XIX-wieczna Łódź stała się dla wielu ludzi prawdziwa ziemią obiecaną. To właśnie tam wszystko wydawało się możliwe. Zwykły robotnik mógł zostać wielkim fabrykantem, a bogacz nagle tracił cały swój dobytek, sięgając samego dna. Z jednej strony przepych i pałace, z drugiej ludzkie dramaty i spektakularne bankructwa - taki obraz Łodzi wyłania się książki Marcina Jakuba Szymańskiego i Błażeja Torańskiego „Fabrykanci. Burzliwe dzieje łódzkich bogaczy”, prezentującej panoramę łódzkich rodzin fabrycznych oraz opisującej ich zapierające dech w piersiach wzloty, upadki i wielkie interesy.
Markus Silberstein (1833-1899). Jeden z najbogatszych łódzkich fabrykantów. |
XIX-wieczna Łódź była prawdziwym rajem dla ludzi przedsiębiorczych. I choć nie łatwo było stać się finansową elitą nie tylko w Królestwie Polskim, ale i w całym Imperium Rosyjskim. Tym, którym się to udało, stawali się „celebrytami”. Ich sukcesy działały silnie na wyobraźnie zwykłych ludzi, doprowadzając do powstanie niezliczonych plotek i legend. Posadzki z rubli lub pakt z diabłem. Ludzie szeptali – ludzie w to wierzyli. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Przepych rodziny Poznańskich budził największe emocje. Mało to wiedział jednak, że ich okazałe pałace budowane były na kredyt, a Izrael Poznański, zwany „łódzkim królem bawełny” własnych pieniędzy nie miewał więcej niż średnio zamożny Łodzianin.
Pierwsze trudne czasy „Lodzermenschów” nastały wraz z wybuchem I wojny światowej. Następna wojna zakończyła definitywnie „fabrykancką epokę”. Powojenna propaganda RPL-u zrobiła z wielkich przedsiębiorców ludzi moralnie złych i niegodnych miana Polaka. Wizja socjalistyczna okazała się łudząco podobna do obrazu jaki przedstawił nam Władysław Reymont w „Ziemi obiecanej”, czyli nie do końca tak, jak na to zasłużyli. Na kartach powieści przejawiali oni najgorsze cechy ludzkiego charakteru. Byli cynicznymi, niedouczeni, samolubni, pozbawieni współczucie. Szymański stara się polemizować z Reymontem, choć robi to w sposób niezwykle subtelny. Udowadnia, że obraz beztroskiego utracjusza, żerującego na ludzkiej krzywdzie nie jest zgodny z prawdą.
Pałac Izraela Poznańskiego w Łodzi. |
Nie brakuje wielu barwnych ciekawostek z ich życia codziennego. Autor rozprawia się z wieloma mitami i nieprawdziwymi plotkami, czasami jednak potwierdza to, o czym mówiła „ulica”. Ile prawdy jest opowieściach o tym, że właściciele fabryk, kazali cofać wskazówki zegarów, aby ludzie nieświadomie pracowali dłużej? Czy Izrael Poznański sam produkował swoje ruble? Czy Karol Scheibler wydał cały posag żony na maszyny parowe? Odpowiedź na te i na wiele innych pytań znajdziemy w książce „Fabrykanci. Burzliwe dzieje łódzkich bogaczy”.
To o czym milczy historia, Marcin Szymański stara się dopowiadać. Przy czym od razu zaznacza, że są to tylko jego hipotezy. Swoje interpretacje stara się jednak zawsze opierać na zachowanych ówczesnych dokumentach i relacjach potomków.
Książka ta jest swojego rodzaju próbą oddania należnej czci „ojcom Łodzi”, bez których to miasto, nie byłoby takie, jakie jest dzisiaj. Dziś pamiątki po legendarnych bogaczach znaleźć można w wielu miejscach Łodzi. Najtrwalszymi okazały się pomniki stawiane fabrykantom, znajdujące się na najstarszych istniejących cmentarzach. Tak naprawdę jednak to cała Łódź jest wielkim pomnikiem łódzkiej burżuazji, która w pocie czoła tworzyła i kształtowała to miasto…
Ostatni rozdział „Fabrykantów”, napisany przez Błażeja Torańskiego nosi tytuł „Ziemia utracona” i przedstawia zawiłe losy potomków rodziny Juliusza Heinzla, którego żona Paulina (po jego śmierci w roku 1895)była jedną z najbogatszych wdów w całym ówczesnym Królestwie Polskim.
Marcin Jakub Szymański, Błażej Torański
„Fabrykanci. Burzliwe dzieje łódzkich bogaczy”
Wydawnictwo Zona Zero, 2016
ISBN: 978-83-935847-8-9
Liczba stron: 320
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Wymiary: 155 x 230 mm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz