środa, 30 stycznia 2019

Ziemniaczany grecki przekręt

   Gdy pierwszy prezydent Grecji Joanis Kapodistrias postanowił w roku 1830 sprowadzić do swojego kraju nieznane jego rodakom ziemniaki uważał, że jest to najlepszy pomysł na szybkie rozwiązanie problemu panującego tam głodu. Grecy nie podzielali jednak tego entuzjazmu. Nowej rośliny po prostu się bali. Wszelkie prośby, namawiania, przekonywania, a nawet groźby nie odnosiły zamierzonego skutku. Kapodistriasowi potrzebny był więc sprytny plan. Jak skutecznie namówić upartych Greków do zrobienia rzeczy, na którą nie mieli ochoty? Trzeba było przekonać ich, że to nielegalne…



   Potrawy z ziemniaków nie należą może do tradycyjnych dań kuchni greckiej, jednak przysmak ten niewątpliwie sobie Grecy cenią. I choć ziemniaki w Helladzie są dziś niezwykle popularne, zwłaszcza zapiekane z oregano i oliwą z oliwek, to ich wprowadzenie do greckiej kuchni wcale nie było łatwe. Ludzie za nic na świecie nie chcieli się do nich przekonać.

Portret Joanisa Kapodistriasa,
namalowany w roku 1818
przez Thomasa Lawrence'a.
   Innego zdania był Joanis Kapodistrias (gr. Ιωάννης Καποδίστριας), pierwszy prezydent niepodległej Grecji. Ten błyskotliwy polityk przyszedł na świat 11 lutego 1776 na greckiej wyspie Korfu. W roku 1827 w Trizinie Zgromadzenie Narodowe wybrało go na stanowisko prezydenta. Przyszłość jego kraju nie była jasna a granice państwa nie zostały jeszcze ostatecznie ustalone. Kapodistrias stanął przed nie lada wyzwaniem, polegającym na wywalczeniu niepodległości pogrążonej w chaosie Grecji. Wychowany w carskiej tradycji Joanis Kapodistrias był zagorzałym zwolennikiem wprowadzenia rządów autorytarnych, co przysporzyło mu wielu przeciwników.  Jednak jego niezwykły talent dyplomatyczny połączony z charyzmą oraz szerokimi znajomościami pomogły mu nie tylko z sukcesem wyznaczyć granice greckiego państwa, ale również przeprowadzić szereg skutecznych reform w zrujnowanym wojną kraju.

   Pierwszy grecki prezydent żywo interesował się wieloma aspektami życia swoich rodaków i wszelkimi metodami próbował przenieść do ich codzienności nowe mody, które z zainteresowaniem poznawał podczas swoich licznych podróży po Europie. Podczas jednej z takich wycieczek, prawdopodobnie w roku 1830, na jego talerz trafiła dziwna roślina, której do tej pory nie znał – ugotowany ziemniak…

   Zauroczony zarówno smakiem potrawy, jak i opowieściami o jej łatwej uprawie postanowił wprowadzić ziemniaki do tradycyjnej greckiej kuchni. Był przekonany, że jego rodacy szybko pokochają nową potrawę – co najmniej tak mocno jak on. Pewny siebie kazał załadować ziemniaki na statek, który kilka dni później przybił do portu Nauplion na Peloponezie (w języku polskim znane także pod grecką nazwą Nafplio lub Nafplion). Sukces tego przedsięwzięcia wydawał mu się jedynie kwestią czasu. Następne dni pokazały prezydentowi jak bardzo się mylił…

Port w greckim mieście Nauplion (inna nazwa Nafplio lub Nafplion).
Miejsce nie tylko „ziemniaczego przekrętu”, ale również
śmierci prezydenta Joanisa Kapodistriasa.
   Przez blisko dwa tygodnie ludzie zatrudnieni przez grecki rząd próbowali rozdawać darmowe ziemniaki wszystkim okolicznym mieszkańcom. Nie było jednak chętnych na nieznaną, egzotyczną dla Greków roślinę. Prezydent Kapodistrias zdawał sobie sprawę, że ziemniaków nie można przetrzymywać w porcie w nieskończoność – zgniłe bulwy na pewno nie zainteresowałyby nikogo.

   Zarówno prośby, jak i usilne namawiania na niewiele się zdały. Grecy stanowczo odmawiali jedzenia nowej rośliny. Nie byli nawet zainteresowani spróbowaniem jej. Mijały kolejne dni a czas uciekał. Nie pomagały również publiczne wystąpienia prezydenckich urzędników na temat łatwości uprawy sprowadzonej do Nauplion rośliny. Grecy wydawali się być głusi na tłumaczenia Kapodistriasa, że ziemniaki są bardzo smaczne a ich uprawa mogłaby rozwiązać problem głodu i biedy. Niemal wszyscy – mimo, że głodni – bali się, ze nieznane bulwy są po prostu trujące, a politycy uknuli spisek mający na celu zamordowanie mieszkańców.

   I pewnie jeszcze długo nie udałoby się namówić Greków na skosztowanie ziemniaków, gdyby któregoś dnia Joanis Kapodistrias nie wpadł na szalony pomysł. Prezydent przypomniał sobie poznaną podczas podróży po Europie historię o podobnym kłopocie, jakiego doświadczył Fryderyk II Wielki, król Prus w latach 1740–1786. Nie wahając się ani chwili, grecki prezydent postanowił pójść w ślady pruskiego króla…

   Kapodistrias wydał rozkaz zebrania wszystkich ziemniaków w jednym magazynie, wokół którego rozstawiono uzbrojonych w broń palną strażników. Dostali oni jednak wyraźne wytyczne, aby w odpowiedniej chwili odwracać wzrok i udawać, że niczego nie widzą. Na widok uzbrojonej straży, Grecy zaczęli myśleć, że nieznane im wcześniej rośliny muszą być bardzo cenne. Jeśli były tak pilnie strzeżone, musiały kosztować majątek. A skoro tak, to na pewno musiały być niebywale smaczne.

Obraz przedstawiający zabójstwo prezydenta Kapodistriasa,
autorstwa XIX-wiecznego greckiego artysty Dionysiosa Tsakosa.
   Od tego momentu, każdej nocy, coraz liczniejsze grupy miejscowych chłopów zakradały się do magazynu, aby ukraść jak największą ilość ziemniaków. „Ślepi” strażnicy nic nie widzieli, nic nie słyszeli i nic interweniowali – tak, jak rozkazał im prezydent.

   Tym sposobem Grecy zaczęli próbować nowej rośliny. Przekonali się także, że Kapodistrias nie kłamał – ziemniaki nie była ani trujące, ani niesmaczne. Zaczęli je też z powodzeniem uprawiać. Tak oto „kartofelki” na stałe zadomowiły się w greckiej kuchni. I zostały w niej do dziś…

   Miasto Nauplion, które okazało się wielkim „ziemniaczanym” sukcesem prezydenta Joanisa Kapodistriasa, stało się dla niego również miejscem tragicznym. 9 października 1831 roku „Gubernator Grecji” (jak był przez niektórych nazywany) został w tym mieście zamordowany przez dwóch zamachowców – Georgiosa Mavromichalisa i jego wuja Konstantisa Mavromichalisa – radykalnych przeciwników jego autorytarnych rządów. Kapodistrias został ugodzony sztyletem w pierś, a następnie postrzelony śmiertelnie w głowę.

   Konstantis został zastrzelony na miejscu przez obecnego na miejscu zamachu prezydenckiego ochroniarza, generała Fotomarasa. Georgios uciekł, lecz szybko został schwytany, postawiony przed sądem wojennym i skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Jego ostatnim życzeniem było to, aby pluton egzekucyjny nie strzelał mu w twarz…

 Patronite

1 komentarz: