego osobisty sługa twierdził także, że Gilles wyraźnie brzydził się obcowaniem z dziewczynkami i przekładał ponad nie chłopców. Nierzadko gwałcił martwe już dzieci, co sprawiało mu większą przyjemność niż wtedy, gdy żyły. Potem całował martwe dzieci, a także unosił do góry odcięte głowy i kończyny tych spośród nich, które uznał za szczególne urodziwe. Przyznał również, że często patroszył zwłoki swoich ofiar, rozkoszując się widokiem ich organów wewnętrznych lub siadał na brzuchach konających, czerpiąc radość i przyjemność z widoku ich agonii.
Poitou i Henriet palili ciała ofiar w kominku znajdującym się w komnacie Gillesa. Ich ubrania były palone oddzielnie, dzięki czemu brzydki zapach był mniejszy. Prochy wrzucali do kloacznych dołów, fosy lub rozsypywali w miejscach, które uznali za odpowiednie do tego celu. Ofiarą ostatniego zarejestrowanego morderstwa padł Macée - syn Éonneta de Villeblanche. Poitou zapłacił dwadzieścia solidów za dublet (obcisły kaftan) zrobiony dla ofiary, która została zamordowana i spalona w sierpniu 1440 roku.
"Braquemard" - krótki miecz, ulubiona broń Gillesa, za pomocą której mordował swoje ofiary. |
Z każdym rokiem zuchwałość de Raisa nasilała się. Jedną z ostatnich jego ofiar była hrabianka Marie. Kilka dni po powrocie Gillesa z kolejnej wyprawy wojennej wydał okazały bal maskowy. Zaproszona na tą uroczystość została wraz z rodzicami również Marie. Krótko przed północą do dziewczyny przebranej za grecką pasterkę podszedł mężczyzna-wilk, proponując jej spacer. Nieświadoma grożącego jej niebezpieczeństwa młoda kobieta zgodziła się. Gdy spotkali się w umówionym miejscu, nie zdążyła nawet otworzyć ust, gdyż zatkała je ręka tajemniczego mężczyzny. Marie wkrótce została uwięziona w podziemnej komnacie. Mężczyzną przebranym za wilka okazał się Gilles, który po przywitaniu się ze swoją ofiarą, zniknął zamykając i ryglując ciężkie drzwi. Porywacz wrócił o świcie. Podczas przesłuchania zeznał później, że wyjął nóż i bardzo wolno odrzynał piersi Marie. Kiedy straciła przytomność, tym samym nożem rozpłatał jej brzuch i rozciął krocze. Nad okaleczonym ciałem dokonał samogwałtu. Gilles de Rais też brał osobisty udział w poszukiwaniu zaginionej Marie, ustanowił nawet nagrodę za jej znalezienie. Prawda o jej losie została ujawniona dopiero podczas procesu zwyrodnialca.
PRZYZNANIE BEZ TORTUR?
Dalsze śledztwo w sprawie de Raisa, prowadzone zarówno przez sąd świecki jak i kościelny, oskarżyło go o morderstwa, sodomię oraz herezję. Za współwinnych uznano też jego dwóch kuzynów, Gillesa de Sillé i Rogera de Briqueville. Obydwaj w porę uciekli, ratując się w ten sposób przed aresztowaniem. Od tamtej pory (czyli od roku 1440) urywa się po nich wszelki ślad, a ich dalsze losy do dziś pozostają nieznane.
Proces Gillesa de Rais. Obraz z XVII wieku. |
Obszerne zeznania świadków przekonały sędziów, że istnieją wystarczające podstawy do tego, aby uznać oskarżonego za winnego. 21 października sam Gilles de Rais przyznał się do wszystkich zarzutów, w związku z czym sąd zrezygnował z planowanych tortur, których nie zdążono nawet rozpocząć. Chłopi z okolicznych wsi już wcześniej zgłaszali skargi, że ich dzieci które udały się na zamek Gillesa, aby poprosić swego feudała o jedzenie, nigdy nie wróciły. W zapisach zeznań, zawierających opowieści rodziców zaginionych dzieci oraz obrazowe opisy morderstw dokonywanych przez Gillesa de Rais, dostarczonych przez jego współtowarzyszy, znajdowały się rzeczy tak szokujące, że sędziowie zażądali, by najbrutalniejsze fragmenty zostały wykreślone. Legenda mówi nawet, że biskup Nantes słysząc jak Gilles chętnie i bez przymusu opowiada o swoich zbrodniach, zakrył chustą stojący na stole krucyfiks.
Dokładna liczba ofiar de Raisa nie jest znana, gdyż większość ciał została spalona lub zakopana w nieznanym miejscu. Być może miejsce ich ukrycia znał Gilles de Sillé, który sam był winien wielu okrutnych zbrodni i wiedział o wszystkich mrocznych tajemnicach de Raisa. Jednak jego ucieczka uniemożliwiła przesłuchanie. Przypuszcza się jednak, że mroczne praktyki Gillesa de Rais i jego zwyrodniałych kompanów pochłonęły od 80 do 200 ofiar. Informacje podawane przez niektórych historyków o ponad pół tysiącu zamordowanych dzieci są z pewnością mocno wyolbrzymione. Ofiary zazwyczaj były wieku od 8 do 16 lat. Mimo, że Gilles mordował głównie chłopców, to zadowalał się także małymi dziewczynkami, jeśli tylko jego kompanii nie byli w stanie przyprowadzić mu dzieci płci męskiej.
"...Z POCIĄGU DO ROZPUSTY"
23 października 1440 roku sąd świecki skazał kompanów Gillesa de Rais, Poitou i Henrietta na karę śmierci przez powieszenie i spalenie. Dwa dni później wyrok skazujący zapadł również na samego de Raisa, a sąd kościelny obłożył go ekskomuniką. Marszałek okazał jednak skruchę za popełnione przez siebie zbrodnie, przez co kara ekskomuniki została z niego zdjęta, a jemu samemu przyznano prawo do spowiedzi, ostatniego sakramentu i pochówku w poświęconej ziemi. Oskarżony w swoim ostatnim słowie przed sądem oznajmił:
"Te wszystkie zbrodnie popełniłem jedynie z rozkoszy zmysłowej i z pociągu do rozpusty. Nie potrzebowałem żadnych rad, wystarczała mi moja wyobraznia..."
Egzekucja Gillesa i jego pomocników. Ilustracja pochodząca prawdopodobnie z XVI wieku. |
Egzekucja miała się odbyć następnego dnia. O godzinie 9 rano Gillesa i jego dwóch towarzyszy zbudzono i poprowadzono na miejsce egzekucji, znajdujące się na wyspie Biesse. Gilles wygłosił przemowę do tłumu, która się jednak nie zachowała do naszych czasów. Następnie zwrócił się do Henrieta i Poitou, polecając im, aby zginęli z odwagą i myśleli tylko o własnym zbawieniu. Odśpiewał jeszcze pieśń "De profundis" i zażądał od kata, aby powiesił go jako pierwszego, co zapewniono mu jednak już wcześniej. Przybrany w czerwony kaptur kat nałożył na szyję Gillesa szubieniczną pętlę i przystąpił do czynu. Chwilę później wyroki wykonano także na pozostałej dwójce skazańców. Chwilę później rusztowania, na których powieszono całą trójkę podpalono. Ciała Henrietta i Poitou pochłonęły płomienie, a gdy ogień już zgasł, ich prochy zostały rozrzucone na cztery strony świata. Zwłoki Gillesa de Rais, zgodnie z daną mu wcześniej obietnicą nie zostały spalone. Pochowano go w kościele klasztoru karmelitów w Nantes, a w późniejszych czasach doczekał się nawet ozdobnego nagrobka i pomnika. Gdy w XVIII wieku Francję ogarnął płomień rewolucji, zbuntowany lud rozprawił się na swój sposób z dawno zmarłym dzieciobójcą. Klasztor został zniszczony, a pomnik dawnego marszałka Francji rozbity na drobne kawałki. Nie oszczędzono również doczesnych szczątków Gillesa de Rais, które po splądrowaniu jego grobowca, zostały wrzucone do Loary.
Księdza Eustachego Blancheta oraz Franciszka Prelatim kara także nie ominęła. Alchemik i domniemany czarnoksiężnik został skazany na dożywotnie więzienie, z którego udało mu się wkrótce uciec. Pod przybranym nazwiskiem ukrywał się na dworze księcia Rene Andegaweńskiego. Prawo jednak doścignęło go również tutaj. W 1446 roku został skazany na śmierć i spalony na stosie za uprawianie czarnej magii. Ksiądz Blanchett przez długi czas wymykał się sprawiedliwości, ale w końcu i do niego przestało się uśmiechać szczęście. Został schwytany w tym samym czasie co Prelatim. Skazano go na zapłacenie olbrzymiej grzywny, konfiskatę całego majątku oraz dożywotnie wygnanie z Francji. Jego dalsze losy od tego momentu pozostają nieznane.
POTWÓR CZY OFIARA?
Pomimo iż Gilles de Rais sam przyznał się do wszystkich zarzutów, a pogrążyły go jeszcze zeznania jego towarzyszy oraz oskarżenia rodziców zaginionych dzieci, to wielu współczesnych historyków ma wątpliwości, co do słuszności wydanego wyroku. Popularna opinia głosi, że de Rais padł ofiarą spisku, gdyż dostojnicy duchowni i świeccy chcieli przejąć jego ziemię i posiadłości. Teoria ta nie wydaje się jednak prawdopodobna, gdyż Kościół nie przejął żadnych dóbr należących do Gillesa de Rais. Wszystkie przypadły księciu Bretanii, Janowi VI, który też nie zatrzymał ich dla siebie, tylko rozdzielił pomiędzy własnych wasali.
Ruiny zamku Machecoul, głównej siedziby de Raisa. To tam, według jego zeznań, zginęło najwięcej ofiar. |
Na początku XX wieku antropolog Margaret Murray i okultysta Aleister Crowley byli tymi, którzy podważyli wyrok śmierci wydany na de Raisa. Murray (propagatorka kultur neopogańskich) zasugerowała, że Gilles de Rais był wyznawcą neopogaństwa i kultu płodności, skoncentrowanego na rzymskiej bogini Dianie. Wielu historyków podważa jednak tą teorię. Norman Cohn stwierdził, że nie zgadza się to ze zbrodniami Gillesa i zeznaniami z jego procesu. Historycy nie uważają Gillesa za męczennika neopogańskich religii i mają go raczej za upadłego katolika, który z różnych powodów wszedł na drogę zbrodni i deprawacji. Wskazują ponadto na fakt, że de Rais został skazany zarówno przez sąd kościelny, jak i świecki, w oparciu o rozległy materiał dowodowy, taki jak zeznania naocznych świadków, opisujących morderstwa w najdrobniejszych szczegółach i zeznania rodziców zaginionych dzieci z wiosek położonych w pobliżu majątku Gillesa de Rais. Taki spisek wymagałby zaangażowania licznych świadków, ścisłej współpracy dostojników kościelnych i świeckich urzędników. Większość historyków wyklucza możliwość, że Jan VI byłby w stanie zorganizować taki spisek, mimo iż to on najwięcej zyskał na skazaniu de Raisa, gdyż przez wiele lat był suzerenem marszałka i jego sojusznikiem, a do tego zawdzięczał mu ratunek z rąk wrogów. Książę zaakceptował zarzuty wobec swojego wasala dopiero po przeprowadzeniu obydwu śledztw, które ujawniły dowody wskazujące na jego winę.
Co więc mogło stać za postępowaniem Gillesa de Rais? Warto wiedzieć, że problem pedofilii, dewiacji seksualnych i najróżniejszych zaburzeń psychicznych nie jest wymysłem naszych współczesnych czasów. Tego typy rzeczy miały miejsce w starożytności, średniowieczu i czasach nowożytnych. Gilles de Rais mógł po prostu być chorym psychicznie i niezrównoważonym człowiekiem, chorobliwie zafascynowanym złem i kontaktami z diabłem, a dzięki zajmowanej przez siebie pozycji, śmiało mógł oddawać się swoim perwersyjnym żądzom. Popularna legenda głosi nawet, że było to spowodowane jego tragiczną i nieodwzajemnioną miłością do Joanny d'Arc.
POSTSCRIPTUM...
W 1992 roku we Francji odbył się nieoficjalny proces rehabilitacyjny Gillesa de Rais. Wielki Mistrz masońskiej Wielkiej Loży Francji, Jean-Yves Goëau-Brissonnière, zorganizował sąd, w skład którego wchodzili byli francuscy ministrowie, członkowie parlamentu i eksperci z UNESCO. Wszyscy oni ponownie mieli przebadać dostępny materiał źródłowy dotyczący średniowiecznego procesu. Werdykt procesu rehabilitacyjnego brzmiał, że Gilles de Rais był niewinny, a dokument w tej sprawie został sporządzony przez pisarza, Gilberta Prouteau. Podległa mu grupa prawników, pisarzy i polityków, której przewodził sędzia Henri Juramy, uznała Gillesa de Rais za niewinnego zarzucanych mu czynów. Jednak żaden z członków komisji nie był zawodowym mediewistą, ani nawet nie konsultowali się z historykami podczas swojego śledztwa. Prouteau stwierdził, że dowody świadczące o niewinności Gillesa de Rais są bardzo mocne. Powoływał się również na to, że nigdy nie znaleziono ciała żadnego z zamordowanych dzieci (co jest oczywiście niezgodne z prawdą), a dobrowolne przyznanie się Gillesa do winy, było spowodowane jego chęcią uchronienia się od kary ekskomuniki. Głównym powodem oskarżeń miała była chciwość możnowładców, którzy chcieli zagarnąć ziemie de Raisa. Jednak dziennikarz, Gilbert Philippe, pracujący dla gazety "Ouest-France", uznał werdykt komisji Gilberta Prouteau za czystą prowokację. Stwierdził również, że rehabilitacyjny proces Gillesa de Rais był w jego własnej opinii zwykłym żartem.
Współautor artykułu:
MJG
Świetny blog, nie mogę się od niego odlepić, tyle ciekawych rzeczy do przeczytania, dzięki!
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, będe odwiedzał częściej :)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńJak zawsze czytam z zainteresowaniem. Dziękuję za te świetne wpisy.
Użależniłam się od Pana tekstów - Ols
OdpowiedzUsuńNiesamowite blog. Bardzo dziękuję za te wszystkie wpisy. : )
OdpowiedzUsuńznalazłam dziś ten blog i czytam juz pół dnia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że skopiowane.
OdpowiedzUsuńSkopiowane skąd?
Usuń