Sieniawka to jeden z podobozów Gross-Rosen, gdzie z premedytacją Niemcy dokonywali masowej zagłady, niewolniczo wykorzystywali do morderczej pracy więźniów i przeprowadzali nieludzkie eksperymenty medyczne. Joanna Lamparska to piekło stworzone na ziemi nazwała „Imperium małych piekieł”. W swojej książce ukazuje efekty swojego śledztwa, mającego na celu wyjaśnienie przerażającej tajemnicy, która wciąż więcej stawia pytań niż daje odpowiedzi. Wpada też na trop tajemniczego laboratorium medycznego z czasów drugiej wojny światowej. Wyniki tego śledztwa dla wielu będą prawdziwym zaskoczeniem…
Nieopodal wsi Rogoźnica (województwo dolnośląskie) w latach 1940-1945 istniał owiany złą sławą niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny o uproszczonej nazwie Gross-Rosen (Konzentrationslager Groß-Rosen). Kompleks ten stał na czele ponad setki podobnych obozów pracy założonych na terenie Śląska, Czech i Niemiec. Pierwszy transport więźniów dotarł tam 2 sierpnia 1940 roku. Do 1 maja 1941 roku obóz funkcjonował jako filia (AL GR) KL Sachsenhausen, następnie uzyskał status samodzielnego obozu koncentracyjnego (KL GR).
Brama wjazdowa do obozu Gross-Rosen. |
Historię tych dwóch miejsc postanowiła w swojej książce połączyć Joanna Lamparska – dziennikarka, podróżniczka i znawczyni wojennej historii Dolnego Śląska. „Imperium małych piekieł” (Wydawnictwo Znak Horyzont) w swoim założeniu miało być książką odkrywczą i świeżą, wnoszącą w debatę publiczną rozwiązanie wielkiej wojennej tajemnicy. Tak przynajmniej sugeruje redaktorski opis książki, zamieszczony na okładce. Aby wprowadzić swoich czytelników w prezentowaną opowieść autorka musiała przybliżyć im zarówno historię obozu Gross-Rosen i jego powiązań z Sieniawką, jak i przedstawić głównych bohaterów tych makabrycznych wydarzeń. I z tej roli Joanna Lamparska wywiązała się zadowalająco. Poznajemy więc losy takich osób jak dyrektor Zittwerke A.G Jürgen Ulderup, szefa Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Wrocławskiego Gerharda Buhtza (odpowiedzialnego za prowadzenie eksperymentów medycznych na więźniach) oraz słynnego Anioła Śmierci, czyli doktora Josefa Mengele, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba. Mengele po ucieczce z Auschwitz krążył wzdłuż obecnej granicy polsko-czeskiej, przeprowadzając selekcje w kobiecych obozach należących do Gross-Rosen.
Pozostałości po obozie w Sieniawce. |
Joanna Lamparska narrację prowadzi dwoma drogami. Wspomniana już literatura faktu wymieszana została z pewnego rodzaju reportażem, który w pierwszych rozdziałach stopniowo buduje napięcie i zwiększa apetyty na poznanie prawdy ukrytej w tajemniczych niemieckich podziemiach. Z każdą kolejną stroną wzrasta też nadzieja na rozwiązanie największych zagadek związanych z obozem w Sieniawce. Autorka umiejętnie te nadzieje podsyca, by w końcu pozostawić wszystkich w swoistym „zawieszeniu”, które z czasem przeradza się w dość wielkie rozczarowanie – zwłaszcza, gdy Joanna Lamparska plądrując ruiny koszar niczym filmowy Indiana Jones co kilka chwil zapewnia czytelników, że jest już o krok od sensacyjnego odkrycia. I gdy już wydaje się, że wszelkie tajemnice zaczną stawać przed nią otworem, z rozbrajającą bezradnością dowiadujemy się, że tak naprawdę „nic nie jest pewne”, „nic nie wiadomo”, „nie ma dowodów i dokumentów” oraz „prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdy”. Za pierwszym razem można pomyśleć, że jeszcze nie tym razem, ale skoro książka powstała, to na pewno w końcu poznamy efekty „wielkiego odkrycia”. Po kolejnym stwierdzeniach dziennikarki, że „pozostają nam tylko domysły”, takie prowadzenie narracji zwyczajnie nudzi, a niektórych być może zniechęci do dalszej lektury.
Po bloku, gdzie w Sieniawce przetrzymywano jeńców dziś pozostały tylko rozpadające się ruiny. |
Są także elementy, które wydają się nie pasować do całości. Już sam początek książki, w którym Joanna Lamparska sama siebie – pół żartem, pół serio – przedstawia jako osobę, której książek „naukowcy nienawidzą”. Od tych naukowców wyraźnie się dystansuje, snując jednocześnie przypuszczenie, że jej książka może kogoś urazić za to, iż opowiada o sprawach ważnych i strasznych w taki sposób, aby wszyscy zrozumieli. Dobrze jest, gdy takie opinie wyrażają recenzenci, gdy jednak robi to na wstępie sam autor, sprawia to wrażenie przerostu formy nad treścią – nie wszyscy zrozumieją, a urazić może jedynie tych, którzy oczekują od książki czegoś więcej niż szumnych zapowiedzi. A już zupełnie niepotrzebną „wstawką” okazuje się opisywania żartobliwych uniesień towarzyszących autorce podczas prac z edytorem tekstu, gdy wyraz „Mengele” zostaje powiązany przez komputerowy edytor tekstu ze słowem „menele”. Dla zadowolonej z siebie Joanny Lamparskiej jest to „pstryczek w nos, który dostał brutalny lekarz”. Dla czytelników będzie to raczej mało wybredny żart, niepasujący do powagi tematu, który został w tej książce poruszony.
Książka „Imperium małych piekieł” nie jest pozycją złą. Czytelnicy z wielkim zainteresowaniem (czasami z przerażeniem) przeczytają o makabrycznych eksperymentach medycznych przeprowadzanych przez przedstawicieli „rasy panów” oraz o piekle obozowej rzeczywistości. Przejmująca, dobrze wyważona narracja, prowadzi czytelników przez piekło, jakie Niemcy zgotowali swoim wrogom. Udana próba przedstawienia historii zbyt mocno kontrastuje jednak z reportażowymi próbami dokonywania przełomowych odkryć. Wielkie zapowiedzi, stopniowanie napięcia, ekscytacja w stawianiu coraz to innych hipotez, a potem… nic! Rozczarowanie i próby przekucia porażki w sukces.
Odkrywanie tajemnic przez autorkę książki może niektórym czytelnikom przywołać wspomnienia słynnego kiedyś programu „Nie do wiary”, w którym poruszano tematy nadprzyrodzone. Prowadzący w każdym odcinku zapewniał widzów, że już po najbliższej przerwie reklamowej będą świadkami pierwszego namacalnego dowodu na istnienie duchów lub kosmitów. Po czym reklamy kończyły się, a widzowie kolejny raz dowiadywali się, że jakimś dziwnym trafem nic się nie nagrało na taśmie i nic nie zostało utrwalone na zdjęciach. Prowadzący z poważną miną stwierdzał, że „tym razem nie ma dowodów” i retorycznie pytał czy kiedyś poznamy prawdę. Dobry to sposób, jeśli chce się zarobić trochę pieniędzy. Gorszy, jeśli ma się na celu popularyzację historii. Trzeba też pamiętać, że czytelnicy z roku na rok są coraz bardziej wymagający. Joanna Lamparska czasami zdaje się o tym zapominać…
Joanna Lamparska
„Imperium małych piekieł”
ISBN: 978-83-240-5756-6
Liczba stron: 336
Okładka: Miękka ze skrzydełkami
Wymiary: 142 x 206 mm
Mam mieszane uczucia co do przedstawionych mankamentów. Z drugiej strony książka nadal mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, pisze maturę na ten temat
OdpowiedzUsuń